Dla Mariusza Dmochowskiego rezerwowano role królewskie ze względu na potężną posturę i silny głos. W młodości miał zostać śpiewakiem operowym.
Przełomem dla aktora była rola Wokulskiego w filmowej wersji „Lalka” (reż. Wojciech Has). Kiedy zaproponowano mu tę rolę on akurat grał Wokulskiego w adaptacji scenicznej Adama Hanuszkiewicza na deskach Teatru Powszechnego w Warszawie.
– Od Wokulskiego nie ma ucieczki – żartował aktor.
Po pracy na planie „Lalki” we Wrocławiu, Łodzi lub w plenerze Dmochowski leciał samolotem do Warszawy zagrać Wokulskiego na scenie. Długa lista zamówień na przedstawienie wcale nie malała.
– Wokulski z teatru i Wokulski filmowy nie są identyczni. Sądziłem, że przygotowując się do roli w teatrze dość dobrze poznałem tę postać. Tymczasem film pozwolił na odkrywanie coraz to nowych konfliktów w nim samym i w jego działalności na rzecz człowieka, któremu szczerze chciałby pomóc. Uwikłany ponadto w sprawy miłosne w końcu załamał się. Ale na pewno nie popełnił samobójstwa. Mimo odmiennej dramaturgii obu widowisk Wokulski nie może być w nich zanadto inny. Ten sam człowiek w filmie był jeszcze mocniejszy niż w teatrze – tłumaczył Dmochowski.
Unikał głównych ról
Aktor twierdził, że nad dużymi, głównymi rolami pracował solidnie. Wkładał w nie wiele wysiłku z myślą o rekompensacie artystycznej, bo ekwiwalent finansowy właściwie nie istniał.
– Zaangażowani do filmu usiłujemy wywiązywać się z najbliższych zobowiązań wobec teatru. Jednak znikamy na rok z rynku. Nie gramy w radio, w telewizji i po doświadczeniach z kilkoma filmami unikałem głównych ról jak ognia. Do czasu, gdy nie zaproponowano mi Wokulskiego – śmiał się Mariusz Dmochowski.
Na planie spotkał się z Beatą Tyszkiewicz, która w roli Izabeli Łęckiej wypadła doskonale. Jednak dla sporej damskiej widowni była nie do przyjęcia. Aktorka wspominała, że starsze panie miały do niej pretensje, że jak mogła odrzucić miłość tak wspaniałego mężczyzny, jakim był Dmochowski.
Kariera operowa
Na początku myślał o karierze operowej. Grał na fortepianie, miał wykształcenie muzyczne. Niestety chorował często na anginę i musiał z tej profesji zrezygnować. Wtedy poszedł studiować do warszawskiej Państwowej Szkoły Teatralnej. Skończył ją i od razu rozpoczął swoją karierę teatralną. Występował w wielu sztukach, gdzie zachwycał grą aktorską. W sumie na swoim koncie miał 110 ról na deskach teatrów.
Zadebiutował w 1957 roku w filmie „Eroica” (reż. Andrzej Munk). Od tego czasu grał wiele. Role królewskie były przeznaczane dla niego, bo doskonale wyglądał i jego donośny głos dodawał mu atrakcyjności. Wcielił się w postać Augusta II w filmie Jerzego Antczaka „Hrabina Cosel”. Króla Jan Sobieskiego grał wielokrotnie: w telewizyjnej i filmowej wersji „Pana Wołodyjowskiego”(reż. Jerzy Hoffman), w produkcji „Ojciec królowej”(reż. Wojciech Solarz) i w serialu „Czarne chmury”.
Oddał książeczkę partyjną
Mariusz Dmochowski był członkiem partii PZPR. W 1980 roku dokonała się w nim przemiana i oddał książeczkę partyjną. Przystąpił do działalności opozycji, za co był szykanowany ze strony władz komunistycznych. Do końca był aktywny zawodowo. Ostatnim jego filmem był „Skok”, który premierę miał już po jego śmierci w 1992 roku.
Aktor wraz z żoną Aleksandrą spoczywa na warszawskich Powązkach.