Halina Frąckowiak wspomina wypadek. Gwiazda musiała zmierzyć się z tragedią, o której opowiedziała Annie Jurksztowicz.
Lubiana i ceniona piosenkarka, kompozytorka i autorka tekstów. Największą popularność przyniosły jej takie przeboje jak „Papierowy księżyc”, „Bądź gotowy dziś do drogi” i „Nie bój się żyć”. Szczęśliwa matka, babcia, a przede wszystkim utalentowana i wrażliwa artystka. Halina Frąckowiak jest kolejną gościnią Anny Jurksztowicz w video-podcaście “Legendy Showbiznesu”.
Halina Frąckowiak w rozmowie z Anną Jurksztowicz
Frąckowiak jest kolejną legendarną artystką, która przyjęła zaproszenie Anny Jurksztowicz do wspólnej rozmowy. W trakcie niespełna godzinnego wywiadu piosenkarka wróciła wspomnieniami do początków kariery, trudnych czasów PRL-u, znajomości z Anną Jantar i tragicznego wypadku.
Halina Frąckowiak wspomina wypadek
W najnowszym wywiadzie dla Złotej Sceny słynna wokalistka powróciła również do tragicznych wydarzeń z 1990 r. W drodze na koncert w Gorzowie Wielkopolskim w jej samochód uderzył inny kierowca. Piosenkarka trafiła w poważnym stanie do szpitala: obie nogi miała złamane, a w twarz wbite były liczne kawałki szkła z szyby samochodowej.
Wypadek… No wypadek był tragiczny. Osiem miesięcy w szpitalu, pomysł z odcięciem mi nogi, i tak dalej. Strasznie było, ale moment pierwszy, który dokładnie pamiętam, to kiedy leżałam w szpitalu w tym pierwszym okresie i lekarz wyjmował mi te szkiełka z twarzy, bo ja byłam cała pokiereszowana… […] Potem przyszła do mnie pielęgniarka i pytałam o lusterko i ona, że nie, nie, nie. – przyznała w video-podcaście “Legendy Showbiznesu”.
Piosenkarka spędziła niespełna rok w szpitalu. Tak wspomina swoją rekonwalescencję po wypadku:
I kiedy już mi nałożono tampon na czoło, że to najgorsze było już zakryte. Jedna z pielęgniarek przyniosła mi to lusterko. Spojrzałam, a tam usta po skosie rozerwane, nos taki, śliwka na twarzy, a na dodatek jakieś coś białego. Myślę: Nie ma co się przejmować, to nie jestem ja. A potem, oczywiście była cała rehabilitacja, w ogóle dojście do tego, żeby zrastały się te kości, które się nie zrastały. Tych ćwiczeń tak dużo, a ja cały czas byłam pokorna, taka szczęśliwa – mówiła Złotej Scenie.
W trudnych chwilach artystce pomogła modlitwa.
Po wypadku próbowałam odpowiedzieć sobie na pytanie: O co tu chodzi? Doszłam do wniosku, że musiałam tyle doświadczyć, żeby rozwijać samoświadomość. Od dziecka byłam przepełniona duchem, więc myślę, że te wyzwania były moim przeznaczeniem, żebym zrozumiała wreszcie, czym jest moje życie i jak ma wyglądać – dodała w wywiadzie udzielonym “Vivie!”.