W świecie show-biznesu łatwo o spięcia — trudniej o pojednanie. Jednak historia relacji dwóch ikon polskiej sceny muzycznej — Kayah i Justyny Steczkowskiej — pokazuje, że mimo różnic i medialnych zawirowań, szacunek i klasa potrafią zwyciężyć nad osobistymi urazami.
Zapomniany konflikt, który podzielił fanów
Choć dziś mało kto o tym pamięta, w 2020 roku Kayah i Justyna Steczkowska znalazły się w centrum medialnego zamieszania. Obie wokalistki zaczynały swoje kariery niemal równolegle w latach 90., często spotykały się na festiwalach i wydarzeniach branżowych. Na scenie panowała między nimi pozorna sympatia, jednak kulisy nie zawsze były tak gładkie, jak mogło się wydawać.
Iskrą zapalną stała się dotacja w wysokości 90 tysięcy złotych, którą Steczkowska otrzymała od Narodowego Centrum Kultury na organizację koncertu. W czasach, gdy wielu artystów zmagało się z pandemicznym kryzysem, temat publicznego finansowania kultury wzbudzał silne emocje. Kayah nie kryła swojego rozczarowania:
— Jakbyście grali na wiecach Kaczyńskiego, jak ona, to też byście dostali, proste — stwierdziła ostro.
To zdanie szybko rozeszło się po mediach i wywołało lawinę komentarzy. Wielu uznało je za niepotrzebnie uszczypliwe, inni bronili Kayah, wskazując na potrzebę transparentności w przyznawaniu środków publicznych. Jednak najważniejszy głos należał do samej Steczkowskiej.
Steczkowska odpowiada: „Nie mogę decydować o dotacjach”
W obliczu publicznej krytyki Justyna Steczkowska nie pozostała bierna. W odpowiedzi wystosowała komentarz, który miał za zadanie wyjaśnić sytuację i obronić jej dobre imię:
— Udało mi się wreszcie dodzwonić do NCK i zapytać, jaka jest możliwość przekazania dotacji Tobie i Twojej firmie. Niestety, nie ma takiej możliwości, żebym ja zdecydowała o tym, kto dostaje dotację, więc dotacja nie może trafić do Ciebie.
Choć odpowiedź miała charakter formalny, dało się wyczuć nutę emocji. Fani byli podzieleni, a media podgrzewały atmosferę, spekulując, czy artystki kiedykolwiek zakopią topór wojenny.
Czas goi rany, a scena jednoczy
Mimo że tamte wydarzenia wydawały się definitywnie zamknąć drzwi do jakiejkolwiek współpracy między wokalistkami, los potrafi pisać własne scenariusze. W 2025 roku Justyna Steczkowska stanęła przed ogromnym wyzwaniem — reprezentowała Polskę na Eurowizji w Bazylei. I właśnie wtedy wydarzyło się coś, czego nikt się nie spodziewał.
Na jednym z koncertów plenerowych Kayah ze sceny postanowiła publicznie nawiązać do występu Steczkowskiej. Jej słowa nie pozostawiały wątpliwości:
— Szczerze? Chyba czas być jednością. A niech wygra, no! Jest bardzo pracowita — bardziej niż ja — powiedziała ze śmiechem, pokazując, że przeszłość nie musi przesłaniać tego, co tu i teraz.
„Kayah to ja mam na imię!” — żart i uznanie
Ale to nie koniec. W rozmowie z radiem Eska, Kayah jeszcze raz wróciła do tematu występu Justyny, pokazując nie tylko dystans do siebie, ale i ogromne uznanie dla determinacji byłej rywalki:
— Ja to się nawet śmieję, że dlaczego Justyna śpiewa, że ma na imię Kayah. Kayah to ja mam na imię! Powiem szczerze, że fascynująca jest dla mnie determinacja Justyny, jej przygotowanie fizyczno-ruchowo-wokalne. Wszystko można o Justynie powiedzieć, ale na pewno nie to, że nie jest osobą pracowitą i nie podąża za marzeniami. Wielkie brawa dla niej. Wszyscy powinniśmy jej kibicować. Szkoda, że nie można głosować na nią z Polski, ale wierzę w to, że świat doceni jej kunszt i urodę — podkreśliła.
Jak już wiemy, Justyna na Eurowizji 2025 zajęła 14. miejsce. Gdyby o wyniku decydowały tylko SMS-y od widzów, Polska byłaby siódma.
Gest, który poruszył fanów
W czasach, gdy konflikty w show-biznesie często są wykorzystywane jako paliwo dla klików i zasięgów, gest Kayah był wyjątkowy. Nie tylko ocieplił wizerunek obu artystek, ale też pokazał, że w świecie muzyki jest miejsce na solidarność, dojrzałość i wzajemne wsparcie.
Fani obu gwiazd nie kryli wzruszenia. W sieci nie brakowało komentarzy w stylu: „To się nazywa klasa”, „Szczere słowa od serca”, „Cudownie byłoby zobaczyć je kiedyś razem na scenie”.
Czy to zapowiedź nowego rozdziału? Czas pokaże. Jedno jest pewne — muzyka ma moc łączenia ludzi, nawet tych, których dzieliła przeszłość.