Choć od tamtego momentu minęły lata, emocje są wciąż żywe. Decyzja, którą podjęła Izabela Trojanowska miała z pozoru prosty powód — ale prawdziwa motywacja wyszła na jaw dopiero niedawno. I wciąż nie daje jej spokoju…
Przez wiele lat Izabela Trojanowska żyła z dala od blasku fleszy i show-biznesu. Wraz z mężem i córką osiedliła się w Berlinie, gdzie prowadziła własną restaurację ciesząc się spokojem i anonimowością. Jednak muzyka i scena wciąż w niej żyły. To dzięki Romualdowi Lipko kompozytorowi jej największych hitów ponownie pojawiła się w Polsce. To właśnie on w 1994 roku namówił ją do powrotu otwierając drzwi do nowego etapu kariery, który kilka lat później zaowocował m.in. kultową rolą w „Klanie”.
-„Postanowiliśmy uczcić 20-lecie Budki Suflera. Wymyśliłem, żeby zaprosić Izę” – potwierdził Lipko w rozmowie z autorem książki „Trojanowska”.
Wielka wyprawa
Izabela Trojanowska wspomina, że kiedy Romuald Lipko odwiedził ją w Berlinie i zaproponował powrót na scenę z Budką Suflera miała spore wątpliwości. Choć łączyła ich muzyczna historia pełna sukcesówartystka nie była pewna, czy publiczność wciąż o niej pamięta. Przyznaje, że wahała się, bo obawiała się chłodnego przyjęcia. Żartuje nawet, że miała przed oczami wizję… lecących w jej stronę pomidorów.
-„Zwyciężyła jednak chęć powrotu na scenę. Jeśli ktoś raz złapał tego bakcyla, już się go nie pozbędzie. Widocznie gdzieś we mnie smacznie spał i podczas rozmowy z Romkiem nagle ożył” – wspominała w wywiadzie-rzece.
O pobycie na antypodach Izabela Trojanowska do dziś mówi, że był cudowny i pełen niesamowitych wrażeń.
-„W Australii pierwszy raz widziałam diabła tasmańskiego, wyjątkowo przedziwne i brzydkie zwierzę. Udało mi się też potrzymać na rękach misia koalę” – powiedziała niedawno Leszkowi Gnoińskiemu.
Miłość w Perth
Z całego australijskiego tournée to właśnie Perth zajmuje w sercu Izabeli Trojanowskiej szczególne miejsce. Malownicze miasto nad Oceanem Indyjskim otulone wzgórzami Darling urzekło ją nie tylko krajobrazem, ale przede wszystkim ludźmi. Po jednym z koncertów została zaproszona przez lokalną Polonię na domowy obiad: ciepło, życzliwość i gościnność tych ludzi na długo zapadły jej w pamięć. Jakby tego było mało Perth pojawił się także… ktoś, kto wyraźnie chciał zawalczyć o jej serce.
-„Adorował mnie poławiacz krabów i pereł. Nie miał palca u ręki. Mówił, że to efekt spotkania z rekinem, twierdził, że czuje się szczęściarzem, bo stracił tylko palec, a nie życie” – opowiadała na kartach swej książki.
Izabela Trojanowska nie kryje, że marzy o ponownym odwiedzeniu antypodów i być może sprawi sobie na 70. urodziny prezent w postaci biletów lotniczych do Perth.
-„Mam zaproszenie na dwa lub trzy koncerty w Perth. Przy okazji mogłabym tam porządnie odpocząć” – wyznała w najnowszym wywiadzie.

Męska strona Izabeli Trojanowskiej. „Czuję się bardziej facetem”