Miał zostać malarzem, ale życie pokierowało go w innym kierunku. Wykorzystał swój zmysł artystyczny tworząc piękne kadry w swoich filmach.
Swoje zainteresowania malarstwem przekazał mu ojciec Jakub, zawodowy wojskowy, który sam miał zamiłowanie w tym kierunku. Służąc w II Brygadzie we Włoszech narysował cały cykl o tematyce wojennej: obóz, konie, żołnierza. W domu Andrzeja Wajdy wiele było takich inspirujących książek z ilustracjami.
Szkoła rysunku w Radomiu
W czasie wojny nastoletniemu chłopakowi udało się zobaczyć jedynie wystawę sztuki japońskiej w Sukiennicach, którą urządzili Niemcy. Na szczęście kościoły mogły być otwarte i tam mógł oglądać freski i witraże Wyspiańskiego. Planował wtedy, że będzie malarzem. Dostał się do szkoły rysunku w Radomiu, którą prowadził profesor Wacław Dobrowolski. Był uczniem Petersburskiej Akademii i malował pejzaże.
– Zaczęli restaurować wnętrze kościoła Bernardynów. Wynająłem się jako ich pomocnik. Rozrabiałem farby, a kiedy malowali medaliony czytałem im na głos Żywoty Świętych. Dużo też z nimi rozmawiałem i pokazywałem swoje martwe natury, pejzaże. W 1942 roku po raz pierwszy odważyłem się użyć farby olejne. Marzyłem, żeby robić to inaczej, nowocześniej – wspominał Wajda. – „W latach 30-tych byłem w Berlinie na wyspie Faunów na jeziorze Wannsee. W czasie okupacji dotarłem do zbioru niemieckich monografii i okazało się, że przedstawiały ten widok, który ja wtedy widziałem. Przyglądałem się ludziom siedzącym i patrzącym na zachód słońca, wokół wolność, spokój, cisza. Oglądałem, to kiedy Niemcy zajęli całą Europę, kiedy było najtrudniej i najtragiczniej”.
Gdy wojna się skończyła mieszkał przez pewien czas w Radomiu. Andrzej Wajda chodził do gimnazjum dla dorosłych, a jego brat do regularnego. Założyli teatr amatorski, w którym grali. Andrzej zrobił dekoracje do „Antygony”. Stworzyli projekt w stylu cyganerii artystycznej, ale szybko się rozjechali.
Nauka w szkole malarstwa i rzeźby
– Pojechałem do Krakowa. Nie wyobrażam sobie, abym mógł studiować gdzie indziej. W 1946 roku dostałem się do Akademii Sztuk Pięknych. Miałem od profesora Dobrowolskiego dyplom, w którym znajdowała się informacja o mojej czteroletniej nauce w szkole malarstwa i rzeźby.
W Krakowie należał do ZMP. Marzył, żeby wymalować wnętrze kościoła, zrobić coś dużego, ważnego. Widzieli obrazy Picasso, a przedstawiono za wzór studentom malarstwo postimpresjonistyczne. Nie zgadzali się z tym.
– W 1948 roku byłem z Konradem Łęckim na wakacjach. Przyjechał do nas Jan Aleksander Król (wydawca pisma „Wieś”) i namówił nas do napisania artykułu przeciwko metodom nauczania w Akademii. Po publikacji artykułu, a nosił tytuł „Głos młodych plastyków” podobny napisał Andrzej Wróblewski. Po tym wezwał nas prof. Eibisch, ówczesny rektor i w obecności innych studentów porządnie zrugał. Walczyliśmy o wprowadzenie realizmu socjalistycznego, ale wyobrażaliśmy go sobie tak, jak Francuzi czy Włosi, w rodzaju malarstwa Renato Guttuso.
Byli przeciwko rektorowi, przeciwko metodom nauczania w Akademii, a z drugiej strony próbowali coś robić na własną rękę. Założyli Koło Naukowe i ich przywódcą został przyszły znany malarz, wspomniany Andrzej Wróblewski. Był doskonale przygotowany do drogi artystycznej. Jego matka malowała, a on skończył historię sztuki.
– Był najbardziej wrażliwy, najbardziej utalentowany. Wiedziałem, że nie mogę za nim nadążyć, że nigdy go nie doścignę – wspominał Wajda. – Rezygnacji z akademii nie uważam za swoje zwycięstwo. Do dziś czuję się jak dezerter, bo w mojej pracowni stały sztalugi, leżały przygotowane pędzle, farby.
Jednak nie udało z malarstwem i co dalej?
Wajda nie został malarzem, ale twórczość malarska i rysunkowa pozwoliły zrozumieć język jego filmów: obrazów, scen, ale i nastroju w każdej produkcji. Podziwiał Andrzeja Wróblewskiego i wiele razy wracał do jego twórczości wykorzystując treść jego obrazów w swoich filmach. Zrobił też o nim dokument.
W późniejszych latach, kiedy był już znanym reżyserem, jego dorobek malarski z czasów wojny i studiów pokazywano na wielu wystawach w Polsce, ale i za granicą m.in. w Kownie.
Opracowane na podstawie gazety „Kino”.