Aktor w tym roku skończył 45 lat, a robi karierę dopiero od 10. Teraz występuje w wielu produkcjach. Jego wielką miłości jest 15-letnia córka.
Mirosław Haniszewski jest absolwentem Wydziału Aktorskiego PWSFTviT w Łodzi, który skończył w 2005 roku.
– Ja sam zdawałem do szkoły teatralnej trzy razy, dwa razy mi się nie udało, ale powiedziałem sobie, że do trzech razy sztuka. Że będę konsekwentny, nie porzucę tego i nie obrażę się na świat, że mnie nie chcą. I udało się – wyznał w jednym z wywiadów.
Pojawiał się w epizodycznych rolach w serialach: „Kryminalni”, „Pierwsza miłość”, „Czas honoru”. Zagrał też m.in. w filmach „80 milionów”, „Wałęsa. Człowiek z nadziei”.
Główna rola
Po 10 latach otrzymał główną rolę w filmie pt. „Jestem mordercą”. Potem dostawał więcej pracy w serialowych produkcjach. Oglądaliśmy go m.in. w „Drogach wolności”, „Stuleciu Winnych”, czy „Behawioryście”. Teraz aktor gra wszędzie. Zagrał w nowej wersji „Znachora”, w dużej roli w „Matyldzie”, a właśnie na platformę Netflix wszedł film „Idź bracie, do przodu”.
Prywatnie aktor niewiele mówi o swojej rodzinie. Wypowiada się, że ma kilka miłości w życiu: żonę, córkę, aktorstwo, motocykle, konie i rysowanie. W wywiadzie dla naTemat.pl opowiedział o córce i swoich relacjach z ojcem. W domu pojawiał się problem alkoholowy i nie miał wsparcia ze strony swojego taty.
Była we mnie wyrwa
– Miałem w sobie olbrzymi brak ojca i męskiego pierwiastka. Była we mnie wyrwa. Myślę zresztą, że wielu mężczyzn tęskni za dobrą relacją ze swoim ojcem. Za tym, żeby ktoś położył im rękę na ramieniu i powiedział: „Jestem z ciebie dumny, widzę cię, w czym ci mogę pomóc?”. Proste rzeczy, ale potrafią rozłożyć na łopatki – wyznał aktor.
Pierwsze lata po szkole nie były łatwe dla artysty, a tu urodziła się jego córka.
– Pensja była minimalna, żeby nie powiedzieć dziś, że na granicy ubóstwa. Mieszkaliśmy w wynajmowanych mieszkankach teatralnych, czasami nawet o standardzie daleko odbiegającym od przyzwoitości. Ale pracuje się z tym, co się ma, chociaż oczywiście człowiek chce dla swojego dziecka lepiej, niż sam miał -opowiadał dla naTemat.pl
Prosił o pomoc
– Według mnie takim najtrudniejszym momentem dla mężczyzny i ojca jest moment, kiedy jego dziecko choruje, a on zagląda na swoje konto w banku i nie ma pieniędzy na lekarza. To bardzo trudny moment i nie życzę tego żadnemu mężczyźnie. Sam przez to przechodziłem. Ale kiedyś natknąłem się na piękne perskie powiedzenie: „jeżeli masz dzieci, to schowaj dumę do kieszeni”. Nauczyłem się więc prosić o pomoc- przyznaje aktor w rozmowie dla Natemat.pl
Ojciec doskonały
Aktor jest bardzo związany ze swoją córką. Kiedy zobaczył, że ona interesuje się Formułą 1 to zaczęli oglądać wyścigi. On zawsze sprawdzał się doskonale w roli ojca. Nauczył ją jeździć na rowerze, na nartach i konno oraz pływać.
– To są małe rzeczy, ale takie, z których człowiek jest dumny. (…)Gdyby nie moja córka, łatwo byłoby mi wpaść w samozadowolenie. Myślę, że jako mężczyźni mamy tendencję do myślenia, że jesteśmy już kompletni i fajni. Nic już nie musimy ze sobą robić. Ale dziecko zawsze pokaże nam, w czym mamy deficyty i wypunktuje nasze braki. Zrobi to bezlitośnie. Nie dlatego, że jest złośliwe, ale domaga się miłości i uwagi -wyznał Mirosław Haniszewski.