Izabela Trojanowska jest żywą legendą polskiej muzyki. Gwiazda słynnie ze swojego silnego charakteru i indywidualizmu. W wywiadzie dla Złotej Sceny zdradziła, że „czuje się bardziej facetem”. Co dokładnie miała na myśli artystka?
David Bowie plus Trojanowska
Piosenkarka fascynuje się męskimi artystami, którzy łamali schematy i wszelkie konwencje. W swojej twórczości i życiu zawsze dąży do niezależności i unika stereotypów.
– Ja zawsze marzyłam, żeby być Davidem Bowie albo Brianem Ferry, ale na to nakładając swoje cechy, swoją kobiecość, i wtedy wychodzi taka Trojanowska – mówiła artystka, podkreślając swój unikalny styl.
Jakich kobiet nie lubi piosenkarka?
Trojanowska nie utożsamia się ze stereotypowym obrazem delikatnej i bezradnej kobiety. W serialu „Klan” wciela się w wyrazistą postać Moniki Ross, która na początku była czarnym charakterem. Na przestrzeni 25 lat bohaterka grana przez piosenkarkę przeszła przemianę i aktualnie jest kochającą mamą i szczęśliwą żoną.
– Nie lubię, jak kobiety leją się tak przez ręce i są takie bezradne. Oczywiście, mogę takie zagrać i gram często, ale podoba mi się właśnie charakter, który przeprowadza swoje wcześniej przemyślane sprawy do końca – podkreśla.
„Czuję się bardziej facetem”
Trojanowska od zawsze czerpała inspirację z muzyki rockowej i punkowej. Co ciekawe, artystka była porównywana do piosenkarki „Blondie”, co bardzo ją frustrowało. Zawsze dążyła do tego, by być sobą i kreować własny, niepowtarzalny wizerunek, który odzwierciedlał jej osobowość.
– Bardzo lubiłam punk rocka, właśnie Ninę Hagen, która łączyła klasykę z hard rockiem. Żeby to robić, trzeba mieć rzeczywiście ustawiony głos, i ja to robiłam – 10 lat pod rząd uczyłam się śpiewu – wspomina.
Wielokrotnie podkreślała, że mimo silnej osobowości i inspiracji męskimi artystami nie odrzuca swojej kobiecości.
– Wydaje mi się, że mam dużo cech kobiecych, ale czuję się bardziej facetem – mówiła dla Złotej Sceny.

