Barbara Wrzesińska znana szerzej jako Panna Basieńka z kabaretu Olgi Lipińskiej kończy dziś 86 lat. Wybrała zawód aktorki jak sama przyznaje z “egoistycznych pobudek”. Granie na scenie jest dla niej czymś w rodzaju reinkarnacji za życia.
Wrzesińska zaczęła swoją karierę aktorską jeszcze jako studentka Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza. Została obsadzona w głównej roli kobiecej w warszawskim Teatrze Współczesnym, co w tamtych czasach było wyjątkowym osiągnięciem.
– Tym debiutanckim spektaklem było „Zaproszeniu do zamku” Anouilha, a potem szczęśliwie udało mi się zostać we Współczesnym. Nagle stałam się partnerką profesorów ze szkoły teatralnej: Andrzeja Łapickiego, Stanisławy Perzanowskiej, Aleksandra Bardiniego i rektora, opiekuna mojego roku, Jana Kreczmara – opowiadała w wywiadzie dla pisarze.pl.
Aktorka musiała, wtedy przerwać naukę w Akademii, ponieważ w tamtych czasach nie mogła jednocześnie studiować i grać na scenie. Przez wiele lat występowała w Teatrze Współczesnym (1956-1973), Teatrze Narodowym (1973-1976) i w Ateneum (1976-1993).
Rola Panny Basieńki była jak granie samej siebie
Największą popularność zdobyła dzięki roli Panny Basieńki w telewizyjnym kabarecie Olgi Lipińskiej. Lipińska, kiedy powierzyła jej rolę miała powiedzieć: „Masz grać siebie, tylko trochę przerysować.” Panna Basieńka stała się ikoniczną postacią, zahaczającą o nonsens, z ogromną dozą wdzięku i kobiecości. W wywiadzie dla portalu piszarze.pl opowiada o swoich wszystkich wcieleniach aktorskich:
– Bywałam królową i ladacznicą, bezbarwną żoną i namiętną kochanką, konwencjonalną mieszczką, szaloną artystką, uduchowioną mistyczką i kompletną kretynką, kobietą spragnioną macierzyństwa, kokietką, wiedźmą, grywałam postacie współczesne i postacie z literatury klasycznej. Mogłabym mnożyć te określenia jeszcze i jeszcze – opowiadała aktorka.
Ojciec czytał jej Homera zamiast bajek
Ojciec aktorki, humanista, polonista i łacinnik zakochany w antyku, wprowadził ją w fascynujący świat literatury jeszcze przed bajkami. Czytał małej Barbarze Homera do snu! Wrzesińska bardzo dobrze wspomina swoje dzieciństwo spędzone w domu dziadków w Otwocku.
– Bardzo ważną postacią był dla mnie dziadek, z zawodu kolejarz, a z zamiłowania poeta, malarz i ogrodnik-eksperymentator. No i babunia. To była postać jak z bajki, wizualizacja dobroci i czułości, wizualizacja empatii. Prowadzała mnie na „godzinki” do kościoła i zaprzyjaźniła z aniołami – wspomina aktorka we wcześniej wspomnianym wywiadzie.
Podobno ojciec powiedział do Wrzesińskiej kiedyś, żeby studiowała co chce, byle nie aktorstwo.
Postawiła wszystko na jedną kartę
Szkolne lata przebiegały Barbarze Wrzesińskiej dość harmonijnie, dopóki nie przyszedł czas matur. Artystce nie udało się zdać z języka polskiego, co uniemożliwiło jej studiowanie biologii, której była wielką miłośniczką.
– Zagrałam vabank i – a miałam wtedy szesnaście lat, bo wcześnie zaczęłam edukację – pojawiłam się na ulicy Miodowej, w gmachu warszawskiej PWST przed komisją egzaminacyjną złożoną z wybitnych artystów sceny polskiej – wspomina aktorka.
Zrobiła piorunujące wrażenie na egzaminatorach
W dzień egzaminu była przygotowana. Jej wybór padł na „męskie teksty starych facetów stojących u kresu swojego życia”, jak sama to określiła. Wśród nich znalazł się fragment prologu do „Bezgrzesznych lat” Kornela Makuszyńskiego, wiersz „Deszcz jesienny” Leopolda Staffa oraz fragment „Nagiego bruku” Żeromskiego.
Choć teksty te były pełne męskiego spojrzenia i doświadczenia, Barbara postanowiła nadać im swoje unikalne, kobiece tchnienie. Było to ryzykowne, ale właśnie to niekonwencjonalne podejście zrobiło wrażenie na komisji egzaminacyjnej.
Dwóch mężów porzuciła, a trzeci ją zdradził
Życie prywatne Barbary Wrzesińskiej było skomplikowane. Miała trzech mężów, jednak z żadnym z nich jej się nie ułożyło. Pierwsze małżeństwo z Bohdanem Łazuką zakończyło się po zaledwie trzech miesiącach, a aktorka nazwała je próbą generalną przed kolejnymi.
Drugi raz stanęła na ślubnym kobiercu z architektem Maciejem Maciągiem i byli małżeństwem dziesięć lat. Miało ono zakończyć się dość dramatycznie, bo spakowaniem przez Barbarę walizek i zabraniem ich syna Pawła.
Trzeci raz poślubiła Jacka Janczarskiego, którego znała wcześniej już wiele lat, a ich przyjaźń przerodziła się w miłość. Barbara Wrzesińska grała wtedy wspólnie z Ewą Błaszczyk w filmie. Janczarski zakochał się w jej koleżance po fachu od pierwszego wejrzenia.
– Czuła się chora, z połamanymi skrzydłami i bez skóry. Została okropnie potraktowana. Długo patrzyła na świat katastroficznie, była pewna, że już nigdy się nie uśmiechnie – czytamy w jej biografii.
Po latach aktorka skwitowała w jednym z wywiadów:
– Mężowie mi się nie udali.
Po rozstaniu z Janczarskim nie związała się już na stałe z żadnym mężczyzną. Skupiła się na macierzyństwie i swoich dwóch synach, Pawle i Borysie. Ostatnio rzadko pojawia się na scenie czy ekranie, ale cieszy się rolą babci.
W sezonie letnim można ją spotkać na Placu Konstytucji, gdzie od wielu lat występuje w plenerowym „Lamencie…” Teatru Polonia w reżyserii Krystyny Jandy. Zagrała też w czwartej części „Listy do M”.