Daniel Olbrychski trzykrotnie zagrał w filmach nominowanych do Oscara. Choć miał szansę uczestniczyć w ceremonii już przy okazji „Ziemi obiecanej”, zrezygnował z wyjazdu. „Bezczelnie powiedziałem, że jeszcze będę miał parę okazji” – wspomina z humorem.
Oddał bilet na Oscary Wojciechowi Pszoniakowi
Daniel Olbrychski z rozbrajającą szczerością opowiedział o tym, jak zrezygnował z uczestnictwa w gali Oscarowej, kiedy „Ziemia obiecana” Andrzeja Wajdy została nominowana w kategorii najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Choć jako jeden z głównych aktorów miał zagwarantowane miejsce na widowni, podjął zaskakującą decyzję.
Bezczelnie powiedziałem, że nie pojadę, bo ja jeszcze będę miał parę okazji – relacjonował.
Swoje miejsce oddał Wojciechowi Pszoniakowi, argumentując, że to właśnie jemu „się należy” obecność na gali za wybitną kreację w tym filmie.
Wspomnienia Olbrychskiego z pierwszej gali Oscarowej
Kilka lat później Daniel Olbrychski pojawił się w końcu na oscarowej gali. Pierwsze wrażenie? Niezatarte.
Siedzę w tłumie, legendarne miejsce, legendarne osoby wręczają te Oskary – wspominał z zachwytem.
Jedna z anegdot, która szczególnie zapadła mu w pamięć, dotyczy Franka Sinatry. Kiedy ten wyszedł na scenę, by wręczyć nagrodę, widownia nie zareagowała. Sinatra błyskotliwie skwitował to słowami:
Thank you, dziękuję. Możecie państwo już usiąść – po czym publiczność – z opóźnieniem – zareagowała owacją.
Jak rozpoznać, kto wygra Oscara? Olbrychski zna sposób
Aktor wrócił na ceremonię Oscarów przy okazji podwójnej nominacji filmów z jego udziałem: „Panien z Wilka” i „Blaszanego bębenka”. Wtedy też zauważył ciekawą zależność – można domyślić się zwycięzcy, obserwując… rozmieszczenie gości.
Jeśli by wywołali „Panny z Wilka”, to zanim byśmy doszli na scenę, upłynęłaby minuta. A to jest transmisja na cały świat – nie może tyle trwać – mówił dla Złotej Sceny.
Olbrychski zauważył, że laureaci siedzą zawsze w pobliżu sceny, jak Volker Schlöndorff, reżyser „Blaszanego bębenka”, który rzeczywiście wygrał i mógł w sekundę znaleźć się na scenie.
Nikt nie wie, kto dostanie Oscara, poza osobą, która rozsadza ludzi – podsumował z nutą ironii.