Ewa Kuklińska to gwiazda rewii i telewizji. Widzowie mogą ją pamiętać z takich produkcji jak „Nie lubię poniedziałku” czy „Lata dwudzieste… Lata trzydzieste…”.
Baletnica czy aktorka?
Ewa Kuklińska mając zaledwie 10 lat, została przyjęta do Szkoły Baletowej w Warszawie, a później kontynuowała naukę w prestiżowych szkołach we Francji – Le Académie International la Dance i Schola Cantorum w Paryżu. Szybko dołączyła do renomowanych grup tanecznych Naya-Naya i Sabat Małgorzaty Potockiej, a także występowała na deskach Teatru Wielkiego, spełniając swoje dziecięce marzenia. Dopiero później zdecydowała się na aktorską ścieżkę.
W 1971 roku zadebiutowała w komedii Tadeusza Chmielewskiego „Nie lubię poniedziałku”. Kolejne role przyszły szybko – widzowie mogli zobaczyć ją w filmach takich jak „Hallo Szpicbródka, czyli ostatni występ króla kasiarzy”, „Lata dwudzieste… lata trzydzieste…” oraz „Złoty pociąg”.
Równocześnie rozwijała swoją karierę wokalną. Koncertowała i występowała w teatrach oraz kabaretach. Nagrała cztery albumy, a jej ostatnia płyta „Chcę szaleć” ukazała się w 1996 roku. Doskonale sprawdzała się również jako prowadząca programy telewizyjne – zarówno w Polsce, jak i za granicą. Przez ponad dwie dekady była związana z warszawskim Teatrem Syrena, gdzie specjalnie dla niej teksty pisali wybitni autorzy, tacy jak Daniel Passent, Ryszard Marek Groński czy Michał Komar.

Miłosne rozczarowania
Pomimo sukcesów zawodowych jej życie prywatne było pełne trudnych doświadczeń. Pierwszy raz wyszła za mąż, mając zaledwie 20 lat. W Paryżu poznała mężczyznę, który skradł jej serce i skłonił do ślubu. Niestety, okazało się, że jej wybranek był już żonaty. Kiedy prawda wyszła na jaw, Ewa Kuklińska przeżyła ogromny wstrząs. Rozczarowanie doprowadziło ją do załamania nerwowego, a nawet próby samobójczej. Na szczęście została uratowana przez przyjaciółki i trafiła pod opiekę lekarzy.
Ten obywatel świata, zawojował mnie absolutnie. Ślub wzięliśmy w rodzinnej Szczawnicy. Pochłonięta rygorem teatralnego życia, nie zastanawiałam się nad tym, dlaczego nigdy nie zaprosił mnie do Paryża – mówiła po latach.
Kolejna relacja, choć trwała dekadę, również nie przyniosła jej szczęścia. Partner, z którym była związana, miał rodzinę i nigdy nie podjął decyzji o ostatecznym rozstaniu z żoną. Gdy w Polsce ogłoszono stan wojenny, postanowił wyjechać do Szwajcarii, co zakończyło ich związek.
Koszmar przemocowego małżeństwa
Kolejne małżeństwo również było pełne bólu. Jej drugi mąż, profesor ekonomii, okazał się agresywnym alkoholikiem. Przemoc, jakiej doświadczała, doprowadziła ją do kolejnego kryzysu. Po latach wspominała, że nawet w pracy nie mogła ukryć śladów pobicia.
Niechętnie opowiadam o rękoczynach. Na rejestrację programu telewizyjnego w katowickim Spodku przyjechałam z widocznymi śladami pobicia. Wyglądałam okropnie. Byłam zaszczuta. Wstydziłam się przed rodzicami, że wpuściłam do naszej rodziny strasznego człowieka – zwierzała się w książce „Twarze depresji”.
Związek z czarującym Holendrem, który miał być nowym początkiem, również nie spełnił jej oczekiwań. Mimo że wiedziała o jego problemach z alkoholem, chciała mu pomóc i wierzyła, że wspólne życie go odmieni. Niestety, na próżno. Po kilku latach podjęła decyzję o rozwodzie.
Romans z Tomaszem Stockingerem
Przez lata angażowała się w kolejne relacje, jednak nigdy więcej nie zdecydowała się na ślub. Najdłuższą i najbardziej skomplikowaną była jej dwunastoletnia znajomość z Tomaszem Stockingerem. Przez długi czas ukrywali swój romans, ponieważ aktor miał rodzinę i nie zamierzał dla niej jej porzucić. Kuklińska określała tę miłość jako „pokręconą” i po latach przyznała, że nie miała szans na szczęśliwe zakończenie.
Mężczyźni oszukiwali i wykorzystywali mnie. Cierpiałam, a potem znowu ufałam i znowu… – wyznała w jednym z wywiadów.
Co słychać u gwiazdy?
Mimo trudnych doświadczeń w życiu osobistym, Ewa Kuklińska nie poddaje się i wciąż pozostaje aktywna zawodowo. 26 grudnia obchodziła swoje 74. urodziny i nadal zachwyca świetną formą i energią. Regularnie występuje na scenie, między innymi w spektaklu „Klimakterium … i już” w Poznaniu.
