Popularna polska piosenkarka i reżyserka, Maria Sadowska powiedziała co myśli na temat obecnej sytuacji polskich artystów. Padły mocne słowa.
Artystka, znana jako wokalistka pop, funk i jazz oraz jurorka programu „The Voice of Poland” zabrała głos w sprawie obecnych przepisów, które nakładają na nadawców stacji radiowych obowiązek nadawania jedynie 30% polskiej muzyki. Zdaniem Sadowskiej, taka polityka nie sprzyja różnorodności muzycznej, a polskie stacje radiowe ograniczają się do odtwarzania najbardziej popularnych utworów.
-Od lat walczymy jako muzycy. Nie chcemy od nikogo pieniędzy, prosimy tylko o zmianę prawa, żeby było jak we Francji. By radiostacje grały w 70 proc. polskojęzyczny materiał, a w 30 proc. zagraniczny. Proszę zauważyć, że w tej chwili mamy chyba odwrotną proporcję – 30 proc. polskiego, a 70 proc. zagranicznego materiału, i to w przeciągu 24 godz. Więc jeżeli włączy się jakiekolwiek radio między pierwszą a piątą rano, to wtedy właśnie oni odrabiają te 30 proc. i leci polska playlista – wyznała Sadowska „Plejadzie”.
Robole Europy
Sadowska apeluje o zmiany w prawie, inspirując się modelem francuskim. Artystka w mocnych słowach podsumowała sytuację polskich muzyków:
– Jest tylko kilka przebojów i kilku artystów, którzy lecą w kółko. Nie ma żadnej różnorodności, nie promuje się różnej muzyki. W tej chwili wszędzie leci to samo. (…) My, lekceważąc naszych artystów, będziemy chyba po prostu takimi „robolami” Europy, bez własnej świadomości.
„Martyniuk mógł w filharmonii śpiewać”
Artystka krytykuje również rządzących, zarzucając im brak zrozumienia dla roli kultury jako elementu wpływającego na rozwój ekonomiczny kraju. Sadowska twierdzi, że polscy rządzący lekceważą artystów od wielu lat, nie dostrzegając, że kultura ma wpływ na gospodarkę.
– Trudno od nich wymagać czegoś, ale gdyby tylko prawo się zmieniło… To zrobili na przykład we Francji i proszę, jaką mają siłę przebicia. Proszę zobaczyć, co zrobiła Korea Południowa. Zainwestowała w swoją kulturę, powstał k-pop, stworzono muzyczne fabryki, wpompowano w to mnóstwo pieniędzy i co? I są teraz potęgą kulturalną na świecie, która promuje swoją kulturę i inspiruje innych. – Były pieniądze na to, żeby pan Martyniuk mógł w filharmonii śpiewać, a w takiej podstawowej sprawie zupełne lekceważenie – mówiła rozżalona.
„Ja z tego nie dostaję ani złotówki”
Sadowska wypowiedziała się też na temat przestarzałego ustawodawstwa dotyczącego praw autorskich, które wcale nie chroni artystów. Wyznała, że większość z nich pracuje na umowach o dzieło i umowach „śmieciowych”, które nie gwarantują im ubezpieczenia zdrowotnego, godnej emerytury ani bezpieczeństwa.
– Świat się zmienia, a nasze zapisy prawne, mające za zadanie chronić artystów, są 30 lat wstecz. Mamy tam napisane, że dostaniemy tantiemy z VHS-ów. (…) „Dziewczyny z Dubaju” były przez wiele miesięcy na pierwszym miejscu najchętniej oglądanych filmów nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. I chciałabym, żebyście państwo mieli świadomość, że ja z tego nie dostaję ani złotówki. Nic. Kompletnie – skwitowała wokalistka.