Andrzej Haliński to legenda polskiej scenografii w filmach. Pracował z największymi reżyserami polskimi, ale i zagranicznymi. Był na planie nawet w Meksyku, gdzie mógł przy okazji podziwiać “Titanica”.
Znany scenograf ma na swoim koncie wiele produkcji takich jak: “Sanatorium pod klepsydrą” Wojciecha Hasa, czy Jerzego Hoffmana “Ogniem i mieczem”, ”Stara baśń. Kiedy słońce było bogiem” oraz “1920 Bitwa warszawska”. W pewnym momencie swojego życia wyjechał do USA i nie pracował tam na początku w zawodzie. Z czasem jego sytuacja się znacznie poprawiła. Któregoś dnia zadzwonił do niego włoski reżyser proponując pracę w Meksyku. Andrzej Haliński akurat odwiedzał ojca w Polsce, ale za trzy dni był na planie amerykańskiej produkcji pt. “Managua”. Na miejscu wszystko na niego czekało. Miał wspaniałe studio, gdzie mógł tworzyć elementy scenografii. Jednego dnia odwiedziła go koproducentka ze strony meksykańskiej wszystkich większych produkcji amerykańskich. Była przyjaciółką Harrisona Forda, który kręcił w tym kraju swoje słynne filmy. Kobieta nazywała się Anna Ross.
Polka w Meksyku
– “Cześć. Jestem Anna” – słyszę od niej po polsku. “Co tak wytrzeszczasz oczy? Urodziłam się na Marszałkowskiej w Warszawie. Miałem 9 lat, gdy wjechałam z matką do Meksyku i z nią rozmawiałam w naszym języku. Zapraszam cię jutro na lunch i porozmawiamy”. Przyjechała po mnie i wyjechaliśmy za miasto. Nagle pojawiło się wielkie ogrodzenie, a przy nim wartownicy z bronią. Pozdrowili Annę i ruszyliśmy dalej. Zobaczyłem przed sobą gigantyczną dziurę: 50 na 100 metrów. Pytam się: Co to jest? Odpowiada: “Tu będą trzy piętra Titanica, bo ten film kręcą w Meksyku. Dlaczego tutaj? Bo wychodzi taniej i posiadają lawę, która nie przepuszcza wody, gdy będą to wszystko zalewać” – opowiada Andrzej Haliński w podcaście dla Złotej sceny.
Nakręcona wszystkie sceny
W tym właśnie miejscu nakręcona wszystkie sceny, kiedy woda wdzierała się na każdy pokład luksusowego statku. W między czasie dobudowano tam warsztaty, ale i hotel, gdzie mieszkały gwiazdy. Teraz działa on jako kultowe miejsce.
– Jestem z Anną w kontakcie i opowiada, że do dziś mają tłumy turystów, którzy oglądają resztki po “Titanicu” i słynny hotel – opowiada scenograf dla Złotej sceny.
Potem Andrzej Haliński wrócił do Polski i sam mógł pracować w wielkiej polskiej produkcji jakim było “Ogniem i mieczem”.
1 komentarz
No i co zrobiło na nim największe wrażenie? Bo jakoś ten artykuł uciął się w połowie.