Sława Przybylska poruszająco o zmarłym mężu. Tak zmieniła się jej codzienność po jego śmierci

Katarzyna Pasztaleńska
Autor: Katarzyna Pasztaleńska
4 min przeczytany

Mąż Sławy Przybylskiej nie żyje. Piosenkarka opowiedziała, jak radzi sobie po jego śmierci. Poruszające słowa.

Sława Przybylska jest absolutną legendą polskiej estrady. Na scenie występuje nieprzerwanie od 1956 roku, tego samego, w którym odbyła się pierwsza edycja Eurowizji. Nie bez powodu o niej wspominamy. Piosenkarka niedawno wyznała, że chciałaby wziąć udział w tym międzynarodowym konkursie w przyszłym roku. Czeka tylko na odpowiedni utwór.

Z pewnością udział Sławy w Eurowizji byłby wydarzeniem na skalę światową. W historii konkursu nie było jeszcze reprezentanta, który miałby ponad 90 lat.

Sława Przybylska: zakończenie kariery

Sława kocha występy, uwielbia publiczność i nie brakuje jej energii do tworzenia nowych piosenek. Jej ostatnia płyta pt. „Pamiętasz była jesień” (kompilacja największych przebojów) ukazała się w 2023 roku.

Ze sceny nie planuje zejść aż do śmierci. Chyba że nie pozwoli jej na to zdrowie.

Będę śpiewała do śmierci. Hanka Bielicka marzyła o tym, by umrzeć na scenie, niestety zmarła w szpitalu, więc ja mogę za nią powtórzyć, że chcę umrzeć na scenie, śpiewam, śpiewam i nagle mnie nie ma, to byłoby cudowne – wyznała w rozmowie z „Faktem”.

Śpiewanie dla publiczności daje Przybylskiej oddech od trudnych wydarzeń w życiu prywatnych, które miały miejsce w 2022 roku. To właśnie wtedy zmarł jej mąż.

Sława Przybylska wspomina zmarłego męża

Jeszcze dwa lata temu artystka walczyła o życie ukochanego. Do końca opiekowała się schorowanym mężem, Janem Krzyżanowskim, aktor i dyrektor Stołecznej Estrady i Teatru na Targówku. Mogła liczyć na pomoc bliskich, którzy towarzyszyli jej trudnych chwilach, gdy u boku miłości życia spędzała czas.

Rozwiązaniem dla męża miał być zakład opiekuńczy, ale gwiazda ostatecznie zdecydowała się go zabrać do domu. Choć sama nie miała wiele sił, by sprawować nad nim opiekę. Niestety, w listopadzie zmarł.

W „Fakcie” gwiazda opowiedziała, jak radzi sobie po śmierci męża:

W tej chwili jestem osobą osamotnioną, ponieważ odszedł mój mąż i gdybym nie miała tej pasji, śpiewania, to pewnie bym odeszła, bo nie byłoby sensu żyć. A i tak jest wokół pustka i rodzaj osamotnienia bardzo trudny, bo budzę się rano i nie ma obok nikogo, z kim mogłabym podzielić się słowem, słońcem, myślą.

Zdradziła również, co urzekło ją w mężu i co sprawiło, że trwali u swego boku całe życie. Chodziło nie tylko o wspólne pasje i zainteresowania:

Radością istnienia, którą umiał się dzielić. Nie zwracał uwagi na klęski czy niepowodzenia, miał poczucie humoru i nie traktował siebie tak poważnie serio. On nie narzekał, a razem utrzymywaliśmy kontakty z ludźmi, dla których radość istnienia też była ważna, którzy potrafili cieszyć się pięknem, drobnymi rzeczami – dodała.

U boku Krzyżanowskiego przeżyła sześć dekad. Jego odejście niewątpliwie było dla gwiazdy ogromnym ciosem i nadal trudno jej się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Niemniej, jak mówi, sama stara się trzymać własnych rad, by poradzić sobie z samotnością:

Trzeba sięgnąć w te swoje zapasy przeżyć, zdarzeń, które były szczęśliwe. Trzeba je pielęgnować i kultywować.

Piosenkarka nie lubi rozmawiać z bliskimi o śmierci męża:

Ważna też jest przyjaźń obok, ale często jest tak, że ludzie nie lubią kontaktować się z osobą, która przeżyła stratę, bo boją się, że ona będzie przerzucać na nich swoje smutki. Dlatego staram się o tym nie rozmawiać, to moja osobista sprawa i sama muszę sobie z tym poradzić. Dla mnie wielkim oparciem jest przyroda, bo jest piękna i wieczna. Tańczę razem z brzozami i to na nie przerzucam moje myśli.

Sława Przybylska z mężem Janem Krzyżanowskim, fot. ONS
Sława Przybylska, fot. ONS
Udostępnij ten artykuł
Uwielbiam komedie i muzykę popularną, chociaż nie stronię od klasycznej czy jazzowej. Spełniona zawodowo i prywatnie mama dwojga dzieci. "Cierpliwość jest podporą słabych, niecierpliwość ruiną silnych" – to moja życiowa dewiza.
Napisz komenatrz