W sobotni wieczór na deskach Teatru Narodowego w Warszawie odbyła się długo wyczekiwana premiera „Hamleta” w reżyserii Jana Englerta. Spektakl przyciągnął tłumy. Nie obyło się, także bez kontrowersji. Reżyser podczas wywiadu wypunktował dziennikarza Polsatu.
Jan Englert wystawił „Hamleta”. Premiera pełna emocji i kontrowersji
W sobotni wieczór na deskach Teatru Narodowego w Warszawie odbyła się długo wyczekiwana premiera „Hamleta” w reżyserii Jana Englerta. Spektakl już na etapie zapowiedzi wywołał spore zamieszanie – wszystko za sprawą doboru obsady. Decyzja o powierzeniu ról żonie i córce artysty wywołała medialną burzę i zarzuty o nepotyzm. Mimo kontrowersji, na widowni pojawiło się wiele znanych twarzy, a wydarzenie jest także symbolicznym pożegnaniem Englerta z funkcją dyrektora artystycznego Teatru Narodowego, którą pełnił przez niemal 30 lat.
Napięta rozmowa z dziennikarzem „Halo tu Polsat”
Po premierze Jan Englert udzielił wywiadu reporterowi śniadaniowego programu „Halo tu Polsat”. Dziennikarz Maks Behr próbował dowiedzieć się, dlaczego właśnie „Hamlet” stał się ostatnią sztuką w dorobku reżyserskim Englerta jako dyrektora teatru. Pytanie to nie spotkało się jednak z ciepłym przyjęciem.
Pytanie, dlaczego reżyser robi 'Hamleta”, to jest banalne pytanie. Nie ma lepszego utworu. Koniec – uciął wyraźnie poirytowany Englert.
Rozmowa, choć miała dotyczyć sensu i przesłania sztuki, szybko zmieniła ton. Aktor i reżyser nie ukrywał irytacji powtarzalnością pytań i naciskiem na jego prywatne decyzje obsadowe.
„Hamlet” jako głos pokolenia – przesłanie spektaklu
Englert zaznaczył, że jego interpretacja „Hamleta” ma wymiar symboliczny. To nie tylko pożegnanie z funkcją dyrektora, ale też próba uchwycenia kondycji współczesnego młodego człowieka.
Próbuję pokazać wrażliwego młodego człowieka właśnie z pokolenia dwudziestolatków, który wchodzi w świat całkowicie zepsuty. Notabene u Szekspira przegrywa. Ale może ci, co będą oglądali, jakieś wyciągną z tego wnioski – mówił Englert.
Pytany o to, czy zamknięcie tego rozdziału życia zawodowego jest dla niego przełomowe, Englert odpowiedział z charakterystyczną szczerością:
To wy mnie namawiacie, żebym tutaj powiedział, że coś nadzwyczajnego w moim życiu się wydarzyło. Nie, nic się nie wydarzyło nadzwyczajnego. To, co umiem, to, czego nauczyłem się, próbuję, w najbardziej możliwy z rzetelnych sposobów, podzielić się tym z innymi i koniec. I to jest właściwie wszystko. To powinno kończyć rozmowę o moim życiu artystycznym. Mam frajdę, bo zostawiłem po sobie coś, co być może się komuś przyda – podkreślił.
Jego słowa były jasnym sygnałem, że nie zamierza traktować tego momentu jako pompatycznego zakończenia, lecz raczej jako kolejny etap w twórczej drodze.
Jan Englert zaapelował do widzów
Na zakończenie rozmowy Jan Englert zwrócił się do widzów i przyszłych artystów z ważnym przesłaniem:
Namawiam innych do empatii, więcej deklaracji już nie złożę. Trzeba po prostu dobrze i uczciwie pracować i poprawiać siebie samego, a nie iść na skróty. Trzeba dostrzec innych ludzi. Łatwo powiedzieć, ale trudniej zrobić – zaznaczył.
Wyraźnie poirytowany aktor nie szczędził również cierpkich słów pod adresem dziennikarza, który uporczywie wracał do jednego tematu.
Englert ostro o mediach i sztucznej inteligencji
Na koniec rozmowy Englert nie krył znużenia pytaniami, które – jego zdaniem – nie wnosiły nic nowego:
Strasznie pan mnie nudzi, przepraszam bardzo, ale pan jeden temat jątrzy w kółko, ja mam odpowiadać w kółko na to samo pytanie. Mówię krótko i węzłowato: mam nadzieję, że pokolenie, dla których już nie jest sensacją portal i nie mają już parcia na szkło, które zaczyna sięgać głębiej, dalej, to pokolenie ma szansę obronić się przed sztuczną inteligencją. Koniec. Jak pan lubi sztuczną inteligencję, to pan leży. Do widzenia! – zakończył rozmowę.