Włodzimierz Szaranowicz, legenda polskiej telewizji, pożegnał się z widzami pięć lat temu. Po 40 latach pracy w telewizji postanowił wycofać się z życia publicznego. Dziś kończy 75. lat.
Przez ponad 40 lat komentował najważniejsze wydarzenia sportowe na antenie TVP. W 2019 roku odszedł na zasłużoną emeryturę. Miał mieć problemy natury neurologicznej, których nie chciał ujawnić nawet najbliższym, szczególnie swojej ukochanej żonie, Magdalenie. Dopiero w wywiadzie rzeka „Życie z pasją” ze swoją córką Martą Szaranowicz-Kusz wyznał, że zmaga się z chorobą Parkinsona.
-Zaliczyłem w życiu mnóstwo chorób i kontuzji, ale choroba Parkinsona okazuje się najbardziej przykra w skutkach, bo pozbawia mnie możliwości ruchu – wyznał na łamach książki.
„Nie znosiłem stresu”
Szaranowicz był jednym z najpopularniejszych dziennikarzy sportowych. Znany jest przede wszystkim ze swojego charakterystycznego głosu, którzy dobrze pamiętają fani mistrzostw sportowych i meczów koszykówki. Po długoletniej pracy w zawodzie, musiał zrezygnować.
-Nagle zacząłem wolniej kojarzyć, nie znosiłem stresu, uciekałem przed nim. To się nie łączyło z życiem dziennikarskim, które mnie regenerowało, tylko z tym życiem dyrektorskim – opisywał w rozmowie z Jerzym Chronikiem dla TVP Sport.
Jak poznał żonę?
Włodzimierz Szaranowicz poznał swoją żonę podczas balu na Politechnice Warszawskiej. Na łamach „Super Expressu” dziennikarz wspomina, że nie mógł ustać na nogach podczas tańca.
-Przeprosiłem faceta, który adorował ową posiadaczkę tych pięknych oczu i poprosiłem ją do tańca. Kiedy ruszyliśmy w tany, trochę się pogubiłem w krokach i podciąłem partnerkę. Nie udało mi się samemu utrzymać na nogach, więc wylądowałem na parkiecie. W takiej sytuacji niejedna kobieta byłaby śmiertelnie obrażona. No bo trafił jej się ktoś, kto nie tylko się nie zachował, ale jeszcze narozrabiał. Ale ona była tak rozbawiona, że… zostałem z nią do dziś.
Walczył o zdrowie syna
Para, która szybko zdecydowała się na wspólne życie, doczekała się trójki dzieci: Marty, Michała i Luki. Szaranowicz bardzo przeżył narodziny synów, szczególnie syna Luki, który przyszedł na świat w nagłym tempie, co stanowiło nie lada wyzwanie dla lekarzy.
-Bardzo dobrze pamiętam też momenty narodzin moich dzieci, a zwłaszcza synów. Pierwszy syn Luka przyszedł na świat bardzo szybko. Tydzień przed wyznaczonym terminem pojechaliśmy do szpitala, bo Magda stwierdziła, że to już ten moment. Lekarz uspokoił nas jednak, że trzeba jeszcze poczekać. Sytuacja powtórzyła się za tydzień i wtedy ledwo zdążyliśmy. Przyjechaliśmy do szpitala o 8.05, a o 8.15 syn był już na świecie. Długo walczyliśmy o jego zdrowie i życie. Trafił do Instytutu Matki i Dziecka – wspominał dziennikarz w jednym z wywaidów.
Już nie usłyszymy charakterystycznego głosu komentatora
Szaranowicz od 2019 roku prowadzi spokojne życie na emeryturze wraz z żoną w Milanówku, skupiając się na rodzinie, dzieciach i wnukach. Nie udziela się w mediach publicznych i nic nie wskazuje na to, że wróci jeszcze do TVP.
-Przychodzi wiek, w którym trudno być całkowicie zdrowym, więc muszę się z tym oswoić, pogodzić i żyć normalnie (…). Ciało dało sygnał, że trzeba zwolnić. Pozostały mi spacery z kijkami – tłumaczył w „Super Expressie”.