Artur Barciś zdradził w video-podcaście „Legendy Show-biznesu” czym się zajmuje w wolnym czasie. Aktor bardzo poważnie traktuje oglądanie chociażby meczów piłki nożnej.
Artur Barciś jest uznawany za jednego z najbardziej wszechstronnych polskich aktorów. Doskonale odnajduje się zarówno w rolach komediowych, jak i dramatycznych. Widzowie pokochali aktora za jego role w „Miodowych latach”, „Ranczu”, a także w filmach takich jak „Znachor” czy „Pułkownik Kwiatkowski”. W przerwach między występami aktor oddaje się swoim pasjom – literaturze, sportowi, opiece nad ogrodem czy grzybobraniu. Te różnorodne zajęcia pozwalają mu na chwilę relaksu i oderwania od pracy.
Sportowe emocje
Artur Barciś jest zagorzałym kibicem sportowym. Jak sam przyznał w rozmowie z Anną Jurksztowicz, emocje towarzyszące oglądaniu meczów są dla niego wyjątkowe, ponieważ w tym czasie może być całkowicie sobą.
– To są te emocje, które są naturalne, instynktowne. Większość emocji, które mi towarzyszy to są emocje, które gram. Wywołuje je w sobie, ale je kontroluje, a te emocje, które się ze mnie wylewają podczas oglądaniu meczu są naturalne. Ja wtedy wybucham albo używam brzydkich wyrazów. Kocham te emocje, bo to jest coś wspaniałego, kiedy człowiek jest całkowicie sobą – wyznał Barciś.
Zdarza się jednak, że zawodowe obowiązki kolidują z transmisjami sportowymi. Jednak aktor i na to znalazł sposób.
– Największy problem polega na tym, że wydarzenia sportowe zazwyczaj są kiedy ja jestem na scenie. Frajda jest wtedy kiedy się nie zna wyniku, więc koledzy w garderobie wiedzą, że nie można mi zdradzić wyniku, ja potem jadę do domu, bo tam mam nagrany albo zapisany w chmurze mecz i odpalam go jak na żywo – opowiadał dla Złotej Sceny.
Co ciekawe, aktor czasami zmienia trasę powrotu do domu, aby uniknąć widoku kibiców wychodzących ze stadionu.
– Zdarza się, jeżeli gra polska reprezentacja, że ja specjalnie jadę do domu, dookoła Warszawy niż drogą jak zwykle przy stadionie narodowym. Wtedy już ludzie wychodzą z meczu i ja widzę czy się cieszą czy są smutni, więc jadę tak żeby ich nie zobaczyć – śmiał się Barciś w rozmowie z Anną Jurksztowicz.
Co można znaleźć w tajemniczym ogrodzie Artura Barcisia?
Choć w tym roku aktor nie był w lesie na grzybach, może pochwalić się pokaźnymi zbiorami. Wszystko dzięki jego wyjątkowemu ogrodowi, który jest dziełem żony, Beaty.
– Ogród to jest dzieło mojej żony. Miała pradziadków, którzy byli ogrodnikami. Jeden zakładał park Traugutta w Warszawie, a drugi pradziadek był ogrodnikiem u Franciszka. Ona ma to we krwi.
Ogród aktora obfituje nie tylko w kwiaty, ale i w grzyby. Tradycją stały się niecierpki, które Barciś sadzi każdego roku.
– Mój ogród to jest szaleństwo. Ja ani razu nie byłem na grzybach, a mam pełną szufladę zamrożonych grzybów, które są z mojego ogrodu. Nie tylko maślaki, ale i kozaki, prawdziwki. Z roku na rok jest ich coraz więcej! Ten ogród jest tajemniczy.
Historia miłości
Artur Barciś poznał swoją żonę na początku lat 80. podczas pracy na planie filmu „Pan na Żuławach”. On był aktorem, a ona pracowała jako asystentka montażystki. W trakcie zdjęć doszło do nietypowej sytuacji – aktora zakwaterowano 10 kilometrów od reszty ekipy w niezbyt nieprzyjemnym miejscu. Zdecydował się interweniować u drugiej reżyserki, aby poprawić swoje warunki noclegowe. W wyniku tej rozmowy wybrał łóżko, które okazało się zajęte przez… Beatę, jego przyszłą żonę. Jak żartował w jednym z wywiadów dla „Vivy”, jego żona do dziś nie wybaczyła mu tej „zamiany”.
Aktor zakochał się od pierwszego wejrzenia i od razu się oświadczył. W 1986 roku para wzięła ślub, a trzy lata później na świecie pojawił się ich syn, Franciszek. Oboje od ponad 35 lat tworzą zgrane małżeństwo, żyjąc z dala od zgiełku miasta i medialnych skandali. Zamieszkali w warszawskiej Choszczówce.
Żona aktora, Beata, dba o domowy budżet i zawsze wspiera męża. Oboje nie tylko się kochają, ale i lubią, co, jak podkreśla Artur Barciś, jest podstawą sukcesu ich małżeństwa. W 2017 roku zostali dziadkami. Syn Franciszek powitał na świecie małego Gustawa, który szybko stał się oczkiem w głowie całej rodziny. Na pamiątkę chrztu wnuka aktor własnoręcznie namalował obraz.