Agnieszka Pilaszewska przez wiele lat była niezapomnianą postacią Alinki w popularnym serialu „Miodowe lata”. Aktorka odeszła z pracy przez poważne kłopoty finansowe.
Łączenie pracy z pasją owocowało brakiem czasu i miało swoje konsekwencje dla życia rodzinnego aktorki. Jej córka Kornelia szczególnie cierpiała z powodu braku czasu spędzanego z matką, która pracowała intensywnie, uczestnicząc w próbach teatralnych i nagrywając odcinki serialu. Dochodził do tego problem niskich płacy.
-Będąc na etacie w teatrze, można zdechnąć z głodu. Co zrobić za średnio 1,5 tysiąca złotych? Jak nie grać w serialu? Nie brać się do prowadzenia bankietu? – opowiadała lata temu na łamach „Gali”.
Premiera za premierą i brak czasu do córki
Pensje za grę w teatrze były tak niskie, że ledwo wystarczały na utrzymanie rodziny. Aktorka musiała dorabiać na grze w serialu, aby zwiększyć swoje dochody.
– W takiej sytuacji niczego, co daje chleb, nie można nazwać szmirą, choć jak wspomniałam, to nie napawa dumą. Sama tego doświadczyłam. Byliśmy z mężem w takiej sytuacji, że mieliśmy tylko pieniądze na cztery plasterki szynki do kanapek dla naszej córki, która miała wtedy 4-5 lat. Ani złotówki więcej – opowiadała aktorka dla „Plejady”.
Widziałam córeczkę tylko rano i w nocy
Zrozpaczona matka nie miała czasu widzieć się nawet z własną córką.
– Widziałam moją malutką córeczkę tylko rano i w nocy. Prześladowała mnie myśl, że to dla niej trudne. Tak naprawdę to dla mnie było trudne! Ta myśl, że zajmuję się karierą w sposób bezwzględny. Można tak pracować dwa tygodnie czy trzy miesiące, ale dwa lata to bardzo długi czas w życiu dziecka – mówiła dalej Pilaszewska.
Zrezygnowała z aktorstwa
Z czasem jednak Agnieszka Pilaszewska zrozumiała, że poświęcenie związane z aktorstwem jest zbyt kosztowne psychicznie dla niej i dla jej rodziny. Zrezygnowała z kariery aktorskiej i skupiała się na pisaniu scenariuszy, co przyniosło jej znaczny sukces. Napisała między innymi „Przepis na życie”, „Sama słodycz”, „To musi być miłość” czy „Gry rodzinne”.
– Nie za każdym razem dostaje się szansę, żeby pokazać, co się potrafi. Nie mogę powiedzieć, że miałam szczęście do wielkich ról. W mojej karierze nie zagrałam ani u Kieślowskiego, ani u Wajdy. To marny dorobek – mówiła o swojej karierze aktorskiej.
Przestała odbierać telefon
Mimo że nadal dostawała propozycje aktorskie, konsekwentnie odmawiała i unikała kolejnych rozczarowań w branży, którą nadal kochała, ale nie mogła już znosić.
– Kiedy ten telefon się odezwie i jest jakaś rzecz do zagrania, to go 'sczyszczam’, bo już się domyślam, co to za propozycja. A mnie szkoda czasu na takie zadania aktorskie. Więcej rozczarowań w tym zawodzie, który ciągle kocham, nie zniosę -mówiła.