Była na szczycie, a jednak z dnia na dzień zniknęła z polskiej sceny. Basia Trzetrzelewska, to jedna z nielicznych Polek, które podbiły świat muzyki, zrezygnowała z kariery w kraju w imię uczucia. Dziś, po latach, jej historia miłosna wciąż budzi emocje.
Basia Trzetrzelewska przez lata była jedną z największych gwiazd eksportowych polskiej muzyki. Jej głos znał cały świat, a płyty rozchodziły się w milionowych nakładach, szczególnie w Stanach Zjednoczonych i Japonii. Choć odniosła spektakularny sukces nigdy nie ukrywała, że w życiu kieruje się sercem, nie kalkulacją.
Zanim związała się z Kevinem Robinsonem, z którym od ponad 30 lat tworzy udany związek jej życie uczuciowe było pełne zwrotów akcji. Mężczyźni przychodzili i odchodzili, ale to tajemniczy John sprawił, że Basia spakowała walizki i na dobre opuściła Polskę.
Dlaczego podjęła taką decyzję? Co naprawdę wydarzyło się w Warszawie i jak wyglądało jej życie na emigracji? Oto historia, która pokazuje, że czasem miłość naprawdę wygrywa z rozsądkiem.
Zamiast fizyki – scena. Miłość i muzyka zmieniły wszystko
Basia Trzetrzelewska właśnie rozpoczynała studia na wydziale fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdy los niespodziewanie dał jej drugą szansę na muzyczną karierę. Menadżer popularnych wówczas Alibabek, który kilka lat wcześniej zauważył ją podczas Festiwalu Awangardy Beatowej w Kaliszu postanowił odezwać się ponownie. Choć wtedy była jeszcze nastolatką i rodzice nie pozwolili jej porzucić szkoły dla sceny, tym razem wszystko zagrało.
„Musiałam najpierw zdać maturę. Gdy byłam na studiach na pierwszym roku, znalazł mnie, zwabił do zespołu i tak się zaczęła era muzyki w moim życiu” – wspominała po latach w rozmowie z Vivą!.
W zespole towarzyszącym Alibabkom grał wówczas na flecie Andrzej Górecki. To właśnie on zawrócił Basi w głowie i szybko stali się parą. Połączyło ich silne uczucie, ale – jak to bywa – ich związek nie przetrwał.
Z tej relacji pochodzi jednak ktoś bardzo ważny w życiu Basi, jej jedyny syn, Mikołaj. Choć relacja z Góreckim nie przetrwała próby czasu, to właśnie dzięki niej wokalistka jeszcze mocniej związała się z muzycznym światem i na dobre porzuciła naukę dla śpiewania.
Z miłości do Anglika rzuciła wszystko. Londyn zmienił jej życie
Po zakończeniu współpracy z Alibabkami, Basia przez jakiś czas śpiewała w barach i restauracjach z nowo powstałym zespołem Perfect występowała „do kotleta”, by zarobić na życie i nie tracić kontaktu z muzyką. To właśnie wtedy los przyniósł jej kolejne wielkie uczucie. Pewnego dnia poznała przystojnego Anglika Johna. Ich relacja była błyskawiczna i intensywna. Basia zakochała się po uszy, tak bardzo, że kiedy poprosił ją, by przeprowadziła się z nim do Londynu, nie zastanawiała się ani chwili.
„Przyjechałam do Anglii, gdy miałam 27 lat, w 1981 roku, za ukochanym Brytyjczykiem” – opowiadała w wywiadzie dla Zwierciadła.
W innym wspomnieniu, dla „Echa Dnia”, dodała bez cienia wątpliwości:
„Byłam tak zakochana, że mogłabym z nim mieszkać nawet na Syberii. On był głównym powodem mojej emigracji, nie śpiewanie”.
Niestety, uczucie, które wydawało się tak silne, szybko się wypaliło. Miłość do Johna okazała się nietrwała, a ich drogi się rozeszły. Jednak pobyt w Londynie zmienił wszystko. To właśnie tam rozpoczął się nowy rozdział w życiu Basi, zarówno prywatnie, jak i zawodowo. Wkrótce u jej boku pojawił się Danny White, a muzyka ponownie weszła na pierwszy plan.
„Danny pojawił się w moim życiu rok po mojej przeprowadzce do Londynu” – wspominała Trzetrzelewska w cytowanym już wywiadzie
Danny namówił Basię, by postawiła na karierę solową. Przekonał ją też, żeby komponowała i pisała teksty. Spędzali ze sobą 24 godziny na dobę…
„Na dłuższą metę to było nie do wytrzymania, bo nasze życie zamieniło się w niekończącą się pracę. Danny’emu muzyka wypełniała całe życie, ja z kolei chciałam podróżować, spędzać czas z przyjaciółmi” – wyznała w cytowanym już wywiadzie.
Londyn daje jej wolność, a Polska – korzenie
Dziś Basia Trzetrzelewska od lat mieszka w Londynie razem ze swoim wieloletnim partnerem, muzykiem Kevinem Robinsonem. Choć życie na Wyspach stało się jej codziennością, nigdy nie zerwała więzi z krajem, w którym się wychowała. W rodzinnym Jaworznie ma własny dom, do którego wraca regularnie, by odetchnąć, odwiedzić bliskich i poczuć się znowu „u siebie”.
„Nauczyłam się być tu i tam. Raz w miesiącu lecę do Polski, bo tęsknię” – przyznała w jednym z wywiadów.
Choć spędziła już ponad 40 lat za granicą, czuje się emocjonalnie związana z ojczyzną i nie wyobraża sobie, by kiedykolwiek zrezygnować z polskiego obywatelstwa.
