Wszechstronnie utalentowany artysta sceny polskiej. Ze względu na swój dystyngowany styl, aktor grywał zazwyczaj arystokratów i mundurowych. Przedwojenny dżentelmen, przystojny, szarmancki i uroczy, kobiety traciły dla niego głowy, a on stracił swoje serce tylko dla jednej.
Pasja artystyczna od najmłodszych lat
Artysta przyszedł na świat w 1917 roku w Moskwie, jego rodzina pochodziła z Wilna i tam spędził dzieciństwo. Aktor od młodych lat pasjonował się artystyczną sferą życie. Ojciec jego był lekarzem i namawiał, by poszedł w jego ślady. On nie uległ namowom i postanowił spełnić swoje pragnienie o byciu malarzem. Dostał się na Wydział Sztuk Pięknych na wileńskim uniwersytecie, ale niestety z powodu wybuchu wojny, zmuszony został do przerwania studiów i nigdy na nie nie powrócił. Ostatecznie artysta ukończył tajną szkołę aktorską Studio Dramatyczne w Wilnie, debiutujący aktor szybko skradł serca publiczności i nikt nie miał wątpliwości, że pisana jest mu wielka kariera.
Wszechstronny talent
Był nie tylko znanym aktorem filmowym i telewizyjnym. Zadebiutował w kinie w 1947 r. w pierwszym powojennym polskim filmie „Zakazane piosenki” Leonarda Buczkowskiego. W Teatrze Narodowym spędził 21 lat, można go było podziwiać w najlepszych teatrach, nie tylko w Warszawie. Często pojawiał się w słuchowiskach i sztukach wystawianych przez Polskie Radio, a tembr jego głosu był rozpoznawany przez słuchaczy. W słuchowiskach Teatru Polskiego Radia aktor odegrał ponad 200 ról. W spektaklach Teatru Telewizji Polskiej artysta zagrał w około 60 rolach, debiutując w „Groteskach” Juliana Tuwima w reż. Wandy Nadzinowej (1957).
Uwodził widownię przedwojennym szykiem
Artysta był niepowtarzalną osobowością polskiego kina. Dystyngowanym dżentelmen w pełnej klasie, który posiadał charakterystyczną manierę -arystokraty, dlatego z uwagi na swój sposób bycia wtapiał się znakomicie w role mundurowe i arystokratyczne. Aktor potrafił wnieść do polskiego kina przedwojenny szyk i klasę,
„Wytwornie pokazał się w „Karierze Nikodema Dyzmy”, w „Lalce”, w „Chłopach” (…) Minutowa scenka wystarczała mu, by uwieść widownię przedwojennym szykiem, tak odmiennym od wszystkiego, czym zalecali się do widza aktorzy wychowani w Polsce Ludowej” – a skąd ten cytat ??
Najtrafniej określił go Wiesław Kot:
„Urodził się na arystokratę. Teatr i film kupiły go więc ze smokingiem, z lakierkami, z cygarem i wytworną apaszką pod szyją. Pański strój i maniery leżały na nim jak własna skóra. Z planu na plan wypożyczano go więc jako „okaz hrabiego” – opowiadał Wiesław Kot dla film.interia.pl
Szlachetny człowiek
Igor Śmiałowski zarówno w życiu jak i teatrze był człowiekiem o wielkiej empatii, szlachetnym i pełnym uroku, tak wspominał o nim Witold Sadowy i Ignacy Goglewski,
„Wybitny aktor, reprezentujący najwyższą klasę – w teatrze i w życiu. Człowiek wrażliwy, dobry i szlachetny, pełen ciepła i uroku. (…) kochający mąż i ojciec, mający w życiu trzy wielkie miłości – teatr, żonę Dasię i córkę Asię”- komentował Witold Sadowy dla trójka.polskieradio.pl
„Przeuroczy, czarujący kolega, wspaniały aktor, prawdziwy dżentelmen”-opowiadał Ignacy Goglewski na łamach kultura.onet.pl
Miłość życia
Kobietom trudno było się oprzeć aktorowi, które ze względu na jego osobisty urok i czar jakim dysponował, traciły dla niego głowy. Jego żoną została Danuta Sieragowska, która pochodziła z inteligenckiego domu, gdzie wychowywała się pod opieką guwernantek. Kobieta długo opierała się urokowi aktora, ponieważ, irytowała ją duża pewność siebie Igora. Jednak gdy doszło do bliższego poznania para zakochała się w sobie. Pobrali się w 1945r., a niedługo później na świat przyszła ich córka Joanna. Para przeżyła razem ponad sześćdziesiąt lat, rozdzieliła ich śmierć aktora.
„Chodziła nadąsana, nie okazywała zainteresowania jasnowłosym młodzieńcem, jakim byłem. Mama Danusi wyjaśniła mi, że zawsze jest taka rogata” – opowiadał Igor Śmiałowskiego dla fakty.plportal.pl
Nie miał pragnienia by umrzeć na scenie
Aktor podjął decyzję o zaprzestaniu pracy teatralnej i filmowej i w połowie lat 90 oznajmił, że przechodzi na emeryturę, gdyż nie ma pragnienia by umrzeć na scenie. Uważa, że decyzję podjął w odpowiednim czasie.
„Z długowiecznością aktorów jest dziwnie. Wielu dożyło późnego wieku. Niektórzy pragnęli umrzeć na scenie. Nigdy takich marzeń nie miałem. Uważam, że w samą porę zrezygnowałem. Nagrałem się już dosyć. Całe życie byłem na uwięzi – rano próba, potem albo telewizja, albo radio, wieczorem spektakl. Teatr zawładnął mną absolutnie i bez reszty. Nadal go kocham, chodzę jako widz i myślę sobie: »jak dobrze, że ja nie tam, tylko tu«. Choć autentycznie uwielbiam ten zawód, staram się o tym nie mówić, bo sformułowania »ach, kocham teatr« brzmią egzaltowanie i naiwnie” – wspominał Igor Śmiałowski na kultura.onet.pl