Bogumił Kobiela, wybitny aktor powojennego pokolenia zginął w wieku zaledwie 38 lat. Jak doszło do wypadku? Jak aktor przeczuł, że coś mu zagraża?
Bogumił Kobiela studiował w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Krakowie, gdzie kształcił się z Kaliną Jędrusik i Zbigniewem Cybulskim. Po studiach zaangażował się w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku i teatrzyku studenckim Bim-Bom. Jego najbardziej znana rola to Jan Piszczyk w filmie „Zezowate szczęście” Munka.
– Rola Piszczyka napisana była specjalnie dla Kobieli. Bez niego ten film byłby może tylko dydaktyczną satyrą na ludzi bez własnego oblicza – pisał krytyk filmowy Tadeusz Sobolewski.
Był prawdziwym komediantem
Kobiela zdobył popularność jako aktor estradowy i filmowy. Wystąpił w wielu filmach Polskiej Szkoły Filmowej, m.in. „Popiół i diament”, „Rękopis znaleziony w Saragossie” czy „Eroica”. Grał również w Teatrze Ateneum, kabaretach Dudek i Wagabunda, oraz Teatrze Komedia. Wisława Szymborska nazwała go „Komediantem profesjonalnym”.
– Obdarzony świetną techniką aktorską mógł zagrać właściwie wszystko. Ponieważ posiadał też ogromną siłę komiczną, mechanicznie obsadzano go w rolach komediowych – mówił o nim Andrzej Wajda.

Przewidział własną śmierć?
Wypadek zdarzył się 2 lipca 1969 roku w Buszkowie, 27 km od Bydgoszczy. Auto Bogumiła Kobieli wpadło w poślizg i zderzyło się z autobusem. Aktor przewoził swoją żonę Małgorzatę i dwójkę autostopowiczów. Kobiela mówił, aby najpierw zająć się żoną, że jest mniej ranny niż ona. Jednak w drodze do szpitala stracił przytomność. W wyniku wypadku doznał pęknięcia śledziony i krwotoku wewnętrznego. Przewieziono go do kliniki w Gdańsku, gdzie przeszedł dwie operacje. Zmarł 8 dni później.
– Naprawdę boję się coraz częściej, że może stać się coś nieprzewidzianego, coś złego – bo nam za dobrze – tak pisał Bogumił Kobiela w liście do ukochanej żony.
Po śmierci aktora odbyły się premiery dwóch jego ostatnich dzieł – „Nowego” Jerzego Ziarnika oraz skeczu „Ogłoszenie” Marii Czubaszek.
Czy to było fatum?
Żona aktorka po wypadku odczytała numery rejestracyjne pojazdu i stwierdziła, że ciążyło nad nimi fatum.
– 71-17 WE… – No tak, same „krzyże” na tej tablicy. Mówiłam o tym Bobkowi, ale oczywiście oboje nie wierzyliśmy, że naprawdę mogłoby stać się coś złego. A „fatum”? No cóż znaczy fatum? To jest zawsze zbieg okoliczności. Przypadek, jak wszystko w życiu. I nie wiadomo, co tym rządzi. Sytuacja… Sytuacja ma rację. To jest zresztą tytuł książki Bonarskiego. Mieliśmy ją wtedy w tym samochodzie. Jak ją wyjmowałam, już jakiś czas po wypadku, z bagażnika i spojrzałam na okładkę, to nie trzeba było żadnych słów. „Sytuacja ma rację”” – powiedziała Małgorzata Kobiela w publikacji „Zezowate szczęście”.
Kobiela został pochowany w Tenczynku, niedaleko Krakowa, przy grobie matki. Na jego pogrzeb zamiast kwiatów przyniesiono grzyby, które uwielbiał.
