Janusz Gajos to legendarny aktor, który bawi nas i wzrusza od ponad 50 lat. Jest w szczęśliwym związku z czwartą żoną i wierzy w Boga.
Wychował się w domu, gdzie jego mama była bardzo wierząca, a ojciec nie zawsze miał pochlebne zdanie o Kościele.
– Wyrosłem w takich kleszczach i to mi pewnie zostało do tej pory – wyznał aktor w jednym z wywiadów.
Z pełną odpowiedzialnością powtarza, że jest wierzący. Kiedyś zwątpił, ale to minęło.
– Byłem wychowany w rodzinie katolickiej, chodziłam do kościoła, byłem bierzmowany (…) i wybrałem imię Andrzej. Podobało mi się kiedyś. A potem uznałem za śmieszne, żeby oddawać się jakimś praktykom. Dopiero, gdy dostałem w życiu kilka klapsów, żeby nie powiedzieć kopniaków doszedłem do wniosku, że nie ma nic oczywistego – powiedział w wywiadzie dla “Gali”.
Wypadek na planie
Bóg pogroził mu palcem i mógł zginąć, a uratował się cudem.
– Zastanawiałem się nad tym. Przejechał przeze mnie, gdy spałem w trawie, ogromny studebacker ( na planie “Czterej pancerni i pies”) i jak pani widzi, jestem sprawny fizycznie i mam nadzieję, że psychicznie też. Takie sytuacje dają do myślenia – wyznał do „Gali”.
Aktor wspominał też inną sytuację, która rozegrała się, kiedy chodził do szkoły. Przez nierozwagę mogło dojść do tragedii.
– W szkole robiliśmy kabaret, z którym jeździliśmy po Polsce. W okolicach Mielna poszliśmy się wykąpać. Wskoczyłem do wody, mimo czerwonej flagi. Chciałem zaimponować pewnej dziewczynie, która popłynęła przede mną. Męska duma nie pozwoliła mi zostać na brzegu. I nie mogliśmy z morza wrócić. Ona znalazła miejsce spośród słupków od falochronu, wołała mnie, żebym podpłynął i odpoczął. Podpłynąłem i pozwoliłem falom odbijać mnie o ten falochron. Pamiętam dokładnie moment, gdy poczułem, że nie mam w mięśniach żadnej siły i że to już koniec. I kiedy zupełnie zrezygnowałem, zostałem przez wielką falę wyrzucony w kierunku brzegu. Poczułem pod stopami piasek -opowiadał w “Gali”.
Kolejne wcielenie
Po latach aktor przyznał też, że wierzy w teorię reinkarnacji, powrotu po śmierci w kolejnym wcieleniu.
– Myślę, że to by miało jakiś sens, że ja po prostu jestem elementem, który ma się doskonalić i się doskonali przez kolejne powroty, wcielenia, a na końcu jest ten twór doskonały. Choć nie wiem, czym miałbym być” – mówi Janusz Gajos dla Przekroju.
