5 października 2014 roku polskie kino straciło jedną z najjaśniejszych gwiazd. Anna Przybylska, aktorka obdarzona niezwykłym wdziękiem i autentycznością, zmarła po walce z ciężką chorobą. Mija już dekada, a pamięć o niej wciąż jest żywa — nie tylko w sercach fanów, ale przede wszystkim wśród najbliższych przyjaciół.
Jedną z osób, która do dziś szczególnie pielęgnuje wspomnienie o Ani, jest Katarzyna Bujakiewicz. Obie aktorki łączyła przyjaźń, której nie zdołała przerwać nawet śmierć.
Przyjaźń zaczęła się na planie
Anna Przybylska i Katarzyna Bujakiewicz poznały się w 2002 roku na planie filmu „Rób swoje, ryzyko jest twoje”. To tam, w atmosferze filmowej przygody, zaczęła kiełkować relacja, która z czasem przerodziła się w coś wyjątkowego — więź silniejszą niż codzienność, show-biznes czy dystans kilometrów.
Przez kolejne 12 lat były niemal nierozłączne. W dokumencie „Ania”, który stał się hołdem dla zmarłej aktorki, reżyser poświęcił ich relacji wiele miejsca, ukazując, jak wyglądała ta przyjaźń od kulis.
— Pomimo tego, że była młodsza, to wiele mnie nauczyła, naprawdę. Pokazała mi wiele rzeczy, jak można być fajną matką, jak można mieć luz do tego zawodu. I za to jej dziękuję i ona wie, że ja jej dziękuję, po prostu — wspominała Bujakiewicz w filmie.
Obietnica, która wciąż boli
Choć od odejścia Anny Przybylskiej minęło już dziesięć lat, Katarzyna Bujakiewicz przyznaje, że nie ma dnia, by o niej nie myślała. Jak wyznała w rozmowie z serwisem Jastrząb Post, każdego dnia dostaje setki wiadomości od fanów Ani, którzy dziękują jej za pielęgnowanie pamięci o przyjaciółce.
Najbardziej poruszającym momentem w dokumencie „Ania” jest dla niej wspomnienie ostatnich słów, jakie usłyszała od Przybylskiej.
— Ania w ostatnich słowach powiedziała do mnie, że jeszcze zjemy te poznańskie drożdżówki — zdradziła wzruszona Bujakiewicz w wywiadzie.

Poznań płacze z nimi
Nieprzypadkowo w tej obietnicy pojawia się Poznań. To właśnie to miasto zajmuje w ich historii szczególne miejsce. Tu spędzały razem najwięcej czasu, tu powstawały wspólne wspomnienia, którymi żyły także poza kamerami.
— Mam ciarki, jak o tym mówię. Dostaję informacje właśnie z Poznania, że na tym fragmencie Poznań płacze. Jest to dla nas wzruszające, bo ten etap naszej przyjaźni był najbardziej intensywny w Poznaniu, gdzie faktycznie robiłam za zastępczego męża. Poznań ją kochał, bo ona biegała w tych swoich dresach pomiędzy siłownią a zakupami i była taką naszą poznańską Anią — opowiadała Bujakiewicz.
„Nasza Ania” – na zawsze w sercach
Mimo upływu lat Anna Przybylska wciąż jest obecna — w anegdotach, w filmach, w fotografiach, ale przede wszystkim w sercach tych, którzy ją znali i kochali. Jej uśmiech i naturalność stały się symbolem aktorki, która nie potrzebowała skandali, by być uwielbianą.
Dziś, dekadę po jej śmierci, słowa Katarzyny Bujakiewicz przypominają, że prawdziwa przyjaźń nie kończy się nigdy. A Poznańskie drożdżówki jeszcze długo będą miały w sobie smak niespełnionej obietnicy — tej, którą pamięta się na całe życie.