Krzysztof Zanussi to jeden z najwybitniejszych polskich reżyserów. 86-letni artysta w rozmowie z Anną Jurksztowicz opowiedział o początkach Telewizji Polskiej. Jak ją wspomina? O czym jest jego najnowszy spektakl dla Teatru Telewizji?
Nowy spektakl Zanussiego w Teatrze Telewizji
Zanussi niedawno ukończył pracę nad nowym spektaklem Teatru Telewizji. Mimo wieku Zanussi chętnie angażuje się w nowe projekty. Jego najnowsze dzieło nosi tytuł „CB”.
Świeżo skończyłem teraz Teatr Telewizji, także mimo tych 86 lat jeszcze ciągle jestem. To są takie dwie jednoaktówki o ludziach próbujących kariery, udając uczucia, których nie żywią, a potem żywią. Jednym słowem o takim szalbierstwie, które ma dzisiaj pewną aprobatę społeczną.
Reżyser podkreślił, że Teatr Telewizji to jedna z ostatnich form ambitnej telewizji, która wciąż znajduje swoją publiczność. Według niego ten format ma ogromne znaczenie dla widzów spoza dużych ośrodków miejskich, którzy dzięki telewizji mają dostęp do wartościowej kultury teatralnej.
To jest genialny pomysł, dlatego że ile osób może przyjść na spektakl w Warszawie czy w Krakowie? A jednak telewizja wciąż jeszcze rządzi, szczególnie dla ludzi daleko od głównych ośrodków.
Krzysztof Zanussi w TZR
Zanussi przypomniał, że przez wiele lat współpracował z państwową telewizją i Telewizyjnym Zespołem Realizatorów (TZR), strukturą, która w przeszłości odpowiadała za produkcję wielu wybitnych dzieł telewizyjnych. Nie ukrywał jednak, że ostatnie osiem lat nie było dla niego najlepsze pod względem zawodowym w Telewizji Polskiej.
Dawniej miałem tego producenta też państwowego, bo w TZR robiłem wszystko od początku do końca. No ale to zrozumiałe, że rzeczy się zmieniają z czasem. Nie miałem najlepszych ostatnich 8 lat, jeśli chodzi o względy tych, którzy podejmują decyzje. Teraz to się troszkę zmieniło.
Konkurs w TVP
Reżyser podzielił się także anegdotą z lat 50., kiedy brał udział w konkursie na pracę w powstającej wówczas Telewizji Polskiej. Jak wspomina, dotarł do finału, ale ostatecznie nie został przyjęty.
Startowałem kiedyś w konkursie, był taki ogłoszony chyba w 1957 roku przez raczkującą wtedy Telewizję Polską. Doszedłem do finału i byłem razem z panem Suzinem na przesłuchaniu. Odpadłem w końcu ze względu na pewien manieryzm mówienia, którego się nie mogę pozbyć.
Z perspektywy czasu wspomina, jak niewielkie znaczenie miała wtedy telewizja i jak mało osób miało do niej dostęp.
Śmieszne jest to, że ja wtedy myślałem – byłem na studiach na fizyce – że jeśli bym dostał tę pracę, to nikt się o tym nie dowie. Telewizja była rzeczą tak tajemną, tak niszową, że było bodajże 600 odbiorników, i to głównie na komisariatach milicji i w koszarach.