Choć jej nazwisko znają miliony, niewielu wiedziało, co kryje się za uśmiechem scenicznej ikony. Dopiero teraz odsłania kulisy najbardziej intymnej relacji w swoim życiu. Tej, która ukształtowała ją jako kobietę i artystkę.
Halina Frąckowiak to nie tylko legenda polskiej muzyki, ale także kobieta o niezwykle bogatym wnętrzu i głębokim poczuciu wartości rodzinnych. Choć przez lata dzieliła się ze światem swoją twórczością, to o tej jednej historii milczała długo.
Dziś wraca pamięcią do osoby, bez której jej życie potoczyłoby się zupełnie inaczej.
Tata, którego zabrakło
Choć ojciec Haliny Frąckowiak opuścił rodzinę, gdy była dzieckiem, nie znaczy to, że przestał dla niej istnieć. Zapewniał ją, że ją kocha i że kiedyś wyjaśni powody swojego odejścia. Nigdy jednak tego nie zrobił.
„Mój tato odszedł, ale nie czułam braku miłości. Wiedziałam, że jestem córeczką kochaną przez oboje rodziców. Rodzina to jest coś bardzo, bardzo ważnego. Czasami młodym się wydaje, że już kończą studia, mogą samodzielnie iść w życie, ale tak naprawdę miłość rodzinna to jest nasza siła, ogromna siła” – wyznała cytowana przez „Dobry tydzień”.
Po latach pojawił się nieoczekiwanie – na pogrzebie jej matki, przygarbiony, zapłakany. Halina wspomina tamten moment jako pełen emocji, ale nie żalu.
– „To było życie dorosłych ludzi, tatuś miał swoje powody, dla których nas opuścił. Mówił: 'dorośniesz, ja ci to wszystko wytłumaczę’. Nigdy mi nie wytłumaczył. Mama zmarła wcześniej, tata przyjechał na jej pogrzeb. Starszy, przygarbiony pan. Płakał jak dziecko. Jednak nigdy nie miałam deficytu miłości, tylko obecności. Zawsze czułam się kochana, nie tylko przez mamę, przez tatę też. Myślę, że gdyby tatuś był z nami na co dzień, pokazałby mi, jak dziewczynka może być silna. A przecież jestem silna” – mówiła przejmująco w wywiadzie dla „Vivy!”.
Zawsze wiedziała, że ojca jej brakowało, ale nigdy nie czuła się przez niego niekochana.
Matka – kobieta silna i mądra
To matka była dla Haliny skałą. Tworzyła dom, w którym panowała czułość, bliskość i wzajemny szacunek. Centralnym miejscem w ich mieszkaniu był duży stół, był to symbol rodzinnych rozmów, wspólnych posiłków i codziennej obecności.
-„Miałam bardzo silną mamę. Była cudowna: dobra, prostolinijna, naturalna, kochająca. To ona dawała nam ciepło. W domu najważniejszy był ogromny stół. To mi pozostało. Nie chodzi o jedzenie, tylko o spotkania rodzinne: imieniny, urodziny, święta, każda okazja jest dobra, żeby razem spędzić parę chwil. Rano wstaję, patrzę do lustra i widzę, że staję się coraz bardziej podobna do mamy. Mówię: 'Dzień dobry, mamusiu’. To jest moje powitanie dnia” – mówiła Frąckowiak na łamach „Vivy!”.
Halina podkreśla, że z wiekiem coraz bardziej przypomina swoją mamę, zarówno z wyglądu, jak i charakteru. Codziennie rano wita ją w lustrze słowami: „Dzień dobry, mamusiu”.
-„Mama również pięknie śpiewała. Kiedy sama śpiewam, czasami słyszę jej głos. Na pewno po niej mam pokorę. I ogromną pogodę ducha. Kiedy urodził się mój syn, mama przeprowadziła się do nas. Była przy nim, gdy ja wyjeżdżałam na koncerty. Była cudowną babcią” – wspomniała gwiazda w jednym z wywiadów.
