Zespół „Blondie” poinformował o śmierci Clema Burke’a, swojego wieloletniego perkusisty i jednej z ikon nowojorskiej sceny rockowej. Muzyk zmarł w wieku 70 lat. Przez dekady był kształtował brzmienia grupy „Blondie”, a jego gra stanowiła fundament największych hitów grupy.
Burke dołączył do zespołu w 1975 roku i od tamtej pory miał ogromny wpływ na styl i dynamikę „Blondie”. Jego talent, pasja i sceniczna charyzma uczyniły go jednym z najbardziej charakterystycznych perkusistów swojej generacji.
Choroba Clema Burke’a
W oficjalnym oświadczeniu opublikowanym przez zespół znalazły się poruszające słowa pożegnania. Debbie Harry, wokalistka grupy również zabrała głos w oświadczeniu.
Clem nie był tylko perkusistą; był biciem serca Blondie. Jego talent, energia i pasja do muzyki były niezrównane, a jego wkład w nasze brzmienie i sukces jest niezmierzony – napisali członkowie Blondie.
Grupa poprosiła o uszanowanie prywatności bliskich artysty w tym trudnym czasie i złożyła kondolencje jego rodzinie, przyjaciołom oraz fanom.
Rytm, który przeszedł do historii
Clem Burke pochodził z New Jersey, ale to Nowy Jork stał się miejscem, gdzie rozpoczęła się jego wielka przygoda z muzyką. Gdy dołączył do „Blondie”, zespół dopiero torował sobie drogę na szczyty list przebojów. Perkusistę zapamiętamy m.in. dzięki jego niepowtarzalnemu stylowi gry w takich utworach jak „Heart of Glass”, „Call Me” czy „Atomic”. Jego dynamiczne, a zarazem precyzyjne partie perkusyjne stały się znakiem rozpoznawczym zespołu. Choć przez pewien czas był nieobecny w składzie „Blondie”, nigdy nie porzucił muzyki. W międzyczasie współpracował z ikonami rocka – występował z „The Ramones”, „The Romantics”, a także grał z Iggym Popem, „Eurythmics” i Bobem Dylanem. Zmarł po długiej walce z chorobą nowotworową. Miał 70 lat.
