„Violetta Villas była uzależniona od używek”. Menadżer legendy odsłania jej mroczne tajemnice

Katarzyna Bulińska
6 min przeczytany

Violetta Villas była jedną z pierwszych Polek, która podbiła światowe sceny. Jej zagraniczna kariera była spektakularna, ale nie trwała długo. Menadżer ujawnił, co działo się, gdy żyła w Las Vegas.

Violetta Villas, a właściwie Czesława Cieślak, urodziła się 10 czerwca 1938 roku w Liege w Belgii. Tam też spędziła swoje dzieciństwo. W 1948 roku przyjechała z rodzicami do Polski. Zamieszkała w Lewinie Kłodzkim, gdzie rozpoczęła naukę muzyki, którą kontynuowała we Wrocławiu i w Szczecinie. W 1959 roku podjęła naukę śpiewu u Eugenii Falkowskiej w Warszawie.

Światowa kariera Violetty Villas

Jej ponadprzeciętne umiejętności dostrzegł Władysław Szpilman. To on namówił ją do przyjęcia pseudonimu, a potem wyprawił za granicę.

Poprosił mnie do siebie do biura i powiedział: „dziecko, nie przyzwyczajaj ludzi do Cieślak, bo nikt za granicą nie wypowie twojego nazwiska. Będą kaleczyć. Wybierz sobie pseudonim – wspominała. Wybrała „Violetta”, bo jak mówiła: „tak naprawdę mam na imię, bo się urodziłam w Belgii. Dodałam „las”, ponieważ kochałam las i mieszkałam koło lasu” – mówiła w programie „Uwaga!”.

Wygrana piosenki „Dla ciebie, miły” w plebiscycie „Expressu Wieczornego” zaprowadziła Villas na festiwal w Sopocie. Wystąpiła w 1961 roku. Pięć lat później upomniała się o nią zagranica, a wszystko za sprawą szefa paryskiej Olimpii – Brunona Coquatrixa.

Gdy tylko podczas programu rewiowego „Grand Music-Hall de Varsovie” usłyszał ją Frederick Apcar, natychmiast zaprosił ją do Los Angeles. Od razu dostrzegł w niej materiał na światową diwę. Jeszcze w tym samym roku Villas zostala gwiazdą Casino de Paris. Śpiewała piosenki w dziewięciu językach. W USA partnerowała m.in. Glennowi Fordowi, Lee Marvinowi i Bobowi Hope’owi.

Po powrocie do Polski, do której przyjechała po śmierci matki, nie wróciła już do Stanów Zjednoczonych. Kontrakty wygasły, wśród nich rola w produkcji Paramount Picture. Villas zapewniała, że dostała główną rolę w amerykańskim serialu.

Początek problemów Violetty Villas i smutny koniec

W Polsce twórczość Violetty nie była tak bardzo doceniana jak w USA. Rodacy nie rozumieli przerysowanego wizerunku gwiazdy, która w czasach PRL-u nosiła futra z białych norek i jeździła jaguarem. Branża miała jej złorzeczyć, a liczba płyt, jakie wydawano nie przekraczała stu tysięcy, które – według zapewnień gwiazdy – sprzedawały się w ciągu godziny.

Z czasem Villas ograniczyła działalność artystyczną. Skupiła się na prowadzeniu schroniska w rodzinnym Lewinie koło Kudowy. Zgromadziła tam ponad 300 kotów, 150 psów i kilkanaście kóz. W 2007 roku jej marzenie o stworzeniu bezpiecznej przystani dla zwierząt legło w gruzach.

Dom Violetty Villas, fot. ONS
Dom Violetty Villas, fot. ONS

Lokalne władze samorządowe w Lewinie zdecydowały się zamknąć schronisko, a artystka aż trzy tygodnie spędziła w Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych.

Zmarła 5 grudnia 2011 roku w swoim domu w Lewinie. Wątpliwości prokuratury budziły warunki sanitarne, w jakich żyła piosenkarka oraz wygląd zwłok Villas, wskazujący na zaniedbania medyczne – na jej ciele znajdowały się m.in. odleżyny i krwiaki, była także wychudzona. Smutek z powodu śmierci Villas wyraziła m.in. Barbra Streisand, która poznała ją w latach 60.

Pogrzeb Violetty Villas, fot. KAPIF
Pogrzeb Violetty Villas, fot. KAPIF

Co skrywała Violetta Villas?

Były menadżer gwiazdy, Zbigniew Rabiński, wspominał artystkę w rozmowie z „Super Expressem”. Wspomniał, jak ciężko było jej w Las Vegas, gdzie była sama. Nie mogła jednak narzekać na nudę:

Ona tam ciężko pracowała. Nie wytrzymywała tempa, wymagań i ciężkiej harówy od rana do nocy. Pracowała nad ruchem scenicznym, nad językiem, wymową i tekstami. Oczekiwania wobec niej były przeogromne i ona nie wytrzymała oczekiwań tych, którzy ją tam zaprosili.

Agent gwiazdy zdradził, że ta miała sięgać po alkohol i leki, które pozornie dawały jej ukojenie:

Violetta Villas była uzależniona od używek. To nie był tylko alkohol, powiedziałbym, że używki… Bo i leki jakieś. Ja myślę, że to się zaczęło właśnie w Ameryce. Bo nie wytrzymywała tempa, a chciała stanąć na wysokości zadania.

Violetta Villas, fot. KAPIF
Violetta Villas, fot. KAPIF

Po powrocie do Polski Villas miała coraz częściej zaglądać do kieliszka. Tak Rabiński wspomina kulisy jednego z koncertów:

Powiedziała mi: „Stać pana na krowę, to stać pana i na łańcuch”. Musiałem wysłać człowieka po dwie butelki koniaku. Myśmy tak smolili po kieliszeczku. Wtedy Violetta się śmiała, żartowała, opowiadała o Ameryce.

Violetta miała żal do środowiska artystycznego. Uważała, że branża jej zazdrości, dlatego nikt nie chce z nią pracować:

Ona ciągle powtarzała, że w Polsce ma czerwone światło. To była prawda. Dla niej nie pisano, nie komponowano, zazdrość i zawiść ludzka powodowała to, że ona była izolowana. Dowody na to były też po śmierci. Nikt ze znaczących artystów sceny polskiej nie był na jej pogrzebie. Nie było Santor, nie było Przybylskiej, Koterbskiej, Kunickiej, nie było Połomskiego.

Artystkę żegnała garstka gwiazd. Wśród nich był Michał Wiśniewski, który jako jeden z nielicznych wyciągnął do niej dłoń, gdy zaczęły się jej problemy finansowe. Wspólnie nagrali płytę, która była dodawana do gazety „Naj”. Ich przyjaźń trwała do końca.

Violetta Villas. fot. KAPIF
Violetta Villas. fot. KAPIF
Violetta Villas, fot. KAPIF
Violetta Villas, fot. KAPIF
Violetta Villas i Artur Chamski, fot. ONS
Violetta Villas i Artur Chamski, fot. ONS
Udostępnij ten artykuł
Uwielbiam komedie i muzykę popularną, chociaż nie stronię od klasycznej czy jazzowej. Spełniona zawodowo i prywatnie mama dwojga dzieci. "Cierpliwość jest podporą słabych, niecierpliwość ruiną silnych" – to moja życiowa dewiza.
Napisz komenatrz