Jerzy Bończak to legenda polskiego kina i teatru. Wystąpił w wielu polskich produkcjach filmowych, serialach i na deskach teatrów. Dziś świętuje 75. urodziny, z czego prawie 50 lat spędził z jedną kobietą.
Aktor urodził się w 1949 roku w małej miejscowości Bieżuń niedaleko Ciechanowa. Ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie w 1971 roku. Wielkie role stworzył w „Misiu” (1980), „Wielkim Szu” (1982), „Nic Śmiesznego” (1995), „Rewersie” (2009) i w telewizyjnych serialach „Domu” (1980) i „Alternatyw 4” (1983).
Kto nie pamięta złośliwego dozorcę Prokopa w słynnej produkcji nagrywanej przez 20 lat pt. „Dom”. Ciężko było aktorowi zastąpić uwielbianego przez wszystkich Wacława Kowalskiego, który umarł podczas realizacji serialu. Potem Jerzy Bończyk pojawił się w innych filmach, a dziś sporo występuje w teatrze i reżyseruje sztuki. Na ekranie gra epizody, ale po kilka rocznie. W zeszłym roku oglądaliśmy go w czterech produkcjach m.in. „Skołowani”, „Kobieta Z..”. Wcześniej były głośne filmy: „Marzec 68” i „Żeby nie było śladu”.

Z żoną jest prawie 50 lat
Swoją żonę Ewę poznał w słynnym Spatif-ie w Gdańsku i nawet dostał od niej numer telefonu, ale nie miał odwagi zadzwonić. Byli sobie przeznaczeni, bo spotkali się ponownie kilka miesięcy później. Ślub wzięli w 1976 roku.
– Nigdy nie chciałem być zdominowany przez swoją partnerkę. Nie chciałem, by po wypowiedzeniu słowa: „kocham” założyła mi kajdanki na ręce i opaskę na oczy. Kocham swoją żonę, ale zdaję sobie sprawę, że dwoje ludzi w związku nie może tak do końca odkryć swoich kart – powiedział dla Faktu.
Małżeństwo przeżywało swoje kryzysy, a największa bolączką Ewy był brak męża w domu, a potem pojawił się alkohol.
– To było zamknięte koło. W pewnym momencie zauważyłem, że troszkę zaczyna się mnie wstydzić rodzina. To był pierwszy sygnał. A kolejny to był już zawód, kiedy zobaczyłem, że mam ogromne trudności z przewalczeniem na scenie tego kaca. Kiedy zacząłem reżyserować, nagle okazało się, że nie jestem w stanie zaproponować aktorom najprostszego rozwiązania, ponieważ mam zupę w mózgu. Stwierdziłem, że albo się unicestwię do końca, albo wrócę do życia – wyznał w podcaście „WojewódzkiKędzierski”

Ewa nie miała z nim łatwo, ale zgodziła się na pewne ustępstwa. W końcu poślubiła artystę.
– Żona przejęła trudny obowiązek wychowywania dzieci. Zwolniła mnie z tego. Nie odczuwałem tego, że brakuje mnie w domu. Taki jestem, taki zawód uprawiam, już tego nie zmienię. Aktorstwo to dla mnie najważniejsza rzecz w życiu. Poświęcam temu najwięcej czasu. Rodzina może mieć o to słuszne pretensje. Praca w teatrze mnie napędza, dzięki temu żyję” — mówił w „Kulisach Sławy” TVN.
Rzucił alkohol
Aktor zerwał z nałogiem i wiele pracuje, ale odnajduje też przyjemność w spędzaniu czasu z wnukami. Jerzy Bończak na Warmii odnalazł swoje miejsce na Ziemi. Wraz ze swoją żoną Ewą mieszka w pięknym domu z ogrodem. Niedaleko mają łąki, jezioro oraz las. Aktor często gości u siebie dzieci Piotra i Annę i wnuki, a ma ich czworo: trzy dziewczyny i jednego chłopca.
Szczęście z wnukami
– Rzeczywiście, tak mi się wydaje, że mamy porozumienie. Bardzo kocham Gutka. W związku z tym, że jest mężczyzną, łatwiej mi się z nim komunikuje – przyznał aktor. – Bycie dziadkiem jest fantastyczną rzeczą, ponieważ nie musimy się przejmować tym, że dziecko jest chore, że trzeba go odebrać z przedszkola. To jest przede wszystkim rola rodziców. Natomiast my jesteśmy od pieszczenia i kochania, więc wydaje mi się, że to nie jest trudne – dodał Bończak – powiedział w DDTVN.
