Nie musi mieć perfekcyjnie wysprzątanego dom czy ulepione przez siebie pierogi. Najważniejsza dla aktorki jest dobra atmosfera przy stole wigilijnym.
Magdalena Waligórska z mężem Mateuszem realizują ważną zasadę w czasie świąt Bożego Narodzenia. Najpierw jedzą kolację wigilijną w swoim gronie z dwójką dzieci. Potem odwiedzają bliskich. Oczywiście wcześniej muszą być prezenty dla synka i córki.
– Wymyślamy im różne historie. Jednego roku wysyłam ich z Mateuszem na dwór, żeby szukali świętego Mikołaja. Gdy wracają mówię im, że już był i zostawił prezenty pod choinką. Innym razem mąż wychodzi z domu i wraca z wielkim worek tłumacząc, że święty Mikołaj się spieszył i jemu przekazał niespodzianki – śmieje się Magdalena Waligórska dla Złotej Sceny.
Fota przy choince każdego roku
Całą rodziną zachwalają sobie Warszawę, gdzie zawsze w czasie świąt mają gdzie pospacerować.
– Mamy taką tradycję, że co roku robimy zdjęcie pod choinką na Placu Zamkowym. Posiadamy już sporą galerię. Najpierw byłam sama z mężem, potem z Piotrusiem, a teraz z Natalią. W tym roku już wykonaliśmy fotografię- opowiada aktorka dla Złotej Sceny.
Przez lata jako małżeństwo musieli się dogadywać odnośnie potraw na stole wigilijnym.
– Śmieszne było, bo każdy z nas ma inne przyzwyczajenia kulinarne. Mateusz upierał się, że jak barszcz, to musi być czerwony, ja z kolei wolę grzybowy. U nas w domu nigdy nie było pierogów, a mąż twierdzi, że jak nie zje tych z grzybami w wigilię, to będzie głodny. Zawsze natomiast musi być opłatek – opowiada Magdalena Waligórska.
Coś musiały zjeść
Aktorka zdradza, że jak pojawiły się dzieci różnie to bywało z potrawami na stole wigilijnym.
– One nie chciały spróbować barszczu, pierogów czy karpia. Kończyło się na parówkach i kinderkach, bo coś musiały zjeść -opowiada aktorka dla Złotej Sceny.
Magdalena Waligórska nie jest fanką idealnie posprzątanego domu czy ugotowania wszystkich potraw.
– Ludzie się zażynają, żeby wszystko było idealne na święta. U nas też był taki pęd i tworzyła się nerwowa atmosfera i kłócimy się z mężem. Pamietam, że mały Piotruś odczuwał te napięcia między nami i się rozpłakał – wyznaje Magdalena Waligórska dla Złotej Sceny.
Nie musi być perfekcyjnie
Wtedy wspólnie z mężem powiedzieli sobie, że nie ma co tak gonić.
– Może być jedna gałązka zamiast choinki, pierogi kupione w sklepie, brudne okna czy firanki , bo ważne jest, żeby wszyscy przy naszym stole byli w dobrych nastrojach. Jak to słyszałam: „Jezus przychodzi, a nie sanepid” – wyznaje aktorka.
Magdalena Waligórska występuje obecnie w serialu „M jak miłość” i spektaklu „Ślub doskonały”.