Aktorka obchodzi 86. urodziny. Jak wyglądały relacje Tyszkiewicz z mężczyznami? Dlaczego rozstała się z Andrzejem Wajdą? Jakimi zasadami się kierowała?
Beata Tyszkiewicz zagrała w blisko stu filmach. Widzowie pamiętają aktorkę jako Izabelę Łęcką (Lalka), księżniczkę Elżbietę (Popioły), Marię Walewską (Marysia i Napoleon) oraz Ewelinę Hańską (Wielka miłość Balzaka). To niezaprzeczalna ikona polskiego kina.
Z okazji urodzin z aktorką skontaktował się portal „Fakt”. Beata Tyszkiewicz na pytanie czego mieliby jej życzć na 86. urodziny odpowiedziała:
– Tylko zdrowia i promieni słońca.
Została zastąpiona?
Pierwszą ważną rolą Beaty Tyszkiewicz było zagranie Klary w „Zemście” (1956) Bohdana Korzeniewskiego i Antoniego Bohdziewicza. Na planie doszło do tragedii, zmarł jeden z aktorów, a drugi doznał ciężkich obrażeń. Sama Tyszkiewicz też w pewien sposób została poszkodowana:
– Beatka Tyszkiewicz miała wtedy szesnaście lat i choć był to jej aktorski debiut, znakomicie sobie poradziła. Jej Klara była prawdziwa – dziecinna, naiwna. Tyszkiewiczówna bardzo dobrze, pewnym głosem mówiła tekst i do dziś nie mogę zrozumieć, dlaczego ktoś podjął decyzję o dubbingu. Zaważyło to na pewnej sztuczności Klary – podłożony głos nie do końca pasuje do ślicznej Beatki – mówiła Danuta Szaflarska w „Prywatnej historii kina polskiego”.
Miała romans z Łapickim?
Swoją karierę zaczęła już jako nastolatka. Przyciągała uwagę zarówno swoim talentem, jak i delikatną, arystokratyczną urodą. Z tego powodu miała też licznych adoratorów. Andrzeja Łapickiego poznała na planie filmu „Dziś w nocy umrze miasto”.
– Miałam chyba dwadzieścia dwa lata, kiedy zakochałam się bez pamięci w starszym ode mnie mężczyźnie. Miał ułożone życie – żonę, dwoje dzieci. To trwało blisko cztery lata. To bardzo długi okres w życiu młodej kobiety. Wiedziałam, że nasza miłość nie miała przyszłości, ale moja fascynacja nie wygasała. Zawsze był – i to w czasach, kiedy wszyscy żyliśmy skromnie – bardzo starannie ubrany. To nie było tak, że ja się w nim szalenie zakochałam, tylko ja go pokochałam… bo musiałam kogoś pokochać, a on po prostu był jak z obrazka. Nadawał się do tego jak nikt inny. Był w cudownym okresie – urzekający w swojej urodzie i postrzeganiu samego siebie, kreowaniu własnego wizerunku. Miałam więc wielką miłość bez żadnych obowiązków. Miałam kogoś, kto przychodził pachnący, przysyłał róże. Nigdy nie chciałam kogoś, kto miałby zostawić dla mnie żonę i dzieci. Nie wierzę w takie związki – mówiła aktorka w swojej autobiografii.
Małżeństwo z przypadku
Pierwszym mężem Tyszkiewicz był Andrzej Wajda. Ich miłość zakwitła na planie „Popiołów”, gdzie aktorka grała Elżbietę, a Wajda był reżyserem.
– Filmowe spotkanie narodziło między nami miłość. Zdecydowaliśmy się z Andrzejem założyć dom. Przepełniało mnie szczęście i nadzieja, że nareszcie będę potrzebna temu mężczyźnie, człowiekowi fascynującemu, szalenie utalentowanemu, tytanowi pracy, że będę mogła sprawdzić się jako życiowa partnerka, będziemy mieli dom, dzieci… – pisała w swojej książce Tyszkiewicz.
Małżeństwo nie przetrwało jednak próby czasu. Aktorka sama przyznawała w licznych wywiadach, że gdyby był jej drugim mężem pewnie byliby do teraz razem…
– To było zauroczenie od pierwszego wejrzenia, ale małżeństwo przypadkowe, w afekcie, na przekór wszystkim. Uczucie do Witka pozwoliło mi wytłumaczyć przed samą sobą rozstanie z Andrzejem. Jeśli coś do niego czułam, szybko mi przeszło – mówiła dla „Vivy!”.
Kochała drugiego męża?
O drugim mężu, Witoldzie Orzechowskim wypowiadała się dość specyficznie… Możliwe, że ten związek aktorka, także przypisuje do niezbyt udanych.
– Jest taki typ mężczyzny, który zawsze stoi obok i czeka. Jesteś załamana, a on przypadkowo spotyka cię na ulicy i ma akurat dwa wolne bilety do kina. Miły, uśmiechnięty, jest wiosna, on z bukiecikiem fiołków. Aż wreszcie nadchodzi ten czas dla niego. On bierze inicjatywę w swoje ręce, choć ona wcale nie miała żadnych planów z nim związanych, tylko przez chwilę była słaba, akurat w dołku i było jej wszystko jedno, bo nie potrafiła sobie poradzić z domem i problemami – czytamy w biografii Tyszkiewicz.