Artystka gra na polskiej scenie i w produkcjach telewizyjnych od ponad 60 lat. Do dziś jest aktywna zawodowo. Po napadzie w windzie przemyślała sobie pewne sprawy.
Maja Komorowska to przed wszystkich „muza Zanussiego”, u którego zagrała w filmach: „Góry o zmierzchu”, „Życie rodzinne”, „Bilans kwartalny”, „Spirala” i „Cwał”. Wcieliła się w postacią Rachelki z „Wesela” Andrzeja Wajdy raz żony profesora w filmie „Katyń” i wystąpiła w „Pannach z Wilka”. U Krzysztofa Kieślowskiego pojawiła się „Dwoje na huśtawce”, a potem w „Dekalogu – Pierwsze przykazanie”. Ostatnio była w filmie „Kajtek Czarodziej”. Nie opuszcza natomiast teatru.

Pomyślałam, że to koniec
Ostatnio 87-letnia gwiazda wystąpiła u Mariusza Szczygła w programie „Rozmowy (nie)wygodne”. Opowiedziała o tym, jak przeżyła napad w windzie.
– Wtedy całe życie stanęło mi przed oczami, ale głównie nie to, co zrobiłam dobrego, ale to, co było niedobre. Poczułam, że jeżeli będę żyła, to będę porządkować nie tylko bałagan w szafie. Od tego momentu staram się porządkować, ale to nie zawsze się udaje – podkreśliła.
Dalej powiedziała artystka:
Pomyślałam, że to koniec. Nikogo nie przeproszę, nikomu nie podziękuję, już nic nie można zrobić. Stąd się wzięło u mnie, żeby nie zmarnować dnia i każdy z nich miał jakiś sens – wyznała.
Dzieciństwo w Komorowie
Wspominała też szczęśliwy czas dzieciństwa, jaki spędziła w Komorowie.
– Jako dziewczynka czy dziecko, byłam zajęta, najpierw chodzeniem po drzewach w Komorowie, zabawą lalkami, które musiałam wszystkie nakarmić zanim pójdę spać. Moja mama mówiła, że to było bardzo trudne, bo układałam koło siebie lalki i byłam przejęta, że wszystkie muszą być nakarmione – opowiadała aktorka.
