Krystyna Janda szczerze wypowiedziała się w programie TVP o swojej obecnej sytuacji. Nie jest zadowlona jak traktują ją pracodawcy.
Po ośmiu latach Janda pojawiła się w stacji Telewizji Polskiej. Wzięła udział w reaktywowanej edycji programu „100 pytań do…”. W nadchodzącym sezonie na antenie TVP1 pojawią się premierowe spektakle Teatru Telewizji, w tym monodram samej Krystyny Jandy „Zapiski z wygnania”, który zostanie wyemitowany 6 maja.
Same złe charaktery
W programie rozżalona wypowiedziała się na temat propozycji postaci jakie dostaje ostatnio do zagrania. Według niej młodzi reżyserowie nie oferują jej odpowiednich angaży.
– Dostaję propozycje albo matki narkomana, albo złodzieja, albo bandyty, albo jakiegoś kogoś. Nie ma filmów o inteligencji, a ja jestem inteligentką na ekranie. K***a i złodziej! – mówiła wzburzona Janda.
Reżyserzy się jej boją?
Gwiazda wyznała również, że jej ostatni udany film to „Słodki koniec dnia” z 2019 roku w reżyserii Jacka Borcucha. Zagrała w nim rolę poetki, laureatki Nagrody Nobla, co idealnie pasowało według niej do jej zawodowego profilu. Niemniej jednak, mimo tego sukcesu, wiele reżyserów trzyma się z daleka od współpracy z nią, bo podobno boją się aktorki.
– Oni mówią, że się mnie boją, ale to nieprawda, bo ja jestem akurat osobą do współpracy idealną. Przecież nie jestem kretynką. Kurczę, jak mówi, co chce, to ja mu to zrobię – powiedziała w programie.
Niespełnione oczekiwania
Aktorka odczuwa rozczarowanie z powodu roli, jakie jej proponują. Twierdzi, że obecni reżyserzy zaniedbują tematykę inteligencji w swoich projektach, a propozycje, jakie otrzymuje, nie spełniają jej oczekiwań. Skarży się na brak zainteresowania swoją osobą oraz brak ofert, które odpowiadałyby jej talentowi i doświadczeniu.
Janda podkreśliła w programie „100 pytań do…” swoją gotowość do współpracy, jednak zaznacza, że nie otrzymuje satysfakcjonujących propozycji. Jej frustracja bierze się z braku zrozumienia ze strony młodych reżyserów oraz ignorowania jej potencjału artystycznego.