Nie może zabraknąć tej produkcji w czasie świąt Bożego Narodzenia. Co roku jest powtarzana po kilka razy. Serialowa Basia opowiedziała Złotej Scenie o ciężkich warunkach na planie w Bieszczadach.
Realizacja “Pana Wołodyjowskiego” trwała dwa lata. Scenariusz Jerzego Lutowskiego i Jerzego Hoffmana został napisany znacznie wcześniej przed przystąpieniem do zdjęć. W pierwszym etapie należało wykonać wiele prac przygotowawczych. Trzeba było zasięgać opinii znawców epoki i badaczy literatury, znaleźć odpowiednie plenery, zaprojektować dekoracje i kostiumy oraz uszyć je dla potrzeb filmu. Ekipa techniczna musiała zgromadzić rekwizyty, starą broń, meble i tysiące innych drobiazgów.
Zdjęcia rozpoczęły się jesienią 1967 roku i trwały do 1969 roku. Kręcono je w malowniczych plenerach pod Łodzią, w murach zamku na Piaskowej Skale, w trudnych warunkach surowej bieszczadzkiej zimy, na warszawskim Starym Mieście i pod Chęcinami, gdzie filmowano dramatyczne sceny w obleganym przez Turków Kamieńcu.
Wieloosobową ekipą kierowali reżyser Jerzy Hoffman i operator Jerzy Lipman Zatrudniono kilkudziesięciu aktorów i liczne rzesze statystów, których liczba dochodziła w niektórych scenach do kilku tysięcy. Całą potężną machiną kierował Wilhelm Hollender.
Szczęśliwe trzynastki
W dniu 13 grudnia 1967 roku spadł śnieg i mogli zrealizować sceny zimowe przed dworkiem Ketlinga, które były przewidziane na początek marca 1968 roku po powrocie ekipy z Bieszczad. Trzynastka okazała się dla nich szczęśliwa. Pierwszy klaps w filmie padł w Krakowie 13 października. Jesienne zdjęcia w Klęku pod Łodzią rozpoczęli 13 listopada. W grudniu i w pierwsze dni stycznia 1968 roku trwały intensywne przygotowania do sfilmowania szarży husarskiej pod Chocimiem. Ministerstwo Rolnictwa oddało do ich dyspozycji konie z Państwowego Stada Ogierów w Bogusławicach. Natomiast masztalerzy musieli ściągać konie z 12 stadnin rozrzuconych po całym kraju. Na początku stycznia zwierzęta przyzwyczajono do widoku skrzydeł husarskich i długich proporców. Jeden koń pogalopował przez podmokłe łąki i zaczął się zapadać w bagnistym gruncie. Ruszyła akcja ratunkowa wierzchowca i udało się go uratować.
19 stycznia ruszyły zdjęcia w Bieszczadach. Baza mieściła się w ośrodku Kopalnictwa Naftowego we wsi Czarna. Cały czas brakowało śniegu, a w lutym nastąpiła odwilż. Zarządzono kilkudniową przerwę w zdjęciach, ale potem dopadało.
Koń lepszy aktor od psa
Dużo problemów ekipa filmowa miała z realizację scen z udziałem wilków, które tropiły Basię uciekającą przed pościgiem. Potem dopadły jej drugiego konia i „zjadły go”. Wszyscy się przekonali, że konie były lepszymi aktorami niż psy. Realizacja ucieczki Basi wymagała dużej odporności na zimno, zwłaszcza od Magdaleny.
– Podczas realizowania tych zdjęć zastał nas prawdziwy mróz w Bieszczadach, aż zamarzało w nosie. To nie przeszkadzało nam, bo panował wielki entuzjazm do pracy wśród wszystkich członków: aktorów i reżysera, operatora, całej ekipy technicznej. My aktorzy pracowaliśmy z wybitnymi fachowcami w każdej dziedzinie pracy nad filmem. Wszyscy ciężko pracowaliśmy – opowiada Magdalena Zawadzka
Aktorka wspomina, że wtedy nie było takich warunków na planie jak dziś: przyczep, cateringu czy jakiś specjalnych wyróżnień dla aktorów.
Na planie była tylko Nyska
– Na planie mieliśmy Nyskę i kto się tam wepchnął to mógł przysiąść i się ogrzać. Tam też się przebieraliśmy. Nie były to idealne warunki do pracy, ale nikt nie narzekał. My młodzi podziwialiśmy Tadeusza Łomnickiego, który nie powiedział złego słowa o planie – wyjawia aktorka.
Nim Magdalena Zawadzka pojawiła się na zdjęciach do „Pana Wołodyjowskiego” w Bieszczadach przygotowała się do nich perfekcyjnie.
Doskonale radziła sobie w siodle
– Przez wiele miesięcy chodziłam na lekcje szermierki, chociaż w szkole teatralnej uczono nas tej sztuki, ale była to wersja teatralna, a na planie potrzebna była sportowa. Codziennie rano wstawałam wcześniej i jechałam też na naukę jazdy konnej. A już o dziesiątej musiałam być na próbie w Teatrze Dramatycznym. Potem docenili moją pracę koledzy z planu jak Daniel Olbrychski, który powiedział, że świetnie sobie radzę w siodle. Uczyli mnie sam mistrz olimpijski Marian Babirecki i jego żona Krystyna. Potem pochwalił mnie publicznie znakomity rotmistrz Adam Królikowski. Byłam bardzo szczęśliwa i dumna z tego powodu.
Aktorka doskonale zaprezentowała swoje umiejętności w ciężkich scenach, które nagrywali w Bieszczadach.
– Jestem pełna podziwu dla pracy scenografów, kostiumologów, a także kierownictwa produkcji. Organizacja była zapięte na ostatni guzik. Teatr na szczęście poszedł mi na rękę i nie miałam w tym czasie spektakli, ale dla innych aktorów na czele z Tadeuszem Łomnickim był załatwiony specjalny transport na wieczorne sztuki do Warszawy.
Magdalena Zawadzka uczestniczyła również w zdjęciach plenerowych w stadninie w Białym Borze pod Koszalinem i w łódzkiej wytworni filmowej. Z Łodzi łatwiej było już dostać się na spektakl do stolicy.
Trzykrotnie “Pan Wołodyjowski” na antenie różnych stacji
Nikt sobie nie wyobraża świat Bożego Narodzenia bez filmów na podstawie trylogii Henryka Sienkiewicza. „Pana Wołodyjowskiego” będzie można zobaczyć 25 grudnia aż trzykrotnie na antenach: Kino TV, Stopklatka i Zoom TV.
3 komentarze
[…] “Pan Wołodyjowski” zawsze wraca w święta. Magdalena Zawadzka ujawnia kulisy tej produ… Magdalena Zawadzka/ONS Reklama HeweliuszJan HoloubekMagdalena Zawadzka 0 FacebookTwitterPinterestEmail […]
[…] Tadeusz Łomnicki i Magdalena Zawadzka/kadr z YouTube “Pan Wołodyjowski” zawsze wraca w święta. Magdalena Zawadzka ujawnia kulisy tej produ… […]
[…] Magdalena Zawadzka ujawnia kulisty Pana Wołodyjowskiego (zlotascena.pl) […]