Zofia Czernicka, prezenterka telewizyjna z 40-letnim stażem, przejęła tradycję świętowania Bożego Narodzenia po swojej babci. Teraz jej dom jest otwarty dla rodziny i przyjaciół.
– W rodzinie wszyscy grali na instrumentach, przede wszystkim na fortepianie, dlatego święta u nas były bardzo muzyczne. Nie słuchało się w radiu kolęd, tylko każdy po kolei zasiadał do fortepianu i wspólnie graliśmy i śpiewaliśmy. Dla mnie to był wyjątkowy czas, mimo tego, że musiałam jako dziecko zaprezentować swoje umiejętności muzyczne. Był stres, ale zawsze wypadało pięknie. W dzieciństwie najbardziej oczekiwaliśmy wujka Jerzego Chomickiego “Jeżyka”, który był pianistą, dyrektorem Polskiego Radia, kierownikiem festiwali w Opolu, Sopocie czy Kołobrzegu. Kiedy on siadał do fortepianu to mieliśmy koncert na najwyższym poziomie. Wszyscy byliśmy zakochani w nim i w jego muzyce- wzrusza się Zofia.
Na wigilię do babci
Dziennikarka opowiada o swojej rodzinie, kiedy mieszkali w Lublinie. Jej tata był rektorem uniwersytetu w tym mieście (UMCS), a mama profesorem pediatrii. W związku z tym bywali bardzo zajęci. Podobnie sprawa wyglądała z dziadkami, którzy byli również aktywni zawodowo. Pomimo tego cała rodzina obowiązkowo musiała przyjechać do babci na wigilię i święta Boże Narodzenie.
– Moja babcia pochodziła ze Lwowa i w związku z tym wszystkie potrawy związane były z tym miastem. Wspominam do dzisiaj wspaniałą kutię z pszenicy. Na stole były pyszne pierogi z kaszą gryczaną i serem, barszcz czerwony, obowiązkowo z uszkami i oczywiście nie mogło zabraknąć karpia. Zawsze babcia gotowała kompot z suszonych owoców – wspomina prezenterka.
Ucieranie maku
Babcia Zofii miała gosposię, ale zadbała, żeby wnuczki nie próżnowały. To one ucierały mak na święta.
– Trzeba było postawić na kolanach ciężką miskę i kręcić, ucierać mak, aby był jak najbardziej rozmiażdżony.
Choinka w domu rodzinnym Zofii Czernickiej musiała być ogromna i kolorowo wystrojona. Zofia opowiadała, że największym stresem jej mamy była obawa przed zapaleniem się choinki, bo znajdowały się na niej prawdziwe świeczki. Wtedy też ubierano drzewko świąteczne w anielskie włosy, co mogło sprzyjać rozprzestrzenianiu się ognia. Na szczęście nigdy do pożaru nie doszło.
Łańcuchy na choinkę
– Ulubionym zajęciem dzieci i moim również przed świętami było robienie łańcuchów z kolorowego papieru. Cięło się paseczki 3-4 centymetrowe i sklejało w kółeczka. Taka wspaniała ozdoba lądowała na choince i byłam z niej bardzo dumna.
Zofia Czernicka urodziła się 13 grudnia, a ochrzczona została w drugi dzień świąt Bożego Narodzenie i dlatego ten świąteczny czas jest dla niej szczególnie ważny. W następnych latach 26 grudnia wraz z rodzicami wyjeżdżali do Zakopanego, żeby pojeździć na nartach.
Kiedy dziadkowie zmarli, matka dziennikarki próbowała podtrzymać świąteczne tradycje, ale praca uniemożliwiała jej przygotowanie wszystkiego na czas. Zofia kontynuuje tradycje babcine wyprawiając wigilię i Boże Narodzenie u siebie. Na ich stole świątecznym można znaleźć barszczyk, paszteciki, pierożki i indyka. Kutię zastąpiono makowcem i sernikiem. Słuchają kolęd w wykonaniu przyjaciela rodziny, Michała Bajora, ale dalej też kontynuują tradycję wspólnego śpiewania. Już bez zabytkowego pianina jej babci, gdyż Zofia Czernicka odesłano go wnukowi Albertowi do Monachium.
– Zadzwonił do mnie z życzeniami w grudniu przed samą pandemią i mówi: “Babciu wiesz, mam dosyć grania na keyboardzie, chciałbym mieć takie prawdziwe pianino, jakie jest u ciebie”. Ja od razu odpowiedziałam: “Albert jest twoje”- opowiadała Zofia Czernicka.
Mamy otwarty dom
Najważniejsze dla całej jej rodziny było wspólne spędzanie świąt. Zofia tak samo, jak jej mama zaprasza gości, artystów, którzy przejeżdżają do Polski w tym zimowym okresie i nie mają gdzie spędzić wigilii czy Bożego Narodzenia.
– Mamy otwarty dom. Nie jest to typowe u nas, bo Polacy skupiają się na bliskiej rodzinie. Nasi goście doskonale się u nas czują, bez skrepowania. Zawsze są mile widziani.
Prowadzi wiele imprez
Zofia Czernicka przyszła na świat w Lublinie. Zdobyła tytuł doktora ekologii w Instytucie Ekologii PAN. Jednak swoją przyszłość związała z mediami. Przez 40 lat pracowała w Telewizji Polskiej. W tym czasie prowadziła takie programy, jak: „Antena”, „Świat kobiet”, „Studio Lato TVP” czy „Mój dekalog”. Do 1998 roku była prezenterką Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Za pomoc dzieciom i udział w wielu akcjach charytatywnych na ich rzecz została odznaczona Kawalerem Orderu Uśmiechu. Obecnie prowadzi wiele imprez w Polsce, ale i w Anglii, gdzie podróżuje bardzo często. Ostatnio z okazji 11 listopada uczestniczyła w Wielkiej Akademii Święta Niepodległości w Teatrze POSK w Londynie.