Wanda Kwietniewska występowała z Krzysztofem Krawczykiem. Co jej powiedział, gdy zaczynała karierę? Jakie zdanie zapadło jej w pamięć na całe życie?
Wanda Kwietniewska jest kolejnym gościem video-podcastu Anny Jurksztowicz „Legendy Show-biznesu”, który powstaje wspólnie ze Złotą Sceną. Piosenkarka w trwającej niespełna 1 godzinę rozmowie wspomina początki kariery, występy w Japonii, ale nie stroni też od rozmów na tematy prywatne. Jeden z wątków dotyczy Krzysztofa Krawczyka, którego wokalistka miała przyjemność poznać na samym początku swojej przygody z dużą sceną.
Wanda Kwietniewska o spotkaniu z Krzysztofem Krawczykiem
Zanim Kwietniewska trafiła do zespołu Wanda i Banda (wtedy Banda i Wanda) występowała z zespołem Vist. Grupa koncertowała regularnie, supportując Krzysztofa Krawczyka.
Ja nie zapomnę trasy koncertowej z Krzysztofem Krawczykiem, który grał dwie sztuki [dwa koncerty] dziennie w Sali Kongresowej. Nigdzie nie musieliśmy jeździć, bo ludzie byli dowożeni z całej Polski. My nigdzie nie musieliśmy jeździć. Słuchaj, to było wydarzenie. A to było tylko te dwa tygodnie, bo pozostałe dwa tygodnie z Krawczykiem jeździliśmy po całej Polsce, gdzie dalej się grało dwie sztuki dziennie w jakichś innych miastach – zaczęła swoją opowieść Wanda.
Twórczość Krawczyka nigdy nie leżała w kręgu zainteresowań Kwietniewskiej, ale mimo to, darzyła artystę ogromnym szacunkiem. Do dziś wspomina słowa, jakie od niego usłyszała, gdy była jeszcze na samym początku kariery. Po jednym ze wspólnych koncertów Krzysztof zawitał do garderoby jej zespołu i powiedział coś, co na zawsze zmieniło jej podejście do publiczności, która przychodzi na jej występy:
To w ogóle nie jest moja bajka ten artysta, ale zawsze go szanowałam. Kiedyś przyszedł do naszej garderoby i mówi: „Co tam dzieciaki? Zmęczeni jesteście?”, a my oczywiście do 5 rano w Grand Hotelu balanga. „Nie panie Krzysiu, my to już na chodzie od rana”. Zapytał, który koncert gramy w tym miesiącu, a ja, że 34. „No! To zapamiętajcie sobie jedną rzeczy. Że wy gracie 34., ale ludzie, którzy przyjdą dzisiaj na 17, będą tylko raz na tym koncercie. Oni nie mogą czuć tego, że wy gracie jakiś 34 raz”.
Słowa weterana sceny zrobiły na Wandzie piorunujące wrażenie:
I ja zrobiłam takie oczy, bo to jest to zdanie, które zapadło mi w pamięć na całe moje życie zawodowe. Nie ma zmiłuj się. Klient, który przychodzi na koncert, przychodzi tylko raz. Jego nie interesuje, co się wczoraj działo z twoim życiem. Czy byłaś chora, czy coś innego. Nie ma zmiłuj się. Widz jest najważniejszy. Przychodzi raz i musi dostać to, co najlepsze. Tak jakby nie było jutra. Po prostu. I tego dowiedziałam się od Krawca i za to jestem mu bardzo wdzięczna – zdradziła Kwietniewska.
Krzysztof sam stosował się do zasady, którą przekazał Wandzie:
On tak podchodził do pracy. On ciągnął dwie godziny tej sztuki, po 50 koncertów dziennie. To było na tamte czasy widowisko. Coś nieprawdopodobnego.
Rozmowa Anny Jurksztowicz z Wandą Kwietniewską do obejrzenia poniżej.

