Zdzisława Sośnicka to legenda polskiej piosenki. Jest piosenkarką, dyrygentką i kompozytorką. Sławę zyskała w latach 70. i 80. To ona wylansowała hity takie jak „Dom, który mam”, 'Aleja gwiazd” czy „Julia i ja”.
Występowała na wielu festiwalach, a jej pierwsza płyta odniosła ogromny sukces, sprzedając się w 750 tysiącach egzemplarzy. W latach 80. zadebiutowała jako aktorka w „Akademii Pana Kleksa”. Chociaż Sośnicka przestała koncertować, nadal odnosi sukcesy – zremasterowane albumy szybko trafiają na listy bestsellerów. Teraz skupia się na pasji do ogrodnictwa, które dzieli z mężem w ich spokojnym domowym zaciszu.
– Nie mam marzeń. Nic więcej nie chcę, bo wszystko mam. To by było nie fair, gdybym cokolwiek jeszcze dodatkowo chciała – mówiła artystka dla „Faktu”.
Miała zostać pianistką?
Co ciekawe mimo, że Sośnicka w dzieciństwie już pięknie śpiewała, ale jej matka chciała, aby została mistrzynią gry na jednym z wybranych przez nią instrumentów.
– Marzeniem mojej mamy było kiedyś w młodości grać na jakimkolwiek instrumencie. Kiedy pojawiłam się w jej życiu, zaprowadziła mnie do szkoły muzycznej. Miałam wtedy 7 lat (…) Moja mama myślała o tym, żebym została pianistką – wyznała w „Kultowych rozmowach”.
Piosenkarka już w szkole umiała postawić na swoim. Gdy doszło do sytuacji podczas, której główna śpiewająca zachorowała i nie była w stanie zaśpiewać, od razu się zgłosiła.
– Ja w pewnym momencie powiedziałam, że przecież ja mogę to zaśpiewać. To jak taka mądra jesteś to proszę bardzo – powiedziała nauczycielka. Zaśpiewałam i ona powiedziała, no dobrze to już od dziś będziesz śpiewała na wszystkich akademiach – śmiała się Sośnicka.
„Ona na mnie czekała”
Przełomem w karierze Sośnickiej była propozycja nagrania piosenki Sewena, który nawet sam do niej napisał z prośbą o spotkanie. Piosenkarka w tym samym wywiadzie wspomina dostanie telegramu.
– Napisał jedno zdanie: Proszę przyjechać, polskie nagrania, Marek Sewen. Już na pierwszym spotkaniu otrzymałam piosenkę „Dom, który mam”. On miał tę piosenkę gotową, właściwie można by było powiedzieć, że ona na mnie czekała.
Artystka śpiewając „Żegnaj lato na rok” w czerwcu „spowodowała”, że rzeczywiście ciepłych dni było jak na lekarstwo. Większość Polaków uznała, że to była ewidentna wina Sośnickiej. Sama piosenkarka wspomina tą sytuację ze śmiechem.
– Zostałam przeklęta za to. To był taki moment, że piosenka żart stała się problemem narodowym prawie.