Gdy córka Ewy Błaszczyk zapadła w śpiączkę, to pomogło jej przetrwać. „Zrobiło mi to lepiej niż – nie wiem – ilu psychiatrów”

Martyna Chmielewska
3 min przeczytany
Ewa Błaszczyk,, fot. Złota Scena

Ewa Błaszczyk nie ukrywa, że jej życie naznaczone jest bólem, stratą i walką. W wywiadzie dla Złotej Sceny aktorka podzieliła się refleksją na temat tego, jak sztuka pomogła jej przetrwać najtrudniejsze chwile i stała się formą terapii. Czy sztuka rzeczywiście może mieć moc uzdrawiania?

„Rok magicznego myślenia” jako emocjonalna instrukcja obsługi żałoby

Jednym z najważniejszych projektów artystycznych Ewy Błaszczyk ostatnich lat był monodram „Rok magicznego myślenia” na podstawie tekstu Joan Didion. To nie była tylko rola – to było głębokie, osobiste przeżycie.

Zadałam sobie pytanie: czy ja dam radę to zrobić? No bo to jest jeden do jeden – wspomina aktorka.

Błaszczyk wiedziała, że widzowie będą odbierać ten spektakl jako odbicie jej własnej historii. Mimo obaw zdecydowała się zmierzyć z tekstem Didion, który mówi o utracie, przemijaniu i sile, jaką trzeba znaleźć w sobie po tragedii.

To był rodzaj terapii. I widziałam, że ludzie, którzy przychodzili, niektórzy po siedem razy, przechodzili tę drogę razem ze mną. To była właściwie instrukcja obsługi żałoby. Tylko pilot nie działał – mówi Błaszczyk z nutą goryczy, ale i nadziei.

Mówienie o emocjach jako forma leczenia

Dla aktorki kluczowe okazało się wypowiedzenie na głos tych wszystkich trudnych emocji. W tym sensie teatr nie był tylko przestrzenią artystyczną, ale miejscem uzdrowienia.

Jak tyle razy mówiłam pewne rzeczy i musiałam je powiedzieć głośno, wobec ludzi, publicznie je usłyszeć — to właśnie znalazłam się w kompletnie innym miejscu – tłumaczy.

Nie tylko teatr przynosi Błaszczyk ukojenie. Równie ważna jest dla niej muzyka, zwłaszcza ta nasycona emocjonalnym ładunkiem.

Czy ten ‘Rok magicznego myślenia’, czy teraz jak sobie śpiewam Wysockiego ‘Konie’ z polskim tekstem Osieckiej – to po prostu też wypluwam tak potworne emocje, że to też jest uleczenie – przyznaje.

Śpiewanie staje się dla niej rytuałem oczyszczenia – sposobem na „wypłukanie” bólu i złości, których nie da się wyrazić w codziennej rozmowie.

Grałam to trzy lata. Zrobiło mi to chyba lepiej niż – nie wiem – ilu psychiatrów. Zamknęłam jakiś rozdział, otworzyłam następne drzwi. To był rodzaj terapii – mówi Błaszczyk o monodramie „Rok magicznego myślenia”

Udostępnij ten artykuł
Studentka socjologii. W wolnych chwilach czytam i recenzuję książki. Najczęściej sięgam po literaturę piękną i reportaż. Uwielbiam także kino niezależne, zwłaszcza francuskie.
Brak komentarzy
Złota Scena
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.