Legendarny artysta, Wojciech Młynarski zmarł w 2017 roku. Teraz udało się go uhonorować. Na Mokotowie, gdzie tworzył i urodziły się jego dzieci nadano jego nazwiskiem skwer.
Uroczystość miała miejsce 18 czerwca przy ulicy Wiktorskiej w Warszawie. Na wydarzeniu pojawiło się mnóstwo znamienitych osób, które znały Wojciecha Młynarskiego, albo były jego rodziną.
O nadanie tego miejsca imieniem i nazwiskiem artysty walczyła bardzo długo Anna Nehrebecka, radna Miasta Warszawy, która zajmuje się właśnie nazewnictwami.
– To było moje marzenie od dawna, żeby upamiętnić Wojciecha Młynarskiego. Trudno było coś znaleźć blisko jego domu. Kiedy w końcu się udało i obawiałam się, czy rodzina to zaakceptuje. Na szczęście spodobało się im to miejsce. – wyjaśnia aktorka dla Złotej sceny.

Podczas uroczystości obecna była rodzina artysty: żona Adrianna Godlewska, dzieci Agata Młynarska, Piotr Młynarski oraz młodsze pokolenia wybitnego tekściarza. Tablicę odsłaniali również zastępca prezydenta Warszawy, Aldona Machnowska-Góra, burmistrz Mokotowa, Rafał Miastowski. Na ścianie bloku, gdzie mieszkał artysta zawisła pamiątkowa tablica. Na scenie oprócz występu bliskich zaśpiewała słynny przebój „Gramy w zielone” Magda Umer i dwie piosenki zaprezentowała Alicja Majewska i Władysław Korcz przy fortepianie. Pojawili się też Piotr Młynarski, Gaba Kulka, którzy dali mały koncert.

-To jest nasze miejsce. Tam jest nasza szkoła, moja i moich wnuczek. Szkoda, do której chodziliśmy przez ten skwer. Za tym blokiem mieszkał mój dziadek Hieronim, ojciec mamy z babunią Marychną i sadzili tutaj te drzewa. Nieopodal trafiliśmy my z rodziną Młynarskich pod dach domu przy ulicy Łowickiej. Tu mieszkali nasi przyjaciele i tu są nasze korzenie, tak silne jak korzenie tych drzew, które widzimy -opowiedziała Agata Młynarska podczas uroczystości.

Większość z obecnych gości miała wiele miłych wspomnień związanych z Wojciechem Młynarskim.
– Szedłem Alejami Jerozolimskimi i naprzeciwko mnie wyszedł z Dworca Powiśle Wojciech Młynarski. Zagadnął mnie, którędy dojdzie na Uniwersytet Warszawski. Wskazałem mu, że ma iść na prawo, ale może też przejść się ze mną, bo podążałem w tym samym kierunku. Pracowałem tam jako asystent profesora na wydziale prawa. Po drodze rozmawialiśmy i Wojtek zastanawiał się, czy iść na prawo, do czego go przekonywałem. On jednak odparł mi, że woli w lewo i wybrał polonistykę. Potem przyjaźniliśmy się przez lata. Między innymi grywaliśmy w tenisa – opowiadał Jerzy Rajski dla Złotej sceny.
Na odsłonięciu skweru była obecna również Joanna Szczepkowska, która przyznała, że ma wiele zabawnych wspomnień o Wojciechu Młynarskim.
– W Sali Kongresowej zaplanowany był koncert poświęcony Ordonce reżyserowany przez Wojtka. Miałam tam śpiewać jedną piosenkę Mariana Hemara. Dzień wcześniej spotkałam go na Krakowskim Przedmieściu. Mówię do niego: „To jutro się widzimy, a tak w ogóle to mógłbyś mi napisać nową piosenkę, bo ta mi się już znudziła”. Wracam do domu i wieczorem on dzwoni; „I po coś mi to zrobiła? O niczym innym nie myślałem i napisałem coś dla ciebie” To był wiersz w formie listu, żebym mogła to czytać. To było tak piękne, że całą noc siedziałam i nauczyłam się tego na pamięć – opowiadała aktorka dla Złotej sceny.

Natomiast Wiktor Zborowski wspominał również wątek tenisowy odnośnie do swojego przyjaciela Wojtka.
– Wojtek to była zabawna historia, ponieważ przygotowywał przedstawienie „Hemar – piosenki i wiersze” i w tym przedstawieniu były Słowiki Ateneum, ten najwyższy z najniższym głosem, to był Piotrek Machalica, a Wojtek to reżyserował. No i niestety dyrektor teatru, w którym pracował Piotr Machalica, wezwał go do jakiegoś przedstawienia i nie mógł wystąpić w „Hemarze”. Oni wszyscy zastanawiali się, jaki może być aktor wysoki z niskim głosem. Nie ma takiego aktora, po prostu nie występuje w przyrodzie. Załamany Wojtek siedział i nagle Marian Opania w pewnym momencie tak nieśmiało, rzucił: „A może Wiktor Zborowski?” i Wojtek tak się podobno walnął ręką w czoło, że mało nie spadł z krzesła, ponieważ w tym czasie ja codziennie grałem na scenie z Wojtkiem. Czyli najciemniej pod latarnią – wspominał rozbawiony aktor dla Złotej sceny.

Tatiana Sosna-Sarno zapamiętała go jako doskonałego tenisistę.
– On był przede wszystkim świetnym tenisistą i nawet zdarzyło się mi grać z nim na korcie. Ale on był dosyć surowy i ciągle mnie pouczał. Myślę, że był przepięknym mężczyzną. Moja starsza siostra zachwycała się nim również. Wiele razy go widziałam na scenie, w kabarecie, albo prywatnie. Myślę, że najważniejsze to zachować pamięć o jego fantastycznych piosenkach i występach Był człowiekiem, który wierzył w siebie, troszkę był takim narcyzem – wspominała go aktorka dla Złotej sceny.







