Mówiono o nim, że jest wielkim aktorem małych ról czy też mistrzem drugiego planu. Musiał wybrać między żoną, a matką? Pochowany został na warszawskich Powązkach, gdzie mało kto go odwiedza.
Zdzisław Maklakiewicz już na początku lat 60. zyskał fanów dzięki występowi w filmie „Jak być kochaną” (1962), reżyserii Wojciecha Jerzego Hasa. Zagrał w około 100 filmach wcielając się w postacie charakterystyczne, ale drugoplanowe. Grał także w serialach telewizyjnych, takich jak „Czterdziestolatek”, „Stawka większa niż życie”, „Chłopi” i „Lalka”.
Brał udział w Powstaniu Warszawskim
Urodził się 9 lipca 1927 roku w Warszawie. Podczas II wojny światowej służył w Armii Krajowej i brał udział w Powstaniu Warszawskim jako strzelec batalionu „Kiliński”. Po kapitulacji trafił do niemieckiego obozu jenieckiego w Austrii, skąd powrócił do Polski we wrześniu 1945 roku.
Ukończył studia aktorskie w PWST w Warszawie. Studiował też reżyserię, ale jej nie skończył. Debiutował w Teatrze Syrena, później grał też w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku, współpracując z kabaretem Bim-Bom. Występował we Wrocławiu, Krakowie, ale w latach 70. powrócił do warszawskich teatrów.
Był pijany na planie „Rejsu”?
Przełomowym momentem jego kariery była rola inżyniera Mamonia w filmie „Rejs” (1970) w reżyserii Marka Piwowskiego. Postać pół komiczna, pół tragiczna, ale kierująca się indywidualizmem, którą widzowie pokochali i zapamiętali na lata.
W połączeniu z postacią, którą grał Jan Himilsbach powstał niezapomniany duet, którzy zachwycił i rozbawił do łez widzów. Podobno aktorzy mieli podczas pracy na planie pić alkohol i zapominać kwestie przez co często improwizowali.
– Zdzisio i Jasio mieli szczęście, że żyli i grali w PRL-u. To ich zeszmacenie niebywale pasowało do tego systemu – mówił w „Wyborczej” Janusz Kondratiuk.
Matka była dla niego najważniejsza
Maklakiewicz był również znany z burzliwego życia osobistego. Jego małżeństwo z Renatą Firek zakończyło się, między innymi z powodu trudnej relacji z matką aktora. Aktor cieszył się ogromną popularnością wśród kolegów z branży i często bywał zapraszany na przyjęcia.
– Babcia Cesia od początku była przeciwna temu związkowi. Nie znosiła synowej przede wszystkim za to, że zabrała jej ukochanego jedynaka. Ciągle napuszczała ojca na mamę, wypominała, że jest złą gospodynią, nie umie gotować ani sprzątać – pisała Marta Maklakiewicz w swojej książce „Maklak. Oczami córki”.
Najlepszy przyjaciel wykuł mu nagrobek
Zdzisław Maklakiewicz zmarł w 1977 roku w wieku 50 lat i został pochowany na warszawskim Cmentarzu Powązkowskim. Tablicę nagrobną wykonał jego przyjaciel Jan Himilsbach, który z zawodu był kamieniarzem. W 2009 roku prezydent Lech Kaczyński pośmiertnie odznaczył go Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Jego wkład w polską kinematografię został uwieczniony w filmie dokumentalnym „Ludzie kina – Zdzisław Maklakiewicz”, reżyserii Łukasza Kosa i Jacka Papisa. Powstało także rondo Zdzisława Maklakiewicza skrzyżowaniu ulic w warszawskim Śródmieściu.
Dziś jego miejsce pochówku nie wyglada dobrze. Od jego śmierci minęło 47 lat. Na tablicy pojawiły się odnowione literki i cyfry, aby odwiedzający mogli przeczytać podstawowe informacje o aktorze i jego żonie. Nie ma tam miejsca, żeby położyć wieniec czy wiekszą donice z kwiatami. Ktoś przyniósł pojedyncze róże i pojawiło się kilka zniczy. Niestety im dalej od daty śmierci tym mniejsze zainteresowanie gwiazdą polskiego kina.
Na co naprawdę zmarł Maklakiewicz?
Niestety artysta zmagał się z poważnymi problemami alkoholowymi. Jeden z jego pijackich wybryków zakończył się tragicznie, gdy został brutalnie pobity w restauracji w pobliżu Hotelu Europejskiego. Według miejskich legend, to nie był główny powód jego śmierci. W Warszawie krążyły opowieści, że aktor, który cierpiał na cukrzycę, otrzymał od lekarza z karetki pogotowia zastrzyk z glukozą, co miało pogorszyć jego stan zdrowia i doprowadzić do śmierci kilka dni później.
– Ojciec leżał nieprzytomny na Krakowskim Przedmieściu i wszyscy myśleli, że jest pijany, a on cierpiał na nieleczoną cukrzycę. Nie wiedział nawet, że choruje… A może wiedział, tylko się tym nie przejmował? – wspominała w 2017 roku jego córka.