Działają na polskim rynku już od 13 lat. Teraz przypomną na festiwalu w Sopocie swoje stare przeboje, ale i zaprezentują nowe.
Zespół Enej wystąpi dwukrotnie na festiwalu w Sopocie. Pierwszy raz będą gośćmi braci Golców, a w sobotę zagrają koncert podczas sentymentalnej podróży w przeszłość. Zaprezentują swój największy przebój, który powstał na początku ich działalności “Radio Hello”, a drugi będzie z nowego repertuaru. Piosenkę “Radio Hello” śpiewali również w języku ukraińskim, która był bardzo popularna w Ukrainie. Koncertowali nawet w Kijowie w 2010 roku. Enej to polsko-ukraińska mieszkanka osobności. A wszystko zaczęło się od programu muzycznego.
O 1 w nocy zajęli kolejkę
W 2011 roku zespół Enej wystąpił w programie “Must be the music”
– Ktoś nam powiedział, że jeden występ w telewizji to tak, jakbyśmy 30 koncertów zagrali. Bardzo nam zależało żeby wystąpić w tym programie. Na eliminacje pojechaliśmy do hotelu w Białymstoku i zajęliśmy kolejkę o 1 w nocy. To była zima, więc czas oczekiwania musieliśmy spędzić w busie. Okazało się że byliśmy drudzy, ale potem przyszliśmy dalsze etapy. Cieszyliśmy, że mogliśmy wystąpić w programie w odcinku, który był emitowany w TV. To był już szczyt naszych marzeń – opowiadał dla Złotej sceny Kuba Czaplejewicz.
Potem pokazali się drugi raz i doszli do półfinału. Nie mogli uwierzyć w swoje szczęście. Zespół wygrał ten program i od 13 lat regularnie koncertuje. Poświęcenie w tym przypadku się opłaciło.
Pomagają swoim krewnym w Ukrainie
Członkowie zespołu mają swoich krewnych w Ukrainie. Jedni mieszkają we Lwowie, inni w Kijowie. Pomagają swoim bliskim, ale nie tylko. Działają charytatywnie i goszczą swoich krewnych w Polsce, aby odpoczęli trochę od wojny.
– Miejmy nadzieję, że świat o tym konflikcie nie zapomni. Czas płynie dalej i każdy z tą sytuacją w jakiś sposób się przyzwyczaja. Z drugiej strony widzę naszych krewnych z Ukrainy i oni próbują żyć normalnie. Ostatnio rodzina gościła u nas i oglądałem aplikację, na której była informacja, gdzie spadają bomby i rakiety. Byłem tym przerażony, a oni już się do tego przyzwyczaili – mówi Piotr Sołoduch dla Złotej sceny.