Legenda polskiej sceny muzycznej, Ryszard Rynkowski, znalazł się w centrum gorącej dyskusji po tym, jak usłyszał zarzut prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości. Jak podaje policja z Brodnicy, w sobotę 14 czerwca br. artysta miał doprowadzić do kolizji drogowej, po czym oddalił się z miejsca zdarzenia.
Kolizja w Zbicznie i nieudana ucieczka
Według ustaleń funkcjonariuszy, w sobotnie popołudnie Rynkowski prowadził swojego Volkswagena w miejscowości Zbiczno. Tam, podczas wykonywania nieprawidłowego manewru wymijania, zderzył się z kierującym Oplem. Zamiast jednak zaczekać na patrol policji i spisać oświadczenie o kolizji, piosenkarz postanowił uciec.
— W ciągu niespełna godziny policjanci ustalili i zatrzymali sprawcę kolizji. Podczas zatrzymania mężczyzna miał ponad 1,6 promila alkoholu w wydychanym powietrzu — przekazał w rozmowie z „Faktem” sierż. szt. Paweł Dominiak, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Brodnicy.
Festiwal bez gwiazdy
Incydent ten miał bezpośrednie konsekwencje dla fanów artysty — Ryszard Rynkowski nie pojawił się następnego dnia, w niedzielę 15 czerwca, na festiwalu w Opolu, gdzie był zapowiedziany w programie. Organizatorzy nie kryli rozczarowania, a fani spekulowali, co tak naprawdę wydarzyło się na drodze.
Zarzut i grożąca kara
Zatrzymanie artysty zakończyło się postawieniem mu poważnego zarzutu. Policja nie miała wątpliwości — 73-letni wokalista odpowie za prowadzenie samochodu w stanie nietrzeźwości. Prawo przewiduje za to do trzech lat pozbawienia wolności i zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych.
Co ciekawe, jak informuje prokuratura, sam Rynkowski przyznał się do winy, jednak odmówił składania szczegółowych wyjaśnień.
Głos obrony: „Alkohol po kolizji”
Tymczasem adwokat wokalisty, mecenas Adam Kozioziembski, w rozmowie z „Faktem” przedstawił zupełnie inną wersję wydarzeń, która stawia sprawę w nowym świetle.
Według obrońcy wartość alkoholu, o której informuje brodnicka policja, nie musi odpowiadać stanowi trzeźwości artysty w chwili prowadzenia pojazdu.
— Stężenie alkoholu, które jest w zarzucie, najprawdopodobniej nie odpowiada stężeniu, jakie mogło być w organizmie w chwili prowadzenia pojazdu — twierdzi mec. Adam Kozioziembski.
Prawnik tłumaczy, że od momentu zdarzenia do policyjnego zatrzymania minęło około półtorej godziny. To, jak podkreśla, wystarczająco dużo czasu, aby poziom alkoholu w organizmie wzrósł — ale nie z powodu picia przed jazdą, lecz już po opuszczeniu miejsca kolizji.
Zapytany wprost, czy oznacza to, że Rynkowski sięgnął po większą dawkę alkoholu dopiero po incydencie, mecenas nie pozostawił wątpliwości:
— Tak — potwierdził.
Kluczowe promile
Sprawa nie jest więc tak oczywista, jak mogłoby się wydawać. Zgodnie z polskim prawem, jeśli kierowca ma od 0,2 do 0,5 promila alkoholu we krwi, mówimy jedynie o stanie po użyciu alkoholu — co jest wykroczeniem, a nie przestępstwem. Przekroczenie tego progu kwalifikuje czyn jako przestępstwo zagrożone znacznie surowszą karą.
Według policyjnych danych Rynkowski miał w wydychanym powietrzu aż 1,6 promila — ale, jak podkreśla jego obrońca, kluczowe jest to, co wykazałby alkomat w chwili samego zdarzenia.
Co dalej z legendą polskiej sceny?
Sprawa Ryszarda Rynkowskiego bez wątpienia jeszcze długo będzie elektryzować opinię publiczną. Przed wokalistą batalia o oczyszczenie swojego nazwiska i udowodnienie, że feralne promile pojawiły się w jego organizmie dopiero po tym, jak odjechał z miejsca kolizji.
Czy sąd da wiarę tej wersji wydarzeń? Fani artysty, który od dekad śpiewał o „Dziewczynie z klubu disco”, z niepokojem śledzą każdy nowy wątek tej historii.