Krystyna Janda, będąc na warszawskim lotnisku, próbowała skorzystać z uprzywilejowanego przejścia dla VIP-ów, co miało spowodować zablokowanie drogi innym pasażerom. Według relacji tabloidu aktorka miała także problem z biletem, co doprowadziło do powstania kolejki zniecierpliwionych osób.
Pani Krystyna nie mogła przejść przez bramkę dla VIP-ów, bo coś było nie tak z jej biletem. Próbowała dwukrotnie, ustawiła się za nią kolejka zniecierpliwionych pasażerów – relacjonował „Super Express”.
Krystyna Janda wywołała zamieszanie na lotnisku
Krystyna Janda postanowiła wyjaśnić całą sytuację z jej perspektywy podczas rozmowy w programie „Za kulisami” na antenie Radia ChilliZet, prowadzonego przez Maksa Behra. Aktorka przyznała, że to jej syn zasugerował, by skorzystała z szybkiego przejścia dla VIP-ów, ponieważ, jako emerytka, miała do tego prawo. Okazało się jednak, że w swojej torebce nie mogła znaleźć dokumentów potwierdzających jej wiek emerytalny, co wywołało zamieszanie.
Janda z humorem opowiadała, że pracownik lotniska „nie wierzył, że jest już na emeryturze”. Dodała także, że funkcjonariusz rzucił jej specyficzny komplement, stwierdzając, że „świetnie się trzyma, jak na swój wiek”.
Krystyna Janda tłumaczy się ze scen na lotnisku
Chociaż cała sytuacja miała charakter zabawny, nie była dla aktorki całkiem przyjemna. Okazało się bowiem, że na zdjęciach z lotniska pojawiła się także jej przyjaciółka, aktorka Katarzyna Gniewkowska, znana z roli w serialu „Czas honoru”.
W przeciwieństwie do Jandy Gniewkowska nie została rozpoznana przez media, a jej twarz na opublikowanych zdjęciach została zamazana. To z kolei wzbudziło dodatkowe kontrowersje, jako że zdjęcia te trafiły do prasy, nie uwzględniając pełnej tożsamości obecnych na nich osób.
Stała tuż obok mnie, gramy razem bez przerwy, a ktoś zamazał jej twarz. To mnie najbardziej oburzyło – dodała z humorem w rozmowie z Behrem, którą cytuje „Świat Gwiazd”.