Jadwiga Brańska pół roku przed zdjęciami do „Nocy i dni” wyłączyła się z wszelkich aktywności aktorskich. Cała jej uwaga skupiła się na tej produkcji. Obecnie widzowie oglądają ten film z takim samym zainteresowaniem, jak prawie pięćdziesiąt lat temu.
Jadwiga Barańska i Jerzy Antczak w 1969 roku pojechali na zasłużone wakacje do Dalmacji w Jugosławii. Któregoś dnia podeszła do leżącego męża na plaży.
Przed wyjazdem na urlop słyszałam w radiu, jak Gustaw Holoubek czytał „Noce i dnie” Marii Dąbrowskiej. Zrobiło to na mnie olbrzymie wrażenie. A może byś to przeczytał? Co myślisz? – zapytała zaczepnie.
Jerzy słuchał tego i odpowiedział:
Jest tak potwornie nudna, że nigdy nie mogłem doczytać jej do końca.
Scenariusz pisał dwa lata
Opowiadała mu o książce i na końcu przytoczyła słowa Dąbrowskiej: „Żyjemy, umieramy, a życia wciąż wystarcza”.
Kiedy tylko wrócili do domu w Warszawie reżyser rzucił się na trzy tomy „Nocy i dni”. Jerzy Antczak zdradził, że scenariusz pisał dwa lata: jeden dla kinowej wersji, a drugi dla telewizyjnej. Odwagi dodawał mu fakt, że jednocześnie realizował trzynastogodzinny serial, w którym mógł wrzucić wiele wątków tej powieści.
Dąbrowska bardzo rzadko posługiwała się dialogiem. Reżyser musiał epicką narrację przełożyć na sceny z rozwiniętymi dialogami. Wspierała go żona, Jadwiga, która sama podsunęła mu książkę pisarki. Postać Basi przypadła jej do gustu, ale trzeba było zacząć od początku. Należało przeczytać powieść Dąbrowskiej.
Szkoła się nie liczy. Zaledwie prześlizgnęłam się przez tę powieść. Było trochę prawdy w powiedzeniu, że „Noce i dnie” należy czytać przed emeryturą, a nie przed maturą. Dopiero wiele lat po szkole odnalazłam w niej barwy życia i pokochałam. Na pół roku przed rozpoczęciem zdjęć wyłączyłam się ze wszystkich zajęć aktorskich. Na podstawie scenariusza i przede wszystkim powieści opracowałam szczegółową mapę roli, na którą złożyły się myśli Barbary.
Ciężkie sceny do zagrania
Jerzy Bińczycki do ostatniej chwili grał w Starym Teatrze w Krakowie. Nie mógł porzucić sceny, a trzeba było przeanalizować scenariusz tej wielkiej produkcji. Jadwiga Barańska i Jerzy Antczakiem pojechali do niego i przez kilka tygodni codziennie, przez wiele godzin próbowali najważniejsze sceny. Potem przez pierwsze pół roku zdjęć każdego dnia mieli próby trudniejszych scen, które miały być realizowane za kilka miesięcy.
W ten sposób sceny dojrzewały w nas. Stopniowo przyzwyczajaliśmy się do nich, do tego, w jakim świecie istniejemy, co przeżywamy jak reagujemy. A jednocześnie próby te pozwoliły nam na dowolne przerzucanie się z jednego momentu czterdziestoletniego okresu życia bohaterów do drugiego bez obawy, że te postacie wymkną się spod naszej kontroli. Niestety były takie sceny ciężkie do zagrania, które nagrywaliśmy, a które potem w montażu były pocięte, skrócone albo reżyser z nich zrezygnował – wspominała Barańska.
Jerzy Bińczycki bronił się przed powiedzeniem w czasie intymnej sceny z Barbarą tekstu; „Jak myślisz, gdybym płacił im od morgi toby lepiej pracowali? Uważał, że to spłaszcza postać Bogumiła.
Grałam w teatrze wiele komediowych ról i zdawałam sobie sprawę, że ten dowcip ożywi nieskazitelną sylwetkę Bogumiła. Przecież było to samo życie. Najlepszym dowodem, że się nie pomyliłam była burzliwa reakcja sali w tym momencie i to w każdym środowisku na premierze w kinie czy w czasie pokazu dla pracowników FSO – podsumowała aktorka.
Miliony widzów
Do 1977 roku wersję kinową obejrzało 21 milionów widzów, a zakupiło 12 krajów w tym: Australia, Kanada, Grecja. Produkcja była nominowana do Oscara w kategorii filmu obcojęzycznego. Łączny budżet „Nocy i dni” wynosił 130 milionów złotych.