Jak Magdalena Waligórska spędza święta? „Czasami na stole pojawiały się parówki i kinderki”

Anna Markiewicz
3 min przeczytany

Nie musi mieć perfekcyjnie wysprzątanego dom czy ulepione przez siebie pierogi. Najważniejsza dla aktorki jest dobra atmosfera przy stole wigilijnym.

Magdalena Waligórska z mężem Mateuszem realizują ważną zasadę w czasie świąt Bożego Narodzenia. Najpierw jedzą kolację wigilijną w swoim gronie z dwójką dzieci. Potem odwiedzają bliskich. Oczywiście wcześniej muszą być prezenty dla synka i córki.

– Wymyślamy im różne historie. Jednego roku wysyłam ich z Mateuszem na dwór, żeby szukali świętego Mikołaja. Gdy wracają mówię im, że już był i zostawił prezenty pod choinką. Innym razem mąż wychodzi z domu i wraca z wielkim worek tłumacząc, że święty Mikołaj się spieszył i jemu przekazał niespodzianki – śmieje się Magdalena Waligórska dla Złotej Sceny.

Magdalena Waligórska z córką Natalią/fot. Akpa

Fota przy choince każdego roku

Całą rodziną zachwalają sobie Warszawę, gdzie zawsze w czasie świąt mają gdzie pospacerować.

– Mamy taką tradycję, że co roku robimy zdjęcie pod choinką na Placu Zamkowym. Posiadamy już sporą galerię. Najpierw byłam sama z mężem, potem z Piotrusiem, a teraz z Natalią. W tym roku już wykonaliśmy fotografię- opowiada aktorka dla Złotej Sceny.

Magdalena Waligórska z rodziną/Instagram

Przez lata jako małżeństwo musieli się dogadywać odnośnie potraw na stole wigilijnym.

– Śmieszne było, bo każdy z nas ma inne przyzwyczajenia kulinarne. Mateusz upierał się, że jak barszcz, to musi być czerwony, ja z kolei wolę grzybowy. U nas w domu nigdy nie było pierogów, a mąż twierdzi, że jak nie zje tych z grzybami w wigilię, to będzie głodny. Zawsze natomiast musi być opłatek – opowiada Magdalena Waligórska.

Magdalena Waligórska z mężem Mateuszem Lisieckim/fot. ONS

Coś musiały zjeść

Aktorka zdradza, że jak pojawiły się dzieci różnie to bywało z potrawami na stole wigilijnym.

– One nie chciały spróbować  barszczu, pierogów czy karpia. Kończyło się na parówkach i kinderkach, bo coś musiały zjeść -opowiada aktorka dla Złotej Sceny.

Magdalena Waligórska nie jest fanką idealnie posprzątanego domu czy ugotowania wszystkich potraw.

– Ludzie się zażynają, żeby wszystko było idealne na święta. U nas też był taki pęd i tworzyła się nerwowa atmosfera i kłócimy się z mężem. Pamietam, że mały Piotruś odczuwał te napięcia między nami i się rozpłakał – wyznaje Magdalena Waligórska dla Złotej Sceny.

Nie musi być perfekcyjnie

Wtedy wspólnie z mężem powiedzieli sobie, że nie ma co tak gonić.

 – Może być jedna gałązka zamiast choinki, pierogi kupione w sklepie, brudne okna czy firanki , bo ważne jest, żeby wszyscy przy naszym stole byli w dobrych nastrojach. Jak to słyszałam: „Jezus przychodzi, a nie sanepid” – wyznaje aktorka.

Magdalena Waligórska występuje obecnie w serialu „M jak miłość” i spektaklu „Ślub doskonały”.

Magdalena Waligórska/fot. ONS

Udostępnij ten artykuł
Uwielbiam stare kino, ale i nowsze produkcje. Jestem na bieżąco z filmami. Wybieram te historyczne, wojenne, sensacyjne. Matka dwóch synów i trzech kotów. Odpoczywam przy gotowaniu i krótkich wypadach z dziećmi.
Napisz komenatrz