Jadwiga Barańska po długiej chorobie zmarła 24 października. Wiele osób ją opłakuje, a wśród nich jest również Magdalena Zawadzka. Była dla niej przyjaciółką, ale i matką chrzestną Jana Holoubka.
Informację o śmierci żony przekazał jej mąż, Jerzy Antczak w piątek rano, 24 października. Para od lat mieszkała w Los Angeles. On długo walczył o jej życie, ale kilka dni po jej 89. urodzinach Jadwiga Barańska zmarła. Jej przyjaciółką od lat była Magdalena Zawadzka, która w przejmujących słowach żegna wielką aktorkę, ale i wspaniałą kobietę i przyjaciółkę. Razem zagrały w filmie i serialu „Noce i dnie”.
Pasowaliśmy do siebie
– Poznałyśmy się przypadkowo. Nie byłyśmy wtedy zaprzyjaźnione. Gdy zostałam zaproszona do zagrania w filmie „Noce i dnie” miałam szansę bliżej poznać Jadzię i Jurka. Miałam też przyjemność wystąpić w spektaklu pt. „Przyjdzie na pewno” w Teatrze Dramatycznym, a reżyserem przedstawienia był Jerzy Antczak. Od tego czasu zaczęliśmy się spotykać w czwórkę: Jadzia, Jurek, Gustaw i ja, bo okazało się, że mieszkamy blisko. W jakiś metafizyczny sposób pasowaliśmy do siebie. Spędzaliśmy ze sobą bardzo dużo czasu. Były to nie tylko interesujące rozmowy, ale nawiązała się między nami serdeczna przyjaźń – opowiada Magdalena Zawadzka dla Złotej sceny.
Matka chrzestna jej syna
– Kiedy urodził się nasz syn, Jasiek poprosiliśmy Jadzię, żeby została jego matką chrzestną. Tym jeszcze bardziej wzmocniliśmy nasze przyjacielskie, a wręcz rodzinne relacje. Kiedy państwo Antczakowie wyjechali z Polski, odwiedzaliśmy ich podczas naszych wyjazdów na występy do Ameryki. Trudno nam było się potem z nimi rozstawać. Natomiast kiedy przyjeżdżali do Polski, to nasz dom też był dla nich otwarty. I znowu rozstania były trudne. Gdy zrezygnowali ze względu na zdrowie z przyjazdów do Polski z dalekiej Kalifornii utrzymaliśmy kontakt telefoniczny i mailowy – wyjawia aktorka dla Złotej sceny.
Dzwoniła na urodziny Jadzi
– 15 października w imieniny Jadzi napisałam do niej pełen miłości mail. Nie dostałam odpowiedzi. Kilka dni temu, 21 października zadzwoniłam na urodziny i nikt nie odebrał telefonu. Nagrałam się na automatyczną sekretarkę, a dziś przeczytałam, że Jadzia odeszła. Straciłam jedną z moich najwspanialszych, najukochańszych przyjaciółek, pozbawioną wszelkich złych uczuć. Była cudnym człowiekiem i znakomitą aktorką. Jej odejście to ogromna strata dla kultury, a także dla wszystkich, którzy Jadzię kochali. Czuję jakby znowu kawałek mnie odszedł bezpowrotnie – wyznaje Magdalena Zawadzka dla Złotej sceny.