Zbigniew Cybulski żył krótko, ale bardzo intensywnie. Zagrał w kultowych filmach, miał rzesze fanek, uznanie, kochającą żonę i syna, Maćka. Jednak na pierwszym miejscu stawiał aktorstwo i zatracał się w nim bez pamięci. Nie był doskonałym ojcem, o czym świadczą słowa jego już nieżyjącego syna.
Po ukończeniu Państwowej Wyższej Szkoły Artystycznej w Krakowie występował w teatrze Wybrzeże. Tam też z innymi aktorami założył Teatrzyk studencki BIM-BOM. Jacek Fedorowicz nazwał go „przewodnikiem stada, obdarzonym najwyższym autorytetem, emanującym siłą”.
Zrealizowano tam pięć spektakli, które wystawiono w całej Polsce, ale i za granicą: we Francji, Holandii, NRD, Belgii, Austrii. Cybulski często podkreślał, że w Gdańsku przeżył swoje najlepsze lata.
– BIM-Bom był wszystkim. I matką, bratem, i naszym nauczycielem. Był naszym chlebem. Gdybym umierał, co brzmi pompatycznie, ale wierz mi, że wszystkie moje filmy i sztuki () to wszystko nic – myślałbym tylko o naszym teatrze.
Spotkanie z Wajdą
Na początku lat 60-tych występował już w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pierwszy spektakl „Dwoje na huśtawce” reżyserował Andrzej Wajda. U niego też zadebiutował w filmie w „Pokolenia”. Potem przyszły inne role mniejsze i większe, ale przełomem była produkcja „Popiół i diament”.
„Kreując postać Maćka Chełmickiego Zbyszek Cybulski osiąga szczyty aktorskiego kunsztu. Dzięki temu filmowi stał się jednocześnie wzorem bohatera i symbolem gwiazdora, który niemal cały mu pokoleniu polskiej młodzieży narzucił dżinsy i ciemne okulary (…) Cybulskiego porównywano z kreacjami James Deana. (…) Stał się idolem, postacią ekranu numer jeden, kimś bliskim rzeszom widzów (…) Jego nazwisko osiągnęło popularność niemal na całym świecie”. – książka „Zbigniew Cybulski. Aktor XX wieku”.
Zagrał w trzech francuskich filmach i w jednym szwedzkim. W polskiej kinematografii pojawiał się często w wielu filmach, ale już nigdy nie miał takiej roli jak postać Macka. Wystąpił w 35 produkcjach,10 sztukach teatralnych i 9 spektaklach telewizyjnych. Przed śmiercią odebrał telefon. Dzwonili z Nowego Jorku proponując mu rolę w spektaklu dla telewizji „Tramwaj zwany pożądaniem”. Miał dostać za to 200 tys. dolarów.
Tylko wskoczyć do pociągu
Cybulski zginął 8 stycznia 1967 r. we Wrocławiu, wracając z planu zdjęciowego filmu „Morderca zostawia ślad” Aleksandra Ścibora-Rylskiego. Biegł, bo był spóźniony. Rana miał próby do spektaklu. Próbował wskoczyć do pociągu i wpadł pod jego koła. Wracał od kochanki, z którą spotykał się od dwóch lat. W domu czekała Ewa Chwalibóg, którą poślubił siedem lat wcześniej. Za trzy tygodnie jego synek skończyłby sześć lat. Zbyszek Cybulski został pochowany na cmentarzu w Katowicach.
– Ojca pamiętam bardzo słabo. Zresztą tata w domu był gościem. Wpadał i wypadał. Wiecznie gdzieś gonił, a gdy był z nami bez przerwy dzwonił telefon – wspominał jego syn Maciej w 1995 roku na łamach tygodnika Poznaniak. – Mama była dla ojca wszystkim po trochu żoną przyjaciółką opiekunką, agentką. Jest osobą niezwykle cierpliwą i wyrozumiałą. Gdy ojciec wracał w środku nocy pijany nie krzyczała. Kładła go do łóżka przygotowała kąpiel. Rano czekało na niego śniadanie, kawa. Pamiętała o wszystkich jego sprawach zapisywała telefony. Co tu dużo mówić, kochała go.
Jedyny syn, dla którego nie miał czasu
Maciej, imię dostał po głównym bohaterze „Popiołu i diamentu”. Idea wspaniała, ale wychowanie bez ojca nie poszło w dobrym kierunku. Nie był łatwym dzieckiem i sprawiał głównie matce, która się nim zajmowała, dużo problemów. Bił się z kolegami, nauczyciele go nie znosili. Trafił do internatu dla trudnych dzieci pod Warszawą. To też nic nie pomogło.
– Ojciec miał tysiące kumpli najczęściej tych od kieliszka i stawiali mu. Gdy miał pieniądze stawiał on. Pieniądze ojca się nie trzymały. Zawsze miał długi.
W szkole podstawowej byłem synem „tego Cybulskiego”. Pewnie dlatego zostałem największym łobuzem. Nie chciałem, żeby kumple myśleli, że mam ulgi z powodu nazwiska.
W liceum nosił długie włosy, buntował się i pił wódkę z kolegami. Po śmierci ojca została mu renta, a samochód, taki sam, jakim jeździł Roger Moore w „Świętym”, sprzedali. Potem żył z tantiem mieszkając z matką. Wiedział, że dalekim krewnym jego ojca był generał Jaruzelski, ale nigdy nie poprosił go o pomoc. Ożenił się, ale to nie było szczęśliwe małżeństwo. Cały czas miał problem z alkoholem. Zmarł z tego powodu na marskość wątroby mieszkając w wielkiej nędzy siedem lat temu.
Opracowano na podstawie „Filmu” i „Poznaniaka”
1 komentarz
test