Zarobki Maryli Rodowicz w Opolu już nie są tajemnicą. Ujawniono oficjalne dokumenty.
Tegoroczny festiwal w Opolu zakończył się 2 czerwca koncertem “Zakochani są wśród nas”. Na scenie amfiteatru wystąpiła plejada gwiazd, wśród których nie zabrakło artystów powracających do TVP po wielkich zmianach. Wśród nich byli Kayah i Andrzej Piaseczny, którzy poprowadzi koncert “Premier”, otwierający trzydniowe święto polskiej piosenki.
Maryla Rodowicz nie została zaproszona do Opola
Widzowie tym razem nie zobaczyli występów Justyny Steczkowskiej czy Maryli Rodowicz, która uchodzi za królową polskiej estrady. Tak sama zainteresowana podsumowała decyzję nowych władz telewizji publicznej:
Nie zostałam zaproszona, ale już tyle razy byłam w Opolu, że nie będę płakać – powiedziała Plejadzie.
Ile Maryla Rodowicz zarobiła na Opolu?
Rodowicz dziesiątki razy śpiewała w Opolu. Prezentowała tam różne muzyczne wcielenia i śpiewała w duetach z najróżniejszymi artystami. W 2017 roku świętowała jubileusz 50-lecia “Wariatka tańczy”.
Na temat zarobków gwiazdy krążą w mediach legendy. Mówi się o kosmicznych stawkach. A ile piosenkarka zarabiała tak naprawdę?
Jak podał Plotek.pl Muzeum Polskiej Piosenki w Opolu ujawniło dokumentację, z której wynika, jak wyglądały zarobki Rodowicz na tamtejszym festiwalu. Instytucja pochwaliła się eksponatem z 1984 roku: zaświadczeniem wydanym przez Towarzystwo Przyjaciół Opola, dotyczącym wynagrodzeń Maryli od 1974 do 1980 roku. To właśnie z tamtego okresu pochodzą jej hity jak “Małgośka”, “Kolorowe jarmarki” czy “Sing Sing”.
W 1974 roku artystka mogła liczyć na 6305 złotych netto, a rok później – na 7580 zł. Najwięcej zarobiła w 1979 roku, bo aż 13200 złotych, najmniej w 1977 – jedynie 2800 złotych. Warto wspomnieć, jak wyglądały w tamtym okresie zarobki “zwykłych obywateli”. W 1974 roku średnia pensja wynosiła 3185 złotych, a w 1980 już 6040 złotych. Wygląda na to, że przeciętnie na festiwalach opolskich gwiazda zarabiała dwa razy więcej niż inni Polacy.
W Polsce funkcjonowały ponadto tzw. stawki ministerialne. Oznacza to, że pensje, jakie artyści otrzymywali za występy nie zależały wówczas od umiejętności negocjacyjnych menadżera czy koneksji z producentami widowiska, a klasy, do której przypisany był artysta. Rodowicz należała do najwyższej kategorii “S”.
Pieniądze były z tego marne, około 90 złotych. A myśmy i tak wrzucali wszystko do kapelusza, żeby kupić gitary czy wzmacniacze. Później, kiedy grałam już 30 koncertów miesięcznie, zarabiałam więcej niż moja mama. Choć pamiętam, że kiedy przez całe lata 70. wynajmowałam mieszkanie, czasem nie miałam na rachunek telefoniczny. Zalegałam też z czynszem, więc któregoś dnia właściciel się włamał i ukradł mi adapter – wyznała Maryla w jednym z wywiadów.
Czasy się zmieniły i dziś wycena pracy artystów jest uzależniana od innych czynników. Na szczęście.