Artur Barciś nie tylko gra, ale i edukuje. W naszym podcaście aktor podkreślił, że nie godzi się na bylejakość w języku. Otwarcie krytykuje tych, którzy „masakrują” polszczyznę – od polityków po dziennikarzy.
Walka o piękno języka
W rozmowie z Anną Jurksztowicz w podcaście „Legendy Showbiznesu” opowiedział, dlaczego uważa walkę o czysty język za obowiązek – niemal patriotyczny.
To jest pewnego rodzaju patriotyzm. Dbać o czystość języka – mówi bez wahania aktor. Jego zdaniem, coraz więcej ludzi – także ci, którzy powinni świecić przykładem – mówi w sposób niechlujny i kaleczy piękno polszczyzny.
Końcówka „om” zamiast „ą”? „To prostackie!”
Barciś szczególnie boleśnie reaguje na popularne zjawisko zamiany głoski „ą” na „om”. Jego zdaniem to wpływ mody, lenistwa i chęci uproszczenia mowy, a jednocześnie efekt braku językowej edukacji.
To się niestety bardzo rozpowszechniło. I to nawet wśród dziennikarzy! – zauważa z niepokojem.
Nie szczędzi słów krytyki także wobec polityków. Wskazuje na przykład Jarosława Kaczyńskiego, który powiedział kiedyś „tą ojczyzną” zamiast poprawnego „tę ojczyznę”.
Zwalczam tę końcówkę, a nie „tą końcówkę”! Psujemy po prostu nasz piękny język – zaznacza z pasją.
Dawniej była karta mikrofonu, dziś każdy może mówić
Zdaniem aktora winna jest też rewolucja medialna. Kiedyś, żeby mówić do mikrofonu, trzeba było zdać egzamin i zdobyć tzw. kartę mikrofonową. Dziś dostęp do mediów jest powszechny, a to – według Barcisia – doprowadziło do obniżenia standardów językowych.
Ta dostępność, że każdy może teraz robić audycję, powoduje, że nie ma już kontroli. Kiedyś trzeba było się czegoś nauczyć, zanim mówiło się do mikrofonu – wspomina.
Dodaje też, że nawet megafony uliczne w Warszawie nadawały poprawną polszczyznę, a dziś często słyszy się bylejakość nawet w telewizji.
Nauczyciel z powołania
Barciś przyznaje, że ma „wrodzoną potrzebę nauczania pięknego języka”, co jego rozmówczyni, Anna Jurksztowicz, bardzo ceni. Dla wielu widzów znany jest jako sympatyczny aktor komediowy, ale w tym temacie nie ma u niego miejsca na żarty.
Ja się tym przejmuję, bo mnie to boli. I będę o tym mówił, dopóki ktoś będzie chciał słuchać – deklaruje.