Jej głos znała cała Polska. „Chodź, pomaluj mój świat” czy „Windą do nieba” to utwory, które na stałe wpisały się do kanonu polskiej muzyki rozrywkowej. Elżbieta Dmoch – ikona lat 70. i 80., wokalistka zespołu 2 plus 1 – przez lata była nie tylko symbolem scenicznego wdzięku, ale i jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy polskiej estrady. A potem… zniknęła. Dziś jej historia wraca, poruszając serca wielu fanów. I pokazuje, że nawet gwiazdy mogą potrzebować pomocy.
Życie w cieniu po świetności
Po rozstaniu z Januszem Krukiem – partnerem życiowym i współtwórcą zespołu – a potem jego przedwczesnej śmierci w 1992 roku, Elżbieta Dmoch zniknęła z życia publicznego. Porzuciła scenę, nie udzielała wywiadów, unikała mediów. Osiadła samotnie w skromnym mieszkaniu na warszawskiej Saskiej Kępie. Dla wielu fanów była to strata nie do przepracowania, a jej nieobecność na muzycznej scenie pozostawiła pustkę.
Z czasem wyszło na jaw, że artystka boryka się nie tylko z emocjonalnymi bliznami, ale i z poważnymi problemami materialnymi. Przez lata nie pobierała tantiem za swoje utwory, odrzucała pomoc, zamknęła się w swoim świecie. Czas płynął, a jej sytuacja stawała się coraz trudniejsza. Brak podstawowych sprzętów w mieszkaniu – takich jak szafa czy wanna – mówi więcej o stanie rzeczy niż niejedna relacja dziennikarska.
Nowy rozdział dzięki fundacji i fanom
Nadzieja pojawiła się w najmniej spodziewanym momencie. Dzięki wsparciu Polskiej Fundacji Muzycznej życie Elżbiety Dmoch zaczyna się powoli zmieniać. To właśnie prezes fundacji, Piotr Kopeć, postanowił zająć się uporządkowaniem jej spraw prawnych – tych najbardziej zawiłych, związanych z prawami autorskimi i wykonawczymi.
To bardzo skomplikowane sprawy prawne i sama nie dałaby sobie rady. Ale w końcu udało się uporządkować całą dokumentację związaną z obrotem prawami wykonawczymi. Mam nadzieję, że dzięki temu pani Ela każdego roku dostanie kilka dodatkowych emerytur – powiedział „Faktowi” Piotr Kopeć.
Dzięki tej interwencji, artystka zaczęła otrzymywać zaległe wynagrodzenia za swoją twórczość – należne jej tantiemy za dziesiątki utworów, które przez lata rozbrzmiewały w radiu, telewizji i serwisach streamingowych. To pierwszy krok do odzyskania stabilizacji.
Nowe źródła dochodu i małe marzenia
Nieoczekiwanie, kolejne dobre wieści nadeszły z branży filmowej. Jeden z nadchodzących seriali ma wykorzystać utwór zespołu 2 plus 1 – co oznacza nie tylko emocjonalny powrót muzyki Dmoch do szerokiej publiczności, ale też konkretne, finansowe wsparcie dla samej wokalistki.
Ale potrzeby są nadal prozaiczne i dotkliwie realne. Elżbieta Dmoch wciąż mieszka w warunkach, które trudno uznać za godne legendy polskiej piosenki. Brakuje jej podstawowych elementów wyposażenia – takich jak szafa czy wanna. Marzy też o specjalistycznym sprzęcie, który pomógłby jej w leczeniu bolącego kręgosłupa. To potrzeby, które nie mieszczą się w haśle „powrót na salony”, ale w pełni oddają rzeczywistość, w jakiej żyje dziś artystka.
Pamięć, która ma moc zmieniać rzeczywistość
Historia Elżbiety Dmoch to opowieść o cenie sławy, o samotności i o tym, jak kruche bywa życie po zejściu ze sceny. Ale to również historia o oddaniu – fanów, którzy nie zapomnieli, i ludzi, którzy wierzą, że nawet po latach można wrócić do godnego życia. O tym, że solidarność i pamięć mają realną moc.
Dziś Elżbieta Dmoch nie jest już sama. Ale droga do pełnej stabilizacji wciąż trwa.