Roman Gancarczyk to legendarny aktor teatralny z Krakowa, którego możemy podziwiać w filmach czy serialach. Jego żona to wybitna aktorka, jak o niej mówi.
Aktor zasłynął przede wszystkim rolą Mariana Włosińskiego w filmie „Mój Nikifor” Krzysztofa Krauzego z 2004 roku. Produkcja ta była wielokrotnie nagradzana na polskich festiwalach, ale i zagranicznych.
Wystąpił również w “Body/Ciało’, “Drogówce”, “Czas honoru”, “Pod mocnym Aniołem” i na planie popularnego serialu “Stulecie Winnych”, obok Kingi Preis. Zagrali małżeństwo rodziny głównych bohaterów. Aktor przyznaje, że miał obok siebie wspaniałą aktorkę i reżysera.
– Oczywiście największym wyzwaniem był Jego (Winnego), ostatni okres działania! To zrozumiałe, bo musiałem być kimś dużo starszym – opowiadała dla Złotej sceny aktor.
Zaczęło się od “Zemsty”
Jego pasja do aktorstwa rozpoczęła się, gdy był nastolatkiem.
– Mam 12 lat. Do mojej podstawówki w Rudniku przychodzi nowy nauczyciel od historii i postanawia założyć kółko teatralne w naszej szkole. Diabli wiedzą, po co się tam zapisuję. Coś mnie tam ciągnie. Ale co? Nie wiem. Zaczynamy czytać „Zemstę” A. Fredry. Mija miesiąc. Nic z tego nie wychodzi. Pan wyjeżdża do innej placówki. Nigdy już później nie zagrałem w „Zemście”…ale chyba wtedy to się zaczęło – opowiada Roman Gancarczyk dla Złotej sceny.
Pierwsza miłość na deskach teatru
Pierwszą jego profesjonalną rolą był Joe w spektaklu w Starym Teatrze „Wracaj natychmiast Jimmy Dean”. Był wtedy jeszcze na III roku PWST w Krakowie, a jego dziewczyna była przyszłą gwiazdą filmu i teatru.
– Joe to była skomplikowana emocjonalnie postać młodego chłopaka, który jako ofiara gwałtu postanawia zmienić płeć. Zmienia się w Joanne. (…) Na szczęście moją główną partnerką sceniczną była wówczas Dorota Segda, moja wtedy prywatnie dziewczyna! Więc było mi łatwiej, jeśli można tak powiedzieć – wyznał aktor dla Złotej sceny.
Aktor związany był z Dorotą Segdą, ale kiedy już skończył studia jego serce zabiło do innej aktorki, z którą jest w szczęśliwym związku małżeńskim. To Anna Radwan.
– Poznałem Anię w szkole teatralnej. Ja już byłem aktorem po szkole, ale kręciłem się wokół spektaklu dyplomowego Ani, czyli „Szkice z człowieka bez właściwości” na podstawie R. Musila w reżyserii Krystiana Lupy! No i tak dalej, by tak rzec…a potem życie zorganizowało nam…życie! – ujmuje zabawnie aktor dla Złotej sceny.
Parze zdarza się również razem występować na deskach Teatru Starego w Krakowie.
– Ania jest, po prostu, wybitną aktorką, więc partnerowanie takiej klasy aktorce jest, w gruncie rzeczy, wielkim wyzwaniem, ale też wielką przyjemnością! Nigdy między nami nie było nawet cienia rywalizacji zawodowej – przyznaje aktor dla Złotej sceny.
Córka nie poszła w ślady rodziców
Artysta razem z Anną Radwan mogą pochwalić się zdolną muzycznie córką Zofią. Nie poszła w ślady rodziców, ale wybrała swoją drogę artystyczną. Spełnia się jako DJ na różnego rodzaju imprezach.
– Moja córka Zosia szczęśliwie ominęła port zwany aktorstwo! Zajmuje się teraz przede wszystkim muzyką. Po męczarniach w szkole muzycznej I-go stopnia niespodziewanie po wielu latach obudził się w niej tłumiony instynkt muzyczny, by tak rzec. I chwała bogu, bo posiada naturalne zdolności w tej dziedzinie sztuki, odziedziczone po swojej mamie, po dziadku: wybitnym dyrygencie, i po pradziadku: wybitnym organiście z Makowa Podhalańskiego – cieszy się ojciec dziewczyny.
Roman Gancarczyk ostatnio wystąpił w serialach: “Wielka woda”, “Belfer”, a przed nim “Czarne stokrotki. Po wakacjach zobaczymy aktora i jego żonę zapewne w sztukach w Teatrze Starym w Krakowie, gdzie mieszkają.
Współpraca Klaudia Smyk