We wtorkowy wieczór oczy fanów Eurowizji z całej Europy skierowały się na scenę w Bazylei, gdzie odbył się pierwszy półfinał tegorocznego konkursu. Jako druga wystąpiła reprezentantka Polski – Justyna Steczkowska – i jak się okazało, był to jeden z najbardziej komentowanych momentów wieczoru. Jej występ do utworu „Gaja” nie tylko zapewnił jej miejsce w finale, ale również zostawił niezatarte wrażenie wśród widzów.
„Gaja” porwała publiczność
Justyna Steczkowska nie zawiodła oczekiwań. Jej występ był energetyczny, spektakularny i na długo zapadł w pamięć. Wokalna precyzja, nowoczesna choreografia i imponujące efekty specjalne stworzyły niezapomniane widowisko. Refren piosenki jeszcze długo po zakończeniu występu nucili nie tylko obecni na arenie fani, ale także internauci z całego kontynentu.
Nie ulega wątpliwości – „Gaja” to nie tylko utwór. To manifest artystyczny i dowód na to, że scena wciąż potrafi być miejscem prawdziwej magii.
Finał coraz bliżej – gdzie oglądać?
Przypominamy, że wielki finał odbędzie się już w najbliższą sobotę o godzinie 21:00. Transmisję będzie można śledzić na antenach TVP1, TVP Polonia, w serwisie TVP VOD oraz na oficjalnym kanale Eurovision Song Contest na YouTube.
Steczkowska latająca – odwaga czy szaleństwo?
Choć Justyna Steczkowska nie od dziś znana jest ze swojego scenicznego profesjonalizmu, tym razem postanowiła pójść o krok dalej. Już na etapie polskich preselekcji artystka zdradziła, że marzy jej się coś, czego w historii Eurowizji jeszcze nie było – lot nad sceną.
– „Gaja” nie jest balladą, tylko bardzo energetyczną piosenką, w której ruch jest wymagany. Inaczej to nie zadziała, nie pociągnie publiczności za sobą. Dlatego tu nawet wymyśliliśmy, że polecę na chwilę w górę. Jestem umówiona z kaskaderami (…) To trzeba polecieć w górę na własnych rękach, jeszcze śpiewając w czwartej oktawie i spaść z powrotem – mówiła w styczniu w rozmowie z Eską.
I rzeczywiście – widzowie półfinału mogli zobaczyć Justynę dosłownie unoszącą się nad sceną. Ten spektakularny moment nie tylko wywołał entuzjazm publiczności, ale również stał się viralowym hitem w sieci.
Za kulisami spektaklu – negocjacje, technika i kompromisy
Jak się jednak okazuje, realizacja takiego pomysłu była logistycznym i technicznym wyzwaniem. Głos w sprawie zabrał Ola Melzig, dyrektor techniczny departamentu rekwizytów Eurowizji, który w rozmowie ze Światem Gwiazd zdradził kulisy przygotowań.
– Początkowo odmówiliśmy, bo nie latamy z ludźmi na Eurowizji i nigdy wcześniej tego nie robiliśmy. […] BHP miało obawy, ale potem znalazłem kompromis i znalazłem platformę, że mogła na niej stać i latać. Polskiej delegacji to nie odpowiadało. Wróciłem do BHP i powiedziałem, że dodaliśmy 2 wysięgniki i chcemy użyć zawiesi. […] że to wystarczająco bezpieczne. Zrobiliśmy próbę i BHP to zatwierdziło – wyznał Melzig.
Bezpieczeństwo ponad wszystko – występ na własną odpowiedzialność
Zanim Justyna wzbiła się w powietrze, musiała podpisać specjalne dokumenty. Organizatorzy Eurowizji nie kryją, że widowiskowy lot był obarczony ryzykiem.
– Musiała podpisać oświadczenie, że nie ponosimy odpowiedzialności jeśli spadnie. Ale była tak pewna siebie na pierwszej próbie scenicznej – dodał dyrektor techniczny Eurowizji.
Decyzja artystki o występie „na własne ryzyko” tylko podkreśla jej profesjonalizm i determinację. Choć wielu mogłoby się wycofać, Justyna wiedziała, że tylko spektakularny pokaz ma szansę zostać zapamiętany przez miliony widzów.
Ostatnia prosta przed finałem
Do wielkiego finału pozostały zaledwie godziny. Justyna Steczkowska jest już na ustach wszystkich, a jej „Gaja” nie przestaje być komentowana. Czy Polska po raz pierwszy od wielu lat zdobędzie miejsce na podium? Jedno jest pewne – Justyna pokazała, że na Eurowizji nie ma dla niej rzeczy niemożliwych.