Kolberger odszedł z tego świata 7 stycznia 2011 roku w wieku 60 lat. Jak wyglądały ostatnie chwile życia znanego aktora? Z jakich ról był znany?
Krzysztof Kolberger był jednym z najwybitniejszych aktorów i reżyserów teatralnych swojego pokolenia. Publiczność podziwiała nie tylko jego talent, ale także niezwykłą siłę ducha, kiedy przez ostatnie lata życia zmagał się z chorobą nowotworową. Pomimo przeciwności losu do końca życia emanował spokojem.
Kim był Krzysztof Kolberger?
Kolberger zagrał wiele wybitnych roli, które na zawsze wpisały się w historię polskiej kinematografii, m.in. w „Kontraktcie” Krzysztofa Zanussiego czy „Panie Tadeuszu” Andrzeja Wajdy oraz ”Kuchni polskiej”, „Epitafium dla Barbary Radziwiłłówny”, „Najdłuższej wojnie nowoczesnej Europy”, „Katyniu”, „Sforze” czy „Ekstradycji”. Na scenie teatralnej grał w dziełach Szekspira, Wyspiańskiego i Mickiewicza. Za swoje zasługi dla kultury został odznaczony m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski oraz Złotym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”.
Walczył z chorobą aż do końca
Chociaż przez dużą część swojego życia zmagał się z chorobą nowotworową, nigdy nie rezygnował z pracy artystycznej. W jednym z wywiadów mówił, że praca jest dla niego lekarstwem. Mimo intensywnego leczenia znajdował siłę na reżyserię i występy teatralne.
Pierwsze problemy zdrowotne pojawiły się w 1996 roku, kiedy zdiagnozowano u niego zaawansowanego raka nerki. Operacje, wyniszczające terapie i kolejne diagnozy – w tym przerzuty na wątrobę – nie złamały jednak jego ducha. Nawet w szpitalu, tuż po operacjach, przygotowywał się do pracy nad sztukami teatralnymi.
– Po operacji Krzysztof wyobrażał sobie, że wróci do formy tak szybko jak przed 15 laty. Nie do końca wiedział, że powinien się przygotować na inną jakość życia – mówiła Zofia Czernicka. – W połowie maja wyjednał sobie u lekarzy przepustkę na występ. Został tam zawieziony karetką, bo upłynęło ledwie kilka dni od operacji. Zaprosił lekarzy, pielęgniarki, cały zespół. Ale po występie oznajmił im, że już nie wraca na Szaserów. Tak to powiedział, że ulegli. A kiedy na pożegnanie z oddziałem rozdawał wszystkim swoje zdjęcie z dedykacją, jedno zostało i podarował je mnie. Pod dedykacją dopisał: „No i po… chorobie!!!”.
Do ostatnich chwil występował na deskach Teatru Narodowego w „Wiele hałasu o nic” Szekspira.